Upalny weekend 12-14 czerwca obfitował na Pradze w atrakcje i wydarzenia kulturalne. Tym trudniej było oczekiwać, że wybór mieszkańców padnie na wydarzenie lokalne, całkiem oddolne, a w dodatku składkowe. A jednak... Mieszkańcy Śliwic nie zawiedli i w sobotnie popołudnie pojawili się na lokalnym boisku przy ulicy Kotsisa wyposażeni w parasole, leżaki, sprzęt sportowy i liczne smakołyki, od których uginały się stoły.
Była to jednak przede wszystkim okazja do rozmów sąsiedzkich. Okazało się, ile tracimy, zadowalając się zdawkowym „dzień dobry” na co dzień, a czasami nie znamy się wcale. Stąd pomysł na karteczki zawierające podstawowe dane: imię, nazwisko i adres, przyklejane dumnie na piersi niemal przez całą kilkugodzinną imprezę. Dopisali też byli mieszkańcy, którzy dużą grupą stawili się na imprezie, aby powspominać dawne dzieje z kolegami z podwórka, nie zważając na odległość dziś ich dzielącą. Jeden z gości przyjechał aż ze Szwecji. Atmosfera rozmów, równie gorąca jak aura, tłumaczyła straty w spalonej kiełbasie i karkówce na pozostawionym chwilowo bez opieki grillu. W końcu po latach spotkali się szkolni koledzy! Na Śliwicach pojawili się też goście z Pragi. Miłą niespodziankę swą obecnością sprawili: praski poseł Marek Borowski oraz burmistrz dzielnicy Paweł Lisiecki z rodziną. Do przekrzyczenia głośnych dyskusji niezbędny okazał się megafon, skutecznie skupiający uwagę na podawanych informacjach - a to o wyścigu w workach, a to o przeciąganiu liny, a to o konkursie wiedzy o patronach ulic. Nawet gdyby któreś z dzieci nie było imprezą do końca zachwycone, zapewne zmieniło zdanie po pojawieniu się pana z cukrową watą... Ożył na co dzień nieco zapomniany stół do ping-ponga, grano w kometkę i strzałki. I tylko dziura w płocie okazała się rozwiązaniem mało reprezentacyjnym i niewygodnym dla takiej ilości ludzi. Organizująca piknik Rada Kolonii Śliwice, działająca od pół roku w nowym składzie, już wystąpiła o wykonanie stosownego wejścia na boisko od ulicy Gersona.
Piknik sąsiedzki był pierwszym tego rodzaju wydarzeniem na Śliwicach od kilkudziesięciu lat i z pewnością nie ostatnim. Dopominają się o to mieszkańcy. Prawdopodobnie okazja do kolejnego sąsiedzkiego spotkania pojawi się tuż po wakacjach.
Kr.