Historia praskich rodów
W tym roku mija 90 lat od nadania pierwszej eksperymentalnej audycji przez rozgłośnię Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie, które później przekształciło się w spółkę o nazwie Polskie Radio. W dzieło wdrażania w naszym kraju jednego z najbardziej doniosłych osiągnięć ludzkości, jakim był wynalazek radia i telewizji, zaangażowana była, wywodząca się z młynarskich tradycji, praska rodzina Rabęckich.
Co ma radio do wiatraka?
Pomysł przesyłania dźwięku i obrazu pojawił się na świecie w drugiej połowie XIX wieku w wyniku odkrycia fal elektromagnetycznych oraz zjawiska fotoelektrycznego. Czy wieści o tych epokowych odkryciach dochodziły do Kongresówki? Czy ogrodnik spod Kalisza, Ignacy Rabęcki mógł przypuszczać, że jego wnuk będzie współtwórcą radiofonii i telewizji w wolnym kraju? Mało prawdopodobne. A jednak decyzje życiowe młodego Ignacego pozwalały przypuszczać, że sam, będąc nietuzinkową postacią, założy rodzinę, która dużo osiągnie.
Na wieść o wybuchu powstania w Wielkim Księstwie Poznańskim w 1848 roku, Ignacy Rabęcki jako dwudziestodwuletni człowiek, przekroczył nielegalnie granicę zaborów i włączył się do walki. Jak wiadomo, powstanie zostało stłumione, a wyłapanych poddanych rosyjskich Prusacy odstawili na granicę do dyspozycji carskich władz. Ignacy został osadzony w Cytadeli Warszawskiej i w wyniku trwającego około roku śledztwa, prowadzonego przez okrytą złą sławą wszechwładną Komisję Śledczą, skazany na 10 lat przymusowej służby wojskowej. Transportowany pieszo etapami aresztanckimi, po wielotygodniowej wędrówce, dotarł do Orska, gdzie odbywał karną służbę wojskową w Korpusie Orenburskim. W armii carskiej dosłużył się stopnia podoficerskiego. W wyniku amnestii, po 8 latach wrócił w rodzinne strony, gdzie jednak pozostawał pod tajnym dozorem policyjnym.
W tym czasie w okolicach Kalisza było dużo osadników niemieckich. Ignacy, mimo sprzeciwu rodziny, ożenił się z ewangeliczką, o 16 lat młodszą od siebie, Marią Huff. Musiała to być szalona miłość, skoro przezwyciężyła religijne oraz narodowe różnice i uprzedzenia, a jej owocem było dwoje dzieci: Radzisław i Gabriela. Mieszkali w małej miejscowości pod Kaliszem, Kakawie.
Połączyła ich mąka
W rodzinie Huffów było dużo młynarzy. Fakt ten będzie miał w historii rodziny duże znaczenie. Pewne zawody są bowiem przekazywane z pokolenia na pokolenie. I tak, urodzony w 1863 roku Radzisław Piotr, kiedy skończył kilkanaście lat, poszedł na naukę zawodu młynarza do miasteczka Koźminek. W 1880 roku uzyskał stopień czeladnika młynarskiego i właściwie w tym momencie zaczyna się historia rodziny, bo właśnie młynarstwo stało się podstawą kariery i bogactwa Radzisława.
Nie wiemy, z jakich powodów Radzisław postanowił udać się do Warszawy. Pewnie czuł, że tam czeka go lepsza przyszłość. Osiedlił się w podwarszawskiej osadzie Koło, które, podobnie jak podmiejska Wola, stanowiło centrum młynarskie, zaopatrujące Warszawę w mąkę i produkty mączne. Stały tam dziesiątki wiatraków, zwanych koźlakami, ze względu na element konstrukcyjny, podtrzymujący pionową oś wiatraka, a zwany kozłem. Właśnie w wolskich firmach młynarskich Radzisław przepracował pięć lat w swoim zawodzie.
W trakcie pracy poznał swoją przyszłą żonę, młodszą o pięć lat, Leokadię z Pinkowskich, która pracowała w firmie handlowej, zajmującej się obrotem produktami młynarskimi. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach dokładnie się poznali, ale można powiedzieć, że połączyła ich mąka.
W 1885 roku wzięli ślub, i to nie byle gdzie, bo w Katedrze św. Jana. Leokadia mieszkała bowiem w tym czasie przy Rynku Starego Miasta, gdyż jej matka wyszła ponownie za mąż za członka znanej warszawskiego rodziny rzemieślniczej Białowąsów. Jednak młodzi nie zostali na Starym Mieście – mieli inne plany. Teraz byśmy powiedzieli, że zrobili rozeznanie rynku i postanowili osiedlić się na Pradze.
W tym czasie Praga zaczęła się rozwijać, głównie dzięki kolei. W latach 60. XIX wieku oddano do użytku dwie linie kolejowe: warszawsko-petersburską i warszawsko-terespolską. W 1874 roku zbudowano kolej nadwiślańską. Na Pragę ściągali nowi, przedsiębiorczy ludzie. Wśród nich Leokadia i Radzisław Rabęccy. Właśnie mija 130 lat ich związku z Pragą.
Doświadczenie Leokadii w handlu okazało się bardzo cenne w realizacji ich planów. Założyli sklep z artykułami mącznymi przy Środkowej nr 16 i zamieszkali w tym samym domu, na tyłach sklepu. To był strzał w dziesiątkę. Na początku lat 80. XIX wieku Nowa Praga była jeszcze osadą podmiejską, ale w 1891 r. została włączona w granice Warszawy. I wtedy nastąpił jej gwałtowny rozwój. Powstała Stalownia, parcelowano posesje, na których budowano domy.
Około 1896 roku Rabęccy przenieśli swoją firmę w lepszy punkt – na róg Stalowej i Czynszowej, do domu należącego do Leopolda Daaba, właściciela firmy powozowej i, tak jak poprzednio, na tyłach sklepu zamieszkali. Ten dom miał wówczas numer 14 (obecnie Stalowa 30), ponieważ Stalowa zaczynała się od Konopackiej, a odcinek między dzisiejszą Inżynierską a Konopacką – po prostu nie istniał. Kiedy w latach 90. XIX w. wytyczono wreszcie tę ulicę, nazwano ją Nowostalową. Istniała ona obok Stalowej, z własną numeracją, do lat 20. XX wieku. Dopiero po odzyskaniu niepodległości, w roku 1923, kiedy porządkowano nazwy ulic i ich numerację, zlikwidowano Nowostalową i zaczęto numerację od Inżynierskiej.
Budowniczowie Nowej Pragi
Radzisław i Leokadia prowadzili sklep do 1910 roku. Interes musiał być opłacalny, skoro udało im się zgromadzić kapitał, pozwalający na zakup kilku parceli w okolicy. W 1897 roku powstał ich pierwszy dom na rogu Stalowej (ówczesnej Nowostalowej) i Konopackiej. Ponieważ ulica dopiero się tworzyła i nie miała formalnej numeracji, dom otrzymał numer wg numeracji policyjnej – Konopacka 11. Kiedy już wytyczono Nowostalową, adres zmienił się na Nowostalową, a potem Stalową 14. Skromna, trzypiętrowa kamienica rozpoczynała nowy odcinek Stalowej.
W 1910 r. wystawili drugi dom, również na Stalowej, na posesji pod numerem 10. Osobliwość tego budynku polegała na tym, że nie miał bramy wjazdowej tylko wąskie wejście na podwórze. Cała rodzina, wówczas już 7-osobowa (było już pięcioro dzieci) zamieszkała na pierwszym piętrze nowej kamienicy. W 1912 powstał kolejny dom, przy Stalowej 12.
W latach 1908-1913 Rabęccy zbudowali czwarty dom. Ta ostatnia kamienica, z którą zresztą najbardziej byli związani, była dwufrontowa, tzn. wychodziła na dwie ulice: na Stalową i na Małą. Od strony Stalowej była to posesja nr 8, ale choć Stalowa była ulicą większą, reprezentacyjną i stanowiła oś Nowej Pragi, dom otrzymał adres Mała 7. Kiedy w 1913 zakończyła się budowa, cała rodzina przeniosła się ze Stalowej 10 właśnie na Małą.
W pewnym momencie, około 1910 roku, Leokadia i Radzisław ostatecznie zrezygnowali z handlu artykułami mącznymi, a zajęli się zarządzaniem i administracją kamienic. Okres I wojny światowej był bardzo ciężki. W 1915 roku, wypierani przez Niemców Rosjanie, uciekając, zabierali ze sobą całe zakłady przemysłowe wraz z obsługą przymusowo ewakuowaną. Warszawa opustoszała, wiele mieszkań stało pustych. Podobnie niełatwe, również dla kamieniczników, były pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości. Inflacja szalała, nastąpiło zubożenie społeczeństwa.
Mimo że po wybuchu wojny w 1914 roku dom przy Stalowej 10 został sprzedany, z trzema też było dużo pracy. Trzeba było te domy utrzymać, dbać o nie, wykonywać bieżące remonty. Pod koniec lat 20. XX wieku sytuacja się ustabilizowała. Rabęccy, chociaż mieli administratorów, sami czuwali nad wszystkim. Radzisław był bardzo skrupulatny i dokładny. Trafnie opisał go Paweł Elsztein, mieszkaniec domu przy Małej 7, jako pana „z wąsami i surowym obliczem, zawsze z laską w ręku”, który interesował się każdym szczegółem, „dbał o swe domy w sposób dziś nie notowany”. Kiedy we wrześniu 1939 roku uszkodzony został narożnik kamienicy przy ul. Stalowej 14, natychmiast, mimo wojny, podjął remont domu i naprawił uszkodzenie.
W domu przy Małej 7 Leokadia i Radzisław Rabęccy mieszkali do końca życia. Pierwsza, w 1941 roku, zmarła Leokadia, Radzisław zaś – w listopadzie 1944 roku, już po tzw. wyzwoleniu Pragi przez wojska radzieckie. Ostatnie miesiące 1944 roku były dla prażan paradoksalnie bardzo ciężkie, gdyż cały czas trwał ostrzał ze strony niemieckiej, z lewego brzegu, gdzie toczyło się Powstanie. Ludzie żyli w piwnicach, bo wyjście groziło śmiercią. Dlatego smutna była ostatnia droga Radzisława. Zmarłego zawieziono na Cmentarz Bródnowski na zwykłym konnym wozie, a w pogrzebie uczestniczyła z rodziny tylko jedna osoba.
cdn.
Joanna Kiwilszo
Zdjęcia pochodzą
ze zbiorów rodzinnych.