Prosto z mostu
Kampania wyborcza pozostawiła nas z trzema tematami ustrojowymi, o których nie powinniśmy w zamieszaniu politycznym zapomnieć. Pierwszy raz w poważnej debacie publicznej zaistniał postulat wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Większość polskich wyborców dopiero dzięki tej kampanii dowiedziała się o istnieniu takiego systemu wyborczego. Niestety, gdy promujący je Paweł Kukiz okazał się zagrożeniem dla Bronisława Komorowskiego i Janusza Korwina-Mikke, JOW stały się celem wściekłych ataków. Wbrew logice, próbowano wykazywać bezsens JOW na podstawie wyników ostatnich wyborów w Wielkiej Brytanii. Posuwano się nawet do kłamstw: znany naukowiec „Gazety Wyborczej” dr hab. Radosław Markowski dowodził, że „cały świat odchodzi od JOW”, gdy tymczasem jest dokładnie na odwrót: z systemu JOW zrezygnowano tylko raz, we Francji w wyborach 1986 r., i wrócono do niego pośpiesznie już w następnej kadencji. Niezależnie od obecnych licytacji politycznych, mających na celu pozyskanie wyborców, zwolennicy JOW będą musieli przed jesiennymi wyborami przeprowadzić dużą akcję edukacyjną, wyjaśniającą narosłe w ostatnich tygodniach kłamstwa i mity.
Po drugie, niektórych kandydatów, tzw. antysystemowych, odsądzano od czci i wiary zarzucając im, że obiecują zmiany sprzeczne z konstytucją. Faktycznie, kandydat na Prezydenta RP obejmując urząd przysięga, że „dochowa wierności postanowieniom Konstytucji”, inaczej niż posłowie, którzy tylko ślubują przestrzegać Konstytucji - takiej, jaka ona w danym momencie dziejowym jest. Prezydent nie powinien więc zamyśliwać zmian w Konstytucji, gdyż jest to rolą parlamentu. Rzecz w tym, że niemal wszyscy kandydaci na prezydenta, począwszy od Bronisława Komorowskiego, tę zasadę łamali: albowiem zmiany Konstytucji wymaga tak wprowadzenie euro, jak i wprowadzenie monarchii. Tę sprzeczność należy jakoś rozwiązać.
Po trzecie wreszcie, w tej kampanii prezydenckiej dzięki nowym mediom elektronicznym po raz pierwszy mieliśmy dość pełną informację o wszystkich zarejestrowanych kandydatach (naprawdę po raz pierwszy: kto np. pamięta, jak wyglądał i kim był kandydat z 2010 r. Ziętek?). Tym razem wszyscy zobaczyli, że wśród kandydatów jest osoba chora psychicznie, skądinąd wykształcona i dość elokwentna. Dla każdego, kogo wiedza o psychiatrii wykracza poza „Lot nad kukułczym gniazdem”, choroba kandydata była jednak oczywista. Problem można rozwiązać albo ograniczając wolność wypowiedzi kandydatów - co wiedzie demokrację na manowce - albo zmieniając sposób rejestracji kandydatów. Zbiórka podpisów jest anachroniczna. Żenujący zwłaszcza jest fakt, iż pięciu z jedenastu kandydatów uzyskało poparcie niższe, niż wynikałoby to z liczby zebranych przez nich podpisów. Ten system trzeba zmienić.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl