W tym tygodniu rozpocznie się wywóz osadów pościekowych z placu, na którym zostały tymczasowo złożone po tym, jak wyłączył się w spalarni system, reagując w ten sposób na ponadnormatywne zanieczyszczenia osadów.
Nasi czytelnicy dzwonili do nas w tej sprawie w kwietniu informując, że Czajka znów koszmarnie śmierdzi. Pisaliśmy wówczas, że osady pościekowe są składowane na otwartym powietrzu i że są to osady zbierane od połowy lutego do połowy marca. Zapytany o powód Roman Bugaj, rzecznik prasowy MPWiK mówił w kwietniu NGP: Spalanie osadów zostało zakłócone w lutym, poprzez przekroczenie dopuszczalnych stężeń substancji szkodliwych znajdujących się w osadach ściekowych. System monitoringu emisji spalin online sprawnie zareagował na wystąpienie stężeń ponadnormatywnych, poprzez natychmiastowe zatrzymanie procesu spalania. (...) Osady były przewożone na awaryjny plac magazynowy w celu przygotowania ich do przekazania specjalistycznej, uprawnionej do tego firmie, która zgodnie z przepisami prawa ochrony środowiska podda je utylizacji.
Sprawa ma swój finał. Do końca czerwca osady będą zabierane z placu przez specjalistyczną firmę, która wygrała przetarg na ich wywóz i utylizację. Jak się okazuje, w osadach znajdowała się rtęć. Skąd się tam wzięła – nie wiadomo. Wiadomo, że zanieczyszczone ścieki dopłynęły do Czajki jednorazowo.
18 maja mieliśmy w Czajce kolejną awarię. Zapalił się wkład węglowego filtra, był to samozapłon. Natychmiast odcięty został dopływ gazu i prądu do spalarni, ugaszono pożar. W związku z tym zdarzeniem osady pościekowe nie były spalane od 18 do 28 maja. Przez dziesięć dni składowano je w specjalnych, hermetyzowanych boksach. Powietrze z nich odprowadzane było dezodoryzowane, tak więc mieszkańcy Białołęki nie odczuli najmniejszych nawet uciążliwości zapachowych. Spalarnia już działa normalnie.
(egu)