W poprzednim numerze opublikowaliśmy pierwszą część historii rodu młynarzy spod Kalisza, osiadłych na Pradze, budowniczych kilku domów na ulicy Stalowej. Dziś kontynuujemy opowieść o rodzinie Rabęckich, która zaczynając od młynarstwa, zasłużyła się na polu polskiej radiofonii i telewizji.
Powrót do młynarskich tradycji
Leokadia i Radzisław Rabęccy mieli pięcioro dzieci. Najstarsza była jedyna córka, Helena (ur. 1886), która w 1919 r. wyszła za mąż za Kazimierza Krowickiego. Następnie rodzili się chłopcy: Ignacy (1888), Henryk (1894), Władysław (1899) i Mieczysław (1901). To właśnie Ignacy powrócił do młynarskich tradycji swoich przodków. W 1909 r. podjął pracę w praskiej firmie Towarzystwo Akcyjne „Warszawski Młyn Parowy”, znajdującej się przy ulicy Objazdowej 2. Kompleks obiektów, w skład którego wchodziły: młyn, spichlerz, magazyny, portiernia z budynkiem biurowo-mieszkalnym, został wzniesiony w latach 1899-1900. Ignacy Rabęcki zaczął pracować tam początkowo jako księgowy, by w latach 30. XX w. stać się prokurentem spółki. W okresie II Rzeczpospolitej głównym akcjonariuszem firmy był żydowski przedsiębiorca Fiszel Bankier. Ignacy, podobnie jak ojciec skrupulatny i dokładny, bardzo dbający o sprawy firmy, cieszył się jego wielkim zaufaniem.
W 1914 r. Ignacy ożenił się z Leokadią Cisłowską. Po ślubie młodzi zamieszkali na terenie młyna, w budynku usytuowanym wzdłuż ul. Objazdowej. Na jego parterze było biuro młyna, a nad nim trzy piętra z mieszkaniami pracowników. Tam przeżyli szczęśliwie czas I wojny światowej. Mieli dwie córki: Marię, ur. w 1915 i Henrykę - ur. w 1921 roku. Kres unormowanemu i dostatniemu życiu przyniósł wybuch wojny we wrześniu 1939 roku. Młyn, uznany za obiekt strategiczny, został zbombardowany i zniszczony. Pożar objął magazyn i budynek biurowo-mieszkalny. Firma przestała funkcjonować. Rabęccy stracili miejsce pracy, dach nad głową i cały swój dobytek. Zamieszkali w jednym pokoju u ojca, na Małej, a kiedy zwolniło się mieszkanie w kamienicy przy Stalowej 12, cała rodzina tam się przeniosła. Ignacy zajął się administrowaniem rodzinnych domów, a w pewnym momencie założył ze starszą córką sklep z artykułami papierniczymi i tak przeżyli okupację.
Ślad katyński
Henryk, urodzony w 1894 roku w domu przy Środkowej 16, w 1915 roku skończył rosyjskie praskie Gimnazjum Filologiczne (od 1915 r. gimnazjum im. Władysława IV). Po maturze wyjechał do Charkowa, i rozpoczął studia na tamtejszej politechnice. Jednak toczyła się już wojna, więc jako student został zmobilizowany i wcielony do rosyjskiego wojska. Służył w piechocie. W lutym 1917 roku został ranny w bitwie pod Nowicą. Po tym wydarzeniu przebywał w szpitalu wojskowym w Charkowie. W tym czasie dostał nominację na podporucznika. Po wkroczeniu Niemców na Ukrainę został osadzony w obozie jenieckim w Hindenburgu. Zwolniony stamtąd, jako inwalida, w lipcu 1918 roku wrócił do Warszawy. W grudniu tegoż roku zgłosił się do wojska, tyle, że już do polskiego. Rozpoczął służbę w Sztabie Generalnym WP. W 1922 roku awansował do stopnia kapitana. Rok później ożenił się z Janiną Marchwińską, prażanką z ulicy Kościelnej, obecnie Wrzesińskiej. Do 1930 roku mieszkali z rodzicami Henryka na Małej 7.
