Warszawa kołem się toczy

Rozbudowa obecnych szlaków komunikacji rowerowej, upowszechnianie ruchu rowerowego na jezdni, montowanie podpórek dla rowerzystów przed sygnalizacją świetlną – to plany na najbliższą przyszłość. Rozmawiano o nich podczas środowej debaty z cyklu Warszawa 2.0.

„Warszawa to nie wieś, żeby po niej rowerem jeździć” – to słowa Marka Wosia, rzecznika prasowego Zarządu Dróg Miejskich z 1998 r. Tak tłumaczył likwidację ścieżki rowerowej przy ul. Świętokrzyskiej. Cytat odświeżył Dominik Pucek, rowerowy aktywista, jeden z panelistów środowej debaty z cyklu Warszawa 2.0. Jego zdaniem cytat dobrze oddaje to, jak wyglądało kiedyś podejście urzędników do rowerzystów. „Nie przesadzajmy z budową ścieżek rowerowych” – to kolejny cytat, tym razem Lecha Kaczyńskiego. Wypowiedział te słowa w 2003 roku, jako prezydent Warszawy, z okazji Europejskiego Dnia bez Samochodu. Dominik Pucek miał na podorędziu jeszcze kilka cytatów, na przykład ten z 2010 roku: „Pokonały nas procedury, ale się nie poddajemy”. Tak Marcin Ochmański, rzecznik prasowy urzędu miasta tłumaczył niespełnioną obietnicę montażu stojaków rowerowych.

372 km

Środowe spotkanie w Centrum Społecznym PACA 40 rozpoczęła prezentacja Łukasza Puchalskiego. Pełnomocnik ds. komunikacji rowerowej zaczął od liczb. Mówił, że Warszawa ma dziś 372 km infrastruktury rowerowej, że w zeszłym roku przybyło 40 km, a w obecnym – według szacunków – przybędzie około 60 kolejnych kilometrów. Przypomniał też kilka ważnych dat. Na przykład rok 2004 zapoczątkował bezpłatne przewożenie rowerów komunikacją publiczną. – Byliśmy pionierami. W tej chwili coraz więcej polskich miast wprowadza takie rozwiązanie – chwalił stolicę pełnomocnik. Rok 2007 wprowadził z kolei obowiązek stosowania nawierzchni asfaltowej i konsultacji projektów rowerowych. W 2013 roku rowerzyści z Zielonego Mazowsza przeprowadzili na zlecenie miasta audyt infrastruktury rowerowej. Przygotowano również Program Rozwoju Tras Rowerowych do roku 2020.

Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza, jeden z panelistów podczas debaty, skrytykował mierzenie infrastruktury rowerowej jej długością. – To bardzo zawodna miara. Dobrze wygląda w statystykach, ale każdy, kto po tych drogach jeździ, wie, że długości nie przekładają się na wygodę jazdy. Prędzej należałoby zsumować łączną wysokość uskoków krawężników – mówił. Zwrócił również uwagę, że przepis z 2007 roku o asfaltowej infrastrukturze rowerowej nie jest przestrzegany. Jako przykład wskazał ulicę Broniewskiego, gdzie całkiem niedawno wyremontowano drogę dla rowerów. Została wyłożona kostką.

2 mln wypożyczeń

Łukasz Puchalski chwalił Warszawę również za system roweru publicznego Veturilo. – Ósmy pod względem wielkości w Europie. 150 tys. użytkowników i dwa miliony wypożyczeń w minionym roku – wyliczał i zapowiadał, że ten rok najprawdopodobniej będzie jeszcze lepszy. – W ciągu ostatnich tygodni zarejestrowało się kilka tysięcy osób, a na koniec zeszłego tygodnia mieliśmy już ponad 100 tys. wypożyczeń.

Jarosław Karcz, wiceburmistrz Pragi-Południe oraz Dominik Pucek z inicjatywy społecznej „Chcemy Veturilo na Grochowie” ubolewali jednak, że żadna ze stacji rowerowych nie została zlokalizowana w ich dzielnicy. – Spośród 173 stacji tylko 22 znajdują się po prawej stronie Wisły – zwracał uwagę Dominik Pucek. Postulował, by zniwelować te dysproporcje.

– Praga-Południe oczywiście zasługuje na rower publiczny, ale budowa takiego systemu w każdym mieście zaczyna się od ścisłego centrum i stopniowo rozchodzi na kolejne dzielnice – wyjaśniał pełnomocnik. Przypomniał, że w 2012 roku było niezwykle trudno znaleźć 17 mln zł na zadania związane z rowerami. – Nie mogliśmy pozwolić sobie na więcej stacji, a rozrzucanie tych, które mieliśmy po całym mieście nie zdałoby egzaminu – wyjaśniał.

Stacje rowerowe, które pojawiły się lub wkrótce się pojawią, poza centrum, w całości lub w większej części były finansowane ze środków dzielnicowych. Tak było w przypadku: Włochów, Bemowa, Woli, Ochoty, Ursusa, Ursynowa, Bielan, Żoliborza, Targówka i Białołęki. Tak będzie musiało stać się również w przypadku Pragi-Południe. – Wydawanie pieniędzy na stacje w dzielnicach oddalonych od centrum jest mniej efektywne – tłumaczył Łukasz Puchalski. Stacje w centrum mają po kilkanaście tysięcy wypożyczeń – wielokrotnie więcej niż stacje oddalone od Śródmieścia.

To już wkrótce…

Pełnomocnik ds. komunikacji rowerowej podczas prezentacji zapowiadał upowszechnianie ruchu rowerowego na jezdni. – Mamy już 372 km infrastruktury rowerowej, ale tylko 7 km jest bezpośrednio na jezdni w postaci pasów czy kontrapasów. Musimy oswajać się z widokiem rowerzystów na jezdni – przekonywał. Zapowiedział, że projekty, które zostały zatwierdzone do realizacji, zwiększą długość pasów rowerowych w mieście o 20 km.

Łukasz Puchalski przekonywał również, że urzędnicy starają się udostępniać rowerzystom miejsca, które z różnych przyczyn nie są dla nich dostępne. Tak było na przykład z placem Piłsudskiego. – Z nieznanych nikomu powodów ruch rowerowy był tam zabroniony. Zmieniliśmy to. Udało nam się również dopuścić ruch rowerowy na buspasie na ulicy Królewskiej – mówił Puchalski. Analizy, które przeprowadzono, pokazały, że 98 proc. osób, które jeździły rowerem po Królewskiej, robiły to niezgodnie z przepisami: poruszali się albo po buspasie, albo po chodniku. – Zalegalizowaliśmy ruch rowerowy na buspasie i okazało się, że w tym miejscu nie miało to negatywnego wpływu na funkcjonowanie komunikacji publicznej. Przekonało nas to, że autobusy poruszają się tam z prędkością poniżej 30 km na godzinę, że ruch autobusowy nie jest duży i że odcinek nie jest długi.

Będzie więcej podobnych ruchów. W kolejce czeka Plac Zamkowy. Pełnomocnik zapowiedział również rozbudowę parkingów rowerowych. W zeszłym roku we współpracy z dzielnicami udało się postawić blisko 1300 stojaków w kształcie odwróconej litery „U”. W grudniu urząd miasta kupił 500 kolejnych stojaków, które zostały już rozdysponowane w poszczególnych dzielnicach. W najbliższym tygodniu urzędnicy ogłoszą przetarg na 500 kolejnych sztuk. Mechanizm jest prosty: ZTM ze środków, które pochodzą z Veturilo kupuje stojaki i użycza je dzielnicom, które własnymi środkami montują je w ustalonych lokalizacjach.

Urząd miasta zamówił również tak zwane podpórki rowerowe. – To rozwiązanie stosowane za granicą, ale też w kilku polskich miastach. Montuje się je przed sygnalizacją świetlną, aby rowerzysta, oczekując na zielone światło, mógł się podeprzeć i nie musiał schodzić z roweru – wyjaśniał pełnomocnik.

Propozycje mieszkańców

Remigiusz Kadelski zaproponował zorganizowanie odrębnego szkolenia dla kierowców miejskich autobusów. – To zmora rowerzystów. Kierowcy nagminnie wykorzystują przewagę gabarytową autobusu w stosunku do rowerzystów – mówił. – Przydałoby się szkolenie, które przypomniałoby im pewne reguły prawa drogowego, bo najprawdopodobniej pokutuje w nich przekonanie, że rowerzyści na drodze to zło wcielone.

Magdalena Sokołowska, radna dzielnicy Ursynów, na spotkanie jechała metrem. Zauważyła, że ostatni wagon pociągu to ulubione miejsce rowerzystów. – Czy nie warto byłoby oznaczać te wagony i przystosować do przewożenia rowerów? – pytała. Zwróciła również uwagę, że pasażerowie często patrzą na rowerzystów z małą życzliwością. – Warto byłoby więc uświadomić ludziom poprzez widoczne oznaczenia, że podróż ostatnim wagonem grozi spotkaniem z rowerzystą. Podczas debaty padła również propozycja, żeby pod znakami drogowymi D3 – „Droga jednokierunkowa” umieszczać tabliczki z napisem: „Nie dotyczy rowerów”, dając pozwolenie rowerzystom na poruszanie się pod prąd. 

Kr.