Czekając na decyzję

Wszyscy już chyba wiedzą, że burmistrz Białołęki podał się do dymisji po tym, gdy nad ranem w „noc wianków” jeździł rowerem po placu zamkowym „po spożyciu”. Przedziwnym trafem w tym miejscu i o tej godzinie znalazł się patrol policji z alkomatem. Wynik – 0,9 promila.

Dymisję burmistrz złożył na ręce przewodniczącego rady dzielnicy, a jednocześnie wysłał stosowny list do pani prezydent.
Mylą się jednak ci wszyscy, którzy mają nadzieję, że sprawa jest przesądzona. Burmistrza może odwołać tylko rada dzielnicy. Zapytaliśmy o to jej przewodniczącego – Pawła Tyburca, który przypomniał, że w tym celu należy zwołać sesję i aby odwołać burmistrza, w urnie musi znaleźć się co najmniej 12 głosów, czyli potrzebna jest większość bezwzględna ustawowego składu rady.

Ustawowo przewodniczący ma obowiązek zwoływać sesje co najmniej raz na kwartał. Obecnie jednak zaczął się okres urlopowy, więc trudno powiedzieć, czy zbierze się kworum.

Ze swej strony dodajmy, że w radzie Białołęki koalicja ma tylko jeden głos przewagi. Nikt z opozycji nie chciał nam powiedzieć, jakie zajmą stanowisko. Ponieważ jednak burmistrz zdążył zaskarbić sobie sympatię - może być różnie.
 

T.