Prosto z mostu

Brzmienie ciszy

Historia z przedłużeniem ciszy wyborczej w dniu II tury wyborów Prezydenta RP kompromituje nie Państwową Komisję Wyborczą, jak twierdzili lubiący utarte szlaki myślenia komentatorzy, ani nawet nie instytucję ciszy wyborczej, choć oczywiście gdyby jej nie było, to i nie byłoby całej sprawy. Historia ta pokazuje, na czym polega generalny problem z polskim sądownictwem.

W jednej z obwodowych komisji wyborczych zdarzył się nieszczęśliwy wypadek: zmarła kobieta. Z tego powodu lokal został na półtorej godziny zamknięty, następnie wydłużono w tej komisji o półtorej godziny czas głosowania i w konsekwencji wydłużono ciszę wyborczą w całej Polsce. Wbrew temu, co pisali dziennikarze, czasu głosowania nie wydłużyła PKW, bo to nie jej kompetencja. O tym, co robić w przypadku nadzwyczajnych wydarzeń, decyduje obwodowa komisja wyborcza, za zgodą okręgowej komisji wyborczej. Kodeks wyborczy przewiduje, że głosowanie może - nie musi - zostać „przerwane, przedłużone albo odroczone do następnego dnia”. To przepis przydatny w przypadku jakiegoś wycieku gazu czy zawalenia się dachu. Kodeks wyborczy zawiera całą procedurę na taką okoliczność: należy zamknąć i opieczętować drzwi lokalu, poinformować wyborców, kiedy będą mogli przyjść zagłosować, itd.

Tu z niczym takim nie mieliśmy do czynienia. O ile przerwanie głosowania było zrozumiałe, to nie było powodu do wydłużania czasu otwarcia lokalu. Przerwa trwała półtorej godziny i zakończyła się o 19.00, na dwie godziny przed planowym zamknięciem lokalu. Do 21.00 wszyscy chętni z pewnością mogliby zagłosować. Jak zresztą teraz wiemy, w dodatkowym czasie po 21.00 zagłosować przyszło zaledwie 15 osób. Trzeba podkreślić, że kodeks wyborczy nie określa, jak długo głosowanie ma trwać. Przerwanie go na godzinę nie oznacza, że trzeba je o tyle samo przedłużyć, jak mecz piłki nożnej.

Za zamieszanie nie należy winić obwodowej komisji wyborczej, złożonej ze zwykłych obywateli, niekoniecznie biegłych w przepisach. Ich decyzja została jednak zatwierdzona przez okręgową komisję wyborczą, która składa się z zawodowych sędziów, powoływanych przez samego ministra sprawiedliwości. To lepsza selekcja, niż do przeciętnego sądu drugiej instancji. To to grono faktycznie zdecydowało o nieszczęsnym przedłużeniu czasu głosowania; przypuszczam nawet, że sugerując to rozwiązanie komisji obwodowej, działającej wszak w dużym stresie.

Sędziowie działali asekurancko, nie kierując się interesem społecznym ani nie zastanawiając się nad skutkami swojej decyzji. Półtorej godziny? Najwyżej wszyscy poczekają. To typowy obraz każdego polskiego sądu. Głosowanie, cisza wyborcza to tylko sztafaż.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl