Prosto z mostu
Samorządowa kampania wyborcza powoli się rozkręca. Wydaje się, że coraz większe znaczenie będą w niej mieli nie politycy partyjni, lecz działacze społeczni zaangażowani w pracę dla swojego miasta. Najwyższy czas - samorząd bowiem powinien być chroniony przed sporami aksjologicznymi, rozpalającymi emocje w Sejmie i w programach telewizyjnych. Aksjologiczne spory o tzw. wartości są oczywiście ważne, ale nie powinny zdominować spraw zagospodarowania przestrzennego, dostępności opieki zdrowotnej czy odbioru śmieci - a tym zajmuje się samorząd terytorialny.
Nie wiem, czy to schematyzm myślenia, czy też zapatrzenie w którąś z partii powoduje, że część dziennikarzy próbuje wybory samorządowe na siłę upartyjnić. Mimo iż w wielu miastach, w tym w Warszawie, swój udział w wyborach zapowiadają silne ruchy społeczne i środowiska pozapartyjne, w gazetach roi się od tytułów w rodzaju „Partie przygotowują się do wyborów”. Siłą rzeczy, w tak zatytułowanych tekstach przedstawia się wyłącznie kandydatów partyjnych, przemilczając pozostałych.
Do absurdu doprowadziła to podejście „Gazeta Wyborcza”. Kilka dni temu w artykule „Pojedynki prezydenckie w miastach” omawiając Poznań pominięto faworyta tamtejszych wyborów, bezpartyjnego prezydenta Ryszarda Grobelnego, wymieniając za to mniej znanych kandydatów PO, PiS i SLD. Niech jednak tylko bezpartyjny prezydent, np. Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu czy Jacek Majchrowski w Krakowie, uzyska poparcie jakiejś partii, dziennikarze zaraz o nim napiszą. Najwyraźniej dopiero wtedy będą wiedzieli, w jaką szufladę go zapakować.
Niestety - dla dziennikarzy szukających prostych opisów rzeczywistości - wyborów samorządowych nie da się tak poszufladkować. W Warszawie liczącym się kandydatem na prezydenta miasta jest burmistrz Piotr Guział, popierany przez Warszawską Wspólnotę Samorządową. Początkowo dziennikarze, zajrzawszy mu w życiorys, potraktowali go jako kolejnego kandydata lewicy. Ale Piotr Guział kandydatem lewicy nie jest, zważywszy na to, iż w Warszawskiej Wspólnocie Samorządowej można łatwo dostrzec osoby niegdyś kojarzone z prawą stroną sceny politycznej. Ich i Piotra Guziała wspólną cechą jest niechęć do partyjnictwa w samorządzie, bez względu na barwy. Są w tym bardziej wiarygodni od osób, które nigdy w żadnej partii nie były i po prostu nie wiedzą, jak to jest - musieć podporządkowywać się instrukcjom władz partyjnych, wbrew interesowi mieszkańców. A w samorządzie nie ma nic gorszego.
Piotr Guział i Warszawska Wspólnota Samorządowa dzięki swej dynamice, znanej z ubiegłorocznego referendum, mogą w stolicy przebić mur partyjny, utworzony wokół ratusza solidarnie przez PO, PiS i SLD. Mur tak chętnie wykorzystywany przez dziennikarzy.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl