Lewa strona medalu
I po wyborach. Nowym prezydentem kraju został a Duda z Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze kilka miesięcy temu praktycznie nikomu nieznany europoseł z Małopolski, były minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A jeszcze niedawno prezydent Bronisław Komorowski cieszył się 80% zaufaniem społecznym i wszyscy byli przekonani, że wygra w pierwszej turze. W najgorszym razie druga tura miała być tylko formalnością. Żartowano, że aby przegrać musiałby przejechać po pijaku, na przejściu dla pieszych, zakonnicę. I choć do tego nie doszło, to wylądował na deskach, podobnie jak przeciwnik Pudzianowskiego na ostatniej gali KSW. Nie pomogło wsparcie mediów, dziennikarzy, osób ze świata sportu, kultury i polityki. Im więcej było w ostatnim tygodniu tych głosów wsparcia, tym większe miałem obawy, że efekt będzie odwrotny. Że „masy” nie posłuchają się elit i zrobią na przekór. Nie tyle nawet Bronisławowi Komorowskiemu, co Platformie Obywatelskiej, którą on reprezentuje. Partii, którą po ośmiu latach rządzenia Polacy są coraz bardziej zmęczeni. Partii, która do wczoraj była przekonana, że władza jest im dana raz na zawsze. Bez względu nawet na mniejsze i większe afery, z taśmową na czele. Partii, której większość polityków przestała słuchać obywateli, spotykać się z nimi, tłumaczyć. Po prostu być wśród ludzi.
Bronisław Komorowski popełnił ogromny błąd zaniechania i złego doboru ludzi. Gorszą kampanię od niego miała tylko Magdalena Ogórek, ale ona po prostu odleciała i swego sztabu nie słuchała w ogóle. Już samo wybranie kotylionu na logo kampanii prezydenta trąciło sarmackim zaściankiem i było sprzeczne z głoszoną przez Platformę postępowością. Potem było już tylko gorzej. Przede wszystkim zbyt późne wyjście do ludzi, pompatyczność i sztywność w bezpośrednich kontaktach z nimi natychmiast wyławiane i przekazywane sobie głównie przez młodych w internecie. Nie mówiąc już o absurdzie referendum w sprawie JOW-ów.
Pisać by można długo, ale nie w tym rzecz. Otóż nie mogę pojąć, dlaczego sztabowcy Bronisława Komorowskiego nie zaczerpnęli z doświadczeń referendum warszawskiego? To był doskonały poligon doświadczalny dla Hanny Gronkiewicz-Waltz i warszawskiej Platformy Obywatelskiej. Po początkowej dezorientacji prezydent Warszawy zmobilizowała się i rozpoczęła naprawdę aktywną kampanię, która trwała ponad rok – aż do wyborów samorządowych. Była obecna wszędzie i wprowadziła rozwiązania, o których wcześniej nie chciała nawet słuchać, jak chociażby budżet partycypacyjny. Po początkowych drwinach i niedowierzaniu warszawiacy uznali, że pani prezydent naprawdę się zmieniła i wybrali ją na trzecią kadencję. Bronisław Komorowski powinien pójść tą samą drogą. Nie zrobił tego ani on, ani jego współpracownicy i Platforma zapłaciła ogromną polityczną cenę.
Sebastian Wierzbicki
przewodniczący SLD w Warszawie
www.sebastianwierzbicki.pl