Prosto z mostu
Choć do referendum 6 września zostało trochę czasu, kampania referendalna już się rozkręca. Najwięcej emocji budzi pierwsze z trzech pytań referendalnych: „Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu RP?” Wśród zarzutów przeciwko jednomandatowym okręgom wyborczym (JOW) te najbardziej absurdalne oparte są na przeliczeniach głosów na mandaty w przypadku zmiany systemu wyborczego.
I tak, autorzy portalu „Wybory Prawdziwie Proporcjonalne” przeliczyli wyniki głosowania w I turze ostatnich wyborów prezydenckich, w których - przypomnę - kandydat PiS uzyskał 34,8%, kandydat PO 33,8% a Paweł Kukiz 20,8% głosów. Według tych wyników przetworzonych na system JOW w wyborach do Sejmu PiS zdobyłoby tylko 219 mandatów, wygrałaby PO z 240 mandatami, a ruch Kukiza uzyskałby zaledwie 1 mandat. No, straszna szkoda. Przeliczono też pracowicie wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych z 2011 r. Po przetworzeniu wyników na JOW Platforma zwiększyła swój stan posiadania w Sejmie z 207 do 311 mandatów, co pozwoliłoby jej na samodzielne rządy, a nawet na zmianę konstytucji. Istne horrendum.
Czytając czy słuchając takich dywagacji należy pamiętać, że oparte są one na fundamentalnym błędzie metodologicznym. Ich autorzy zakładają, że w zmienionym systemie wyborczym ludzie zagłosowaliby tak samo - w każdym okręgu wyborczym taka sama liczba osób zagłosowałaby na PiS, PO itd. To jednak fałszywe założenie. W innym systemie i wyborcy, i komitety wyborcze zachowaliby się inaczej.
W systemie JOW znacznie większe znaczenie mają osobowości kandydatów na posłów. Partie inaczej dobierałyby kandydatów, starając się, by były to osoby znane w terenie, więc pod szyldami istniejących partii startowałyby po części inne osoby. Inaczej też jest prowadzona kampania wyborcza - jest znacznie mniej scentralizowana. Zakładanie, że lokalni kandydaci dostaliby tyle samo głosów, co obecnie lista partyjna czy kandydat partii na prezydenta, nie ma żadnych podstaw i świadczy o niezrozumieniu JOW.
Nie umiemy przewidzieć, jak odnalazłyby się w systemie JOW największe polskie partie polityczne, ale na pewno nie można zakładać, że uzyskiwałyby dokładnie te same liczby głosów, co w systemie proporcjonalnym. Mamy tu analogię ze znaną z fizyki zasadą nieoznaczoności stanowiącą, że czynność pomiaru - czyli w tym przypadku sposób przeprowadzenia wyborów - ma istotny wpływ na wynik.
Innymi słowy, te dywagacje mają tyle samo sensu, co komentarz do wyniku niedawnego meczu Polska-Gruzja: gdyby to był tenis, po utracie czterech punktów Gruzini straciliby dopiero jeden gem i wynik nie byłby jeszcze przesądzony.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl