Fundacja noga w Łapę
ciemność
brak powietrza
matnia
głód
wreszcie... śmierć
- to z jednej strony
światło
przestrzeń
wiatr
śpiew
- to z drugiej
„Kapituła konkursowa nagrody S3ktor za rok 2013 postanowiła nagrodzić w kategorii Ekologia i Środowisko Przyrodnicze FUNDACJĘ NOGA W ŁAPĘ. RAZEM IDZIEMY PRZEZ ŚWIAT za Projekt: Na ratunek skrzydlatym sąsiadom – ptasi patrol interwencyjny zaprasza do współpracy warszawiaków. Fundacja w dwie osoby, z pomocą kilkorga wolontariuszy, interweniowała u inwestorów dokonujących remontów, np. ociepleń budynków, w sprawie baczenia, aby przy okazji tych remontów nie zdarzały się, jak to często bywa, przypadki zamurowywania żywcem ptaków i ich lęgów. Ilekroć usłyszycie Państwo śpiew ptaka, wrócicie ze spaceru nie do cna pokąsani przez komary i meszki, pamiętajcie: to zasługa ludzi Renaty Markowskiej.
Chciałbym podkreślić, że kapituła w tym roku po raz pierwszy nagrodziła Projekt w kategorii Ekologia i Środowisko Przyrodnicze.”
Taką piękną laudację napisaną przez p. Marka Chodaczyńskiego, członka Kapituły S3ktora, usłyszałam na gali konkursu.
Ale to jeszcze nie wszystko - dostaliśmy też drugiego S3ktora: NAGRODĘ MIESZKAŃCÓW, przyznaną przez głosujących internautów! Szkoda, że to tylko nagrody honorowe, ale cieszymy się z obu, mając nadzieję, że ta odrobina sławy przyczyni się zarówno do promocji wiedzy o ptakach w mieście i idei ich bezwzględnej ochrony, jak i promocji pracy fundacji. W tym sezonie nie dostałam żadnej dotacji z miasta, więc ptasi patrol pracuje wyłącznie społecznie, choć interwencje pochłaniają 90% mojego wiosenno-letniego czasu. Znów, podobnie jak w ubiegłych, mamy PEŁNE SKRZYDŁA ROBOTY. Ptasi patrol wzywany był do interwencji już 30 razy w Warszawie i okolicach. To naprawdę katorżnicza praca, wyczerpująca zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Kto nie wierzy, zapraszam do udziału chociaż w jednej akcji. Nagrodą jest satysfakcja z dziesiątek ocalonych gniazd i lęgów, radość, że uratowane ptaki będą dalej cieszyć się życiem.
Ostatnio przeżyłam duże wzruszenie ratując gniazdo z wróblami na budynku, dla którego wprawdzie ornitolog wykonał opinię ornitologiczną, jednak budowlańcy i inwestor nie mieli ochoty stosować się do jego zaleceń. Prace miały w odpowiednim promieniu omijać siedliska ptaków do czasu zakończenia lęgów, o czym miał zawiadomić wykonawców ornitolog. Tak się nie stało. Na sąsiednim budynku dwa gniazda zostały zamurowane, ściana skończona, rusztowanie zdjęte - dowiedzieliśmy się o tym parę dni po fakcie, tam było za późno na interwencję: jeśli w gniazdach były ptaki, nie miały szans tak długo przeżyć. W drugim przypadku zdążyliśmy w ostatniej chwili. Tutaj też budowlańcy zdecydowali, że w miejscu wskazanym przez ornitologa nie ma ptaków i zatkali szczelinę będącą drzwiami do ich mieszkania. Na szczęście, wezwali autora opinii, by potwierdził ich decyzję. Ten, nie chcąc się z nią zgodzić, poprosił mnie o wsparcie. Wiedzieliśmy, że gniazdo znajduje się w szczelinie w murze pod okapem, nie wiedzieliśmy, jak głęboka i długa jest ta szczelina. Weszliśmy na rusztowanie: odsłoniłam wlot do siedliska i zobaczyliśmy trawę, liście - materiał gniazdowy. Wtedy dobiegło mnie z wnętrza ściany cichuteńkie „piii”... Miałam już pewność, że gniazdo jest czynne. Mimo to asystująca nam inspektorka nadzoru inwestycyjnego ze spółdzielni zdarła warstwę starego tynku wzdłuż okapu, by udowodnić, że się mylę. Oczom zebranych ukazał się biegnący wzdłuż okapu korytarz o szerokości kilku centymetrów. Mniej więcej metr od wlotu leżały dwa jajeczka i jedno maleńkie, nagie, różowe ciałko. Wróbelek poruszał się, otwierał dziobek, żył! Zabezpieczyliśmy gniazdo przed dostępem drapieżników i wstrzymaliśmy prace w jego pobliżu. Następnego dnia rano znów stawiliśmy się z autorem opinii pod budynkiem: przygnał nas niepokój, że spłoszeni rodzice mogli lęg porzucić. Na szczęście, po chwilach pełnych napiętego wyczekiwania zobaczyliśmy wróbla, który wskoczył w odsłonięta dziurkę. Co za ulga!
Renata Markowska
Fundacja noga w Łapę