Henryk Rabęcki specjalizował się w obronie przeciwgazowej: wykładał w Wojskowej Szkole Gazowej na Marymoncie i był autorem broszurki pt. „Sposoby samoobrony lotniczo-gazowej (wskazówki dla ludności)”. W 1938 roku został majorem. W momencie wybuchu wojny służył w Modlinie. W czasie ostrzału twierdzy został ranny. Wraz z innymi żołnierzami w podobnym stanie, drogą przez Warszawę, ewakuowano go na Wschód. To właśnie wtedy, podczas postoju na Dworcu Wschodnim, żona Janina widziała go po raz ostatni. 17 września ewakuowani znaleźli się na terenie zajętym przez armię radziecką. Nie wiadomo było, gdzie ich wywieziono. Rodziny łudziły się, że gdzieś są, że wrócą. Dopiero po latach okazało się, że wraz z innymi oficerami trafił do obozu w Starobielsku. W 1940 roku został przewieziony do Charkowa i tam bestialsko zamordowany w siedzibie NKWD. Pochowany został we wspólnej mogile, w pobliskim lesie na Piatichatkach. Obecnie jest tam Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu.
Życie dla radia
Następny syn Leokadii i Radzislawa Rabęckich, Władysław Daniel, urodzony w 1899 roku, trochę w inny sposób niż starszy brat, ale również niesamowicie zasłużył się dla Polski. Podobnie jak Henryk, uczęszczał najpierw do rosyjskiego Gimnazjum Filologicznego na Pradze, później do Gimnazjum im. Władysława IV, gdzie w czerwcu 1917 r. zdał maturę. W tym samym roku rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, które po roku przerwał, by zgłosić się jako ochotnik do Wojska Polskiego, gdzie służył początkowo w batalionie radiotelegraficznym 1. pułku łączności, a później, już jako podchorąży, w Centralnych Zakładach Radiotelegraficznych WP. Ostatecznie wojsko opuścił w stopniu podporucznika wojsk łączności. Jako tzw. akademik urlopowany, podjął przerwane studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki i w 1925 r. otrzymał tytuł inżyniera elektryka.
W tym samym roku w Polsce, po okresie badań i eksperymentów, 1 lutego w Forcie Mokotowskim rozpoczęła działalność rozgłośnia Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie. Władysław, prosto po studiach, wszedł w tę pionierską, rozwijającą się dziedzinę. Zaczął pracować jako kierownik próbnej stacji radiofonicznej PTR, które jeszcze w tym samym roku przekształciło się w spółkę Polskie Radio. Z tą instytucją Władysław związał swoje życie, przyczyniając się do rozwoju bazy technicznej radiofonii, a następnie telewizji w Polsce. Był współtwórcą wielu radiostacji, m.in. w Krakowie, Łodzi, Warszawie, Poznaniu, Katowicach i Toruniu. Uruchomieniu nowej stacji w Łucku oraz dokończeniu prac związanych z budową radiostacji o mocy 550 kW w Raszynie, przeszkodził wybuch II wojny światowej.
Wojenny kataklizm zmienił spokojne i dostatnie życie Władysława i jego rodziny. Od 1930 roku był żonaty z Jadwigą Hoch, mieli 8-letnią córkę Irenę. Mieszkali w bardzo dobrej dzielnicy, przy ulicy Litewskiej. Po kapitulacji Warszawy ten rejon miasta spodobał się Niemcom, którzy zaczęli tworzyć dzielnicę niemiecką. Rabęccy zostali zmuszeni do opuszczenia mieszkania. Wrócili na Pragę i zamieszkali u rodziców, na Małej.
W pierwszym roku okupacji, kiedy Polskie Radio przestało działać, a posiadanie radioodbiornika groziło śmiercią, Władysław prowadził własny zakład pod firmą „Instalacje elektryczne” inż. W. Rabęcki. Później, aż do lipca 1944 roku pracował w Państwowych Zakładach Tele- i Radiotechnicznych, tzw. Dzwonkowej na ul. Grochowskiej. Wiosną 1943 roku, za umożliwienie ucieczki podwładnym biorącym udział w budowaniu tajnej radiostacji dla ruchu oporu, został aresztowany i uwięziony na Pawiaku. Po miesiącu zwolniony, podjął znów pracę i tak dotrwał do lata 1944. 23 sierpnia Niemcy zarządzili ewakuację wszystkich mężczyzn z Pragi. Władysław, po przejściu przez obóz w Pruszkowie, zamieszkał w Gorzkowicach koło Piotrkowa.
We wrześniu 1944 roku na Szmulkach, przy ulicy Śnieżnej uruchomiono doraźnie radiowęzeł, który nadawał komunikaty poprzez sieć głośników ulicznych. Władysław na początku 1945 roku wrócił do Warszawy i od razu zgłosił się do pracy przy tym radiowęźle. W styczniu 1945 r. urządzenia z ulicy Śnieżnej przeniesiono do budynku przy Targowej 63 i uruchomiono tam małe studio. 16 marca nadano z niego pierwszą powojenną audycję poprzez radiostację umieszczoną na wagonach kolejowych, ustawionych przy ulicy Ratuszowej 3, na terenie Ogrodu Zoologicznego.
Od 1 lutego Władysław Rabęcki przez prawie 10 lat był naczelnym inżynierem Działu Urządzeń Nadawczych, a następnie dyrektorem Biura Technicznego Polskiego Radia, kierując z właściwą sobie energią odbudową urządzeń radiofonicznych. Odbudowywał te wszystkie radiostacje, które przed wojną tworzył. W 1954 r. przeniósł się do Ministerstwa Łączności, jednak kiedy rozpoczęła się era telewizji, porzucił urzędnicze stanowisko i włączył się w tworzenie Ośrodka Telewizyjnego w Warszawie, którego został dyrektorem.
Dużo czasu poświęcał też pracy dydaktycznej, prowadząc na Politechnice Warszawskiej wykłady z zakresu radiotechniki wielkiej częstotliwości. Był autorem wielu publikacji, jak również tłumaczem z języka francuskiego prac popularnonaukowych. W 1969 r. został laureatem Złotego Mikrofonu, nagrody przyznawanej wybitnym radiowcom. Zmarł 17 lipca 1969 roku. Pochowany został na Cmentarzu Bródnowskim w grobie rodzinnym, razem z rodzicami i rodzeństwem.
Poliglota
Najmłodszy z braci Rabęckich, Mieczysław (ur. 1901), w 1919 r. też ukończył praskie Gimnazjum Filologiczne (już wówczas im. Władysława IV). Był typem oryginała. W sierpniu 1920 roku, spontanicznie, bez wiedzy rodziców, zgłosił się na ochotnika do wojska, do Legii Akademickiej. Legenda rodzinna głosi, że wtedy zaraził się gruźlicą. Rzeczywiście, wkrótce potem zaczął chorować. Możliwe, że choroba nie pozwoliła mu skończyć studiów. Interesował się przeróżnymi rzeczami i sam zgłębiał różne dziedziny wiedzy, na przykład sam nauczył się japońskiego.
Był poliglotą. Niemiecki musiał znać perfekt, skoro w czasie okupacji opracował i, o zgrozo, zgłosił władzom niemieckim reformę pisowni języka niemieckiego. Nie założył rodziny, przez cały czas mieszkał z rodzicami na Małej. W okresie niemieckiej okupacji był szefem blokowego komitetu obrony przeciwlotniczej. Zmarł na gruźlicę w 1944 roku. I tak oto, w drugim pokoleniu skończyła się historia praskiego rodu Rabęckich, bo żaden z synów Radzisława nie miał męskiego potomka.
Nie znaczy to, że w rodzinie nie było dalszych ciekawych postaci. Ich losy związane są z pokoleniem córek Ignacego Rabęckiego, Marii i Henryki, oraz córki Władysława - Ireny, a dużą rolę w rodzinnej historii odegrała, zbudowana przez dziadka Radzisława, kamienica przy ul. Stalowej 12.
Młodzież ze Stalowej
Po zniszczeniu, w dramatycznych okolicznościach, młyna przy Objazdowej we wrześniu 1939 r., Ignacy Rabęcki z żoną i córkami zamieszkał najpierw u ojca na Małej, a później na Stalowej 12. Mieszkała tam również siostra Ignacego, Helena wraz z mężem Kazimierzem Krowickim i dziećmi, Janem i Zofią. Dziewiętnastoletni Jan Krowicki, powołany na początku wojny do wojska, zginął pod Warką, natomiast jego siostra Zofia bardzo się zżyła z przeniesioną raptownie w nowe środowisko, po utracie dotychczasowego domu, kuzynką Henryką.
W tej samej kamienicy mieszkał też przyjaciel Jana Krowickiego, Stanisław Mierowski. Rodzice jego sprowadzili się do Warszawy w 1919 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, z Wiednia, gdzie ojciec Stanisława był urzędnikiem. Nie był to jednak przypadek, że zamieszkali właśnie na Stalowej 12. W tym samym młynie parowym, w którym zatrudniony był Ignacy Rabęcki, pracowała też kuzynka mamy Stanisława. Prawdopodobnie za jej pośrednictwem, Ignacy zasugerował poszukującym mieszkania przybyszom z Wiednia, osiedlenie się na Stalowej.
Młodzi z kamienicy Stalowa 12 znali się i przyjaźnili. Znajomość Henryki Rabęckiej i Stanisława Mierowskiego przekształciła się w miłość. W 1942 r. wzięli ślub w kościele Matki Boskiej Loretańskiej, który od 1941 r. był parafią dla Nowej Pragi. Zamieszkali oczywiście na Stalowej. W końcu 1943 roku urodził im się syn Stefan.
Stanisław Mierowski skończył szkołę Wawelberga-Rotwanda. W okresie okupacji Niemcy zachowali ją pod nazwą Państwowej Szkoły Mechanicznej, traktując jako szkołę zawodową. Była to jednak szkoła na bardzo wysokim poziomie, gdyż znalazło tam zatrudnienie gros profesorów Politechniki Warszawskiej. Po wojnie, w 1947 r. wszystkim absolwentom nadano tytuł inżyniera. Po skończeniu szkoły Stanisław Mierowski został skierowany do pracy do niewielkiej firmy niemieckiej, znajdującej się przy ul. Okopowej, jako kierownik warsztatów. W tym charakterze pracował do Powstania. 23 sierpnia, ewakuowany z Pragi przez most pontonowy do Pruszkowa, został następnie zesłany do obozu Stutthof.
Przeżył dzięki swojemu zawodowi. Na terenie wsi Stutthof działała firma niemiecka, związana z elektrycznością. Brakowało im ludzi do pracy. Stanisław został tam skierowany. Traktowany był więc trochę na innych zasadach, w obozie tylko nocował. Tak przetrwał do końca wojny. Po wyzwoleniu obozu 9 maja 1945 roku i po trzech tygodniach wędrówki, wrócił do Warszawy i został zatrudniony w Polskim Radiu. W tym czasie bowiem Władysław Rabęcki już był na miejscu i rozkręcał firmę. Wciągnął do pracy męża swojej bratanicy, który od tamtej pory cały czas już pracował w pionie technicznym radia, a potem telewizji. Po przejściu na emeryturę Wladysława Rabęckiego, objął po nim stanowisko dyrektora Biura Służby Technicznej Polskiego Radia i Telewizji.
Z radiem związani byli również inni członkowie rodziny, tzn. druga bratanica Władysława Rabęckiego, siostra Henryki Mierowskiej, Maria, która wyszła za satyryka i dziennikarza radiowego, Jerzego Medyńskiego, oraz córka Heleny Rabęckiej, Zofia Krowicka-Janowiec, która pracowała w firmie produkującej gramofony i podzespoły telewizyjne „Fonica”. Jedyna córka Władysława Rabęckiego, Irena Jadwiga Rabęcka nie poszła w ślady ojca, została historykiem. Wyszła za mąż za plastyka Władysława Brykczyńskiego, specjalizującego się w grafice książkowej. Mają dwóch synów: Jana Władysława i Macieja.
Nie poszedł też w ślady stryjecznego dziadka i ojca Stefan Mierowski, syn Henryki Rabęckiej i Stanisława Mierowskiego. Został ekonomistą, ale z zamiłowania jest historykiem. Zbiera rodzinne pamiątki i to właśnie dzięki niemu mogliśmy poznać dzieje tej niezwykłej praskiej rodziny, która przebywszy długą drogę od wiatraka do radia, zasłużyła się dla polskiej radiofonii i telewizji.
Joanna Kiwilszo
fotografie pochodzą ze zbiorów rodzinnych.