Lewa strona medalu

Gonić króliczka

Hanna Gronkiewicz-Waltz ma ostatnio złą passę. Nie dość, że od dwóch tygodni zbierane są podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie jej odwołania, to próbując przejść do kontrofensywy zalicza jedną wpadkę za drugą. Najpierw wychodzi na jaw, że pani prezydent nie wie, ile kosztuje bilet autobusowy w jej mieście, potem kłóci się ze strażnikiem o wejście do parku w Wilanowie, bo nie chce zapłacić 5 zł za wejście. Na dodatek jej macierzysta partia niemrawo i nieudolnie wzięła się za obronę swojej wiceprzewodniczącej. Nie dziwi więc, że organizatorzy referendum dostali wiatru w żagle, a ich lider zachowuje się, jakby już został lokatorem pałacu prezydenta Warszawy na Pl. Bankowym. Tymczasem droga do tego jest jeszcze daleka i w tej kadencji najzwyczajniej niemożliwa. Organizatorzy referendum wzięli się do tego za późno i nawet jeżeli do niego dojdzie i uda się odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz (w co, szczerze mówiąc - wątpię), to premier Tusk powoła w to miejsce swojego komisarza, który będzie rządził stolicą do końca kadencji. Pozbawiony jakiejkolwiek odpowiedzialności i mandatu społecznego zaufany człowiek Tuska wprowadzi w Warszawie to wszystko, czego nawet Hanna Gronkiewicz-Waltz wprowadzić nie śmiała. Zwłaszcza, że cały czas będzie miał po swojej stronie zdominowaną przez Platformę Obywatelską Radę Miasta, bo nie wiedzieć czemu organizatorzy referendum wycofali się z planów również jej odwołania. Czyżby dlatego, że sami przestaliby być radnymi, bo rady dzielnic też zostałyby wówczas rozwiązane?

W sprawie referendum chodzi zupełnie o coś innego. Jego organizatorzy - wykorzystując niezadowolenie warszawiaków - chcą zbić kapitał polityczny i wypromować się przed przyszłorocznymi wyborami. To dlatego referendum nie jest inicjatywą obywatelską, tylko projektem politycznym realizowanym pod szyldami Wspólnoty Samorządowej i kilku innych niszowych ugrupowań.

Trudno się więc dziwić, że Sojusz Lewicy Demokratycznej postanowił się w to nie angażować. Oceniamy negatywnie 2,5 roku samodzielnych rządów prezydent Warszawy, ale naszym podstawowym celem jest odsunięcie Platformy Obywatelskiej od władzy w mieście. Referendum zaś do tego nie prowadzi, a w przypadku niepowodzenia wręcz wzmacnia Hannę Gronkiewicz-Waltz. Nie chcemy przykładać ręki do oszukiwania warszawiaków, że referendum ma inny cel niż tylko autopromocja. Tak samo jak nie będziemy torować drogi do powrotu do Warszawy  patologii „IV RP”, które niektórzy zbierający podpisy sobą utożsamiają. Wybory są już za rok, a SLD nie chodzi, żeby gonić przysłowiowego króliczka, tylko naprawdę go złapać.

Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl