Batalia o Patrona

Właśnie mija rok od rozpoczęcia starań o upamiętnienie na Targówku ks. Jana Golędzinowskiego. Działania podjął w marcu 2013 roku ks. Marcin Wójtowicz, proboszcz parafii Chrystusa Króla przy ul. Tykocińskiej, wspierany przez grupę inicjatywną z udziałem radnych Targówka. 1750 parafian podpisało się pod wnioskiem o nazwanie skweru pomiędzy kościołem a ul. Węgrowską lub odcinka ulicy Pratulińskiej imieniem ks. Golędzinowskiego. 28 października Rada Dzielnicy Targówek jednomyślnie podjęła skierowaną do Rady m.st. Warszawy uchwałę z wnioskiem o zmianę nazwy ulicy Pratulińskiej na odcinku od ul. Tykocińskiej do ul. Radzymińskiej – na ulicę ks. Jana Golędzinowskiego.

W uzasadnieniu przypomniano życiorys i zasługi ks. Golędzinowskiego. Urodził się w 1877 roku, w 1895 rozpoczął studia w Seminarium Duchownym w Sandomierzu, w 1902 założył tajną szkołę średnią, w której uczył dzieci historii Polski, historii literatury polskiej i geografii Polski. Szkołę zlikwidowano, ksiądz został przeniesiony do Kossowa, gdzie także założył szkołę. Za agitację na rzecz Legionów Polskich został aresztowany i przeniesiony do Peterhofu pod Petersburgiem. Tu organizował domy opieki, sierocińce, bursy i szkoły dla emigrantów. Po trzech latach tułaczki wrócił do Ojczyzny i został inkardynowany do Diecezji Warszawskiej. W sierpniu 1920 roku wstąpił ochotniczo do wojska, był kapelanem szpitala wojskowego. W 1924 roku został proboszczem parafii w Wołominie. Był też prezesem Komitetu Pomocy Bezrobotnym, prezesem Kasy Spółdzielczej, która funkcjonuje do dziś; kapelanem Związku Strzeleckiego, radnym miejskim. W 1931 roku rozpoczął tworzenie parafii Chrystusa Króla przy ul. Tykocińskiej na Targówku. Zbierał fundusze na budowę kościoła. Prace postępowały wolno, z powodu podmokłego gruntu. Do sierpnia udało się położyć fundamenty i wznieść mury świątyni do wysokości chóru kościelnego. Prace przerwał wybuch II wojny światowej. 30 marca 1940 roku na plebanię kościoła wkroczyło gestapo. Proboszcz został aresztowany, a następnie osadzony w więzieniu śledczym na Pawiaku; we wrześniu 1940 roku wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, zimą – odesłany do Dachau. 6 maja 1942 roku w tzw. transporcie inwalidów wywieziony do krematorium w Alkoven k. Linzu. Prochy wrzucono do Dunaju.

Zawarty w uchwale Rady Dzielnicy Targówek wniosek został negatywnie zaopiniowany przez Zespół Nazewnictwa Miejskiego 3 listopada oraz komisję ds. Nazewnictwa Miejskiego w Radzie Warszawy 4 grudnia. Członkowie tych gremiów byli przeciwni dzieleniu ulicy Pratulińskiej; uznali też, że skoro w Warszawie jest ulica Golędzinowska, to „pojawienie się ulicy o bardzo podobnej nazwie może się stać przyczyną nieporozumień”. Za najlepszą formę upamiętnienia ks. Golędzinowskiego uznali tablicę pamiątkową.

Po otrzymaniu tej informacji radna Danuta Winnicka złożyła interpelację, w której wyjaśniła, że ulica Pratulińska jest już w naturalny sposób podzielona przez biegnącą dokoła Targówka Mieszkaniowego dużą arterię – ulicę Michała Ossowskiego. Zmiana nazwy dotyczy bezadresowej części ulicy. Radna przytoczyła również 12 przypadków zbieżności w nazwach warszawskich ulic, np. Młynarska i Emila Młynarskiego.

Z prośbą o ponowne rozpatrzenie wniosku dzielnicy Stowarzyszenie „Nasz Targówek” 16 stycznia zwróciło się do Małgorzaty Naimskiej, zastępcy dyrektora Biura Kultury Urzędu m.st. Warszawy oraz zarząd dzielnicy Targówek 22 stycznia - do przewodniczącej komisji nazewnictwa Anny Nehrebeckiej-Byczewskiej. Na posiedzeniu tej komisji 12 lutego, do zasadności wniosku przekonywali: wiceburmistrz Targówka Andrzej Bittel, radna Danuta Winnicka i Grzegorz Zawistowski - przedstawiciel Stowarzyszenia „Nasz Targówek”. W głosowaniu poparło wniosek 2 członków komisji, 3 było przeciw, 4 wstrzymało się od głosu.

Na wniosek mniejszości, sprawa ma zostać rozpatrzona na sesji Rady Warszawy, nie wiadomo jednak kiedy. Ten punkt nie znalazł się w porządku dziennym sesji marcowej.

„Śledząc dotychczasową batalię o uhonorowanie ks. Jana Golędzinowskiego w nazwie ulicy czy placu przy kościele na Targówku, jestem nieco zbulwersowany i ubolewam nad tym, że taka postać, która tyle dobrego dla Ojczyzny zrobiła; ksiądz, który zakładał szkoły, uczył języka polskiego i historii, za co był szykanowany; w latach 20. – 30. przeżył katorgę Pawiaka i Oświęcimia, ostatnią drogę, czyli Dachau, gdzie został zamordowany… nie ma grobu, a jego prochy są wrzucone do Dunaju. Taki człowiek nie znajdzie upamiętnienia, chociażby skromnie? Sugerowano, by w kościele wmontować tablicę; taka tablica od dawna jest w kościele. Dziękujemy za podpowiedź tym, którzy w ten sposób chcieli spointować tę sprawę. Ale chodzi o coś więcej: żeby ludzie, przechodzący tą ulicą, zwłaszcza młodzież, która przechodzi tą ulicą, która by pewnie się zainteresowała - mieli świadomość, kim był ten człowiek. Jeżeli chcemy uczyć patriotyzmu; jeżeli chcemy szukać autorytetów; chcemy mieć osoby przejrzyste, które kochały Pana Boga i Ojczyznę – by były one dowartościowane. Przykro mi. Nie widzę dobrej woli, aby to było realizowane przez decydentów” – tak sprawę skomentował ks. Marcin Wójtowicz.

K.