Lewa strona medalu
Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny „podziękowała” swoim wyborcom z Białołęki za wysokie poparcie, jakiego udzielili jej w wyborach samorządowych. Wcześniej zrobiła to m.in. rozbudowując wbrew mieszkańcom oczyszczalnię ścieków Czajka, potem sprowadzając kupców na Marywilską bez obiecanego poprawienia infrastruktury drogowej, dalej uszczęśliwiając nas nazwą mostu imienia Skłodowskiej-Curie, mimo że chcieliśmy aby nazywał się Północnym. Przykłady można by mnożyć, bo Hanna Gronkiewicz-Waltz prawej strony Wisły miłością nie darzy. Najnowszy dowód to likwidacja autobusu linii 510, który przez lata woził mieszkańców Białołęki do Dworca Centralnego. Jeździł nim każdy, kto potrzebował wydostać się z Tarchomina „na świat”, czyli na Marymont, do Arkadii, „sądów” na Solidarności, kina Femina, Hali Mirowskiej, Złotych Tarasów i Kinoteki. Korzystali z niego wszyscy, którzy chcieli opuścić Warszawę koleją, a nie uśmiechało się im jeździć na Pragę do Dworca Wschodniego. Autobus jeździł tak ponad dwadzieścia lat i jeździłby dalej, gdyby urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz ni stąd ni zowąd nie postanowili tego zmienić.
Zaczęło się od zmniejszenia aż o 190 milionów zł wydatków na komunikację miejską przegłosowanego w tegorocznym budżecie przez radnych Platformy Obywatelskiej. W tym momencie było już wiadomo, że przyniesie to ogromne cięcia w komunikacji miejskiej. I to nie tylko likwidację nocnych kursów metra, z której zresztą Hanna Gronkiewicz-Waltz szybko się wycofała przerażona protestami mieszkańców. Zarząd Transportu Miejskiego przedstawił swój plan likwidacji kilkudziesięciu linii, którego skala przeraziła wszystkich. W tej sytuacji SLD zażądał debaty z udziałem prezydenta na sesji Rady Miasta, a warszawiacy zaczęli pisać protesty i zbierać pod nimi podpisy. Awantura ciągnęła się tygodniami, bo dopiero kilka dni temu radni Warszawy zajęli się wnioskiem lewicy. Tłumaczenia władz miasta jak zwykle odbyły się pod osłoną nocy, bo informacja prezydenta przedstawiana była już po północy. Na sali nie było już ani mieszkańców, ani dziennikarzy, tylko wyczerpani wcześniejszymi obradami radni stolicy. Efekt? Zarząd Transportu Miejskiego wycofał się z kilku zmian, które najbardziej oprotestowali radni i mieszkańcy stolicy. 510 się nie uratowało, choć to przede wszystkim Platformie Obywatelskiej powinno zależeć, aby życzliwych sobie wyborców na Białołęce bronić. Tymczasem nawet nie próbowali – zresztą już po raz kolejny.
Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl