Im bliżej terminu rozpoczęcia zapowiadanej przez miasto „śmieciowej rewolucji”, tym więcej niewiadomych. W Urzędzie Dzielnicy Praga Północ odbyło się drugie w tym miesiącu spotkanie na temat planowanych zmian, z udziałem Piotra Karczewskiego, dyrektora miejskiego Biura Gospodarki Odpadami Komunalnymi.
Tłumnie zgromadzonym zarządcom i właścicielom nieruchomości ponownie przedstawiono szczegóły nowego systemu. Wątpliwości było bardzo wiele. Zarządcy wspólnot i przedstawiciele spółdzielni podnosili problem braku możliwości uzyskania rzetelnych danych o ilości mieszkańców. Biuro Gospodarki Odpadami zachęca ich do zbierania od lokatorów deklaracji w tej sprawie na piśmie. Jednak w przypadku odmowy wypełnienia takiego oświadczenia, które jest całkiem dobrowolne, brak jakichkolwiek sankcji. To błąd ustawy, również uchwalanej w wielkim pośpiechu. Na spotkaniu zachęcano administratorów do osobistego odwiedzania każdego mieszkania... Można też załączyć do deklaracji informację, z ilu lokali dane nie spłynęły. Co jednak z podmiotami, które rozliczają wszystkie opłaty w oparciu o metr kwadratowy i nie mają żadnej wiedzy o ilości mieszkańców? Kłopot pojawia się także przy zmiennej ilości śmieci, z którym boryka się np. Dzielnicowy Ośrodek Sportu i Rekreacji (DOSiR). Tam o ilości i rodzaju powstających odpadów decyduje charakter prowadzonych zajęć lub organizowanej imprezy. W takim przypadku konieczne będzie sporządzenie co kwartał odpowiedniej korekty deklaracji.
W wyniku licznych nacisków mieszkańców podczas spotkań informacyjnych prowadzonych w kilkunastu dzielnicach Warszawy zadeklarowano, że od maja do listopada raz w miesiącu będą odbierane odpady zielone. Według poprzednich zapisów, odbiór takich odpadów miał się odbywać tylko cztery razy w roku: dwa wiosną i dwa jesienią. Raz w miesiącu, ale i doraźnie, w miarę potrzeb, mają być też zabierane odpady wielkogabarytowe, bowiem zastrzeżono, że nie mogą one zalegać dłużej niż 7 dni.
Ponieważ dopuszcza się do 40% zanieczyszczeń w pojemnikach na odpady segregowane, pytano kto i na jakiej podstawie będzie określał stopień tych zanieczyszczeń. Na poprzednim spotkaniu dyrektor Piotr Karczewski twierdził, że nie będzie tego robił pracownik wywożący śmieci; tym razem okazało się, że to jednak on ma ocenić stopień zanieczyszczenia pojemnika, „na oko”. Gdy wyda mu się, że owe 40% zostało przekroczone, może odmówić odbioru i wezwać samochód wywożący śmieci zmieszane. Znajdzie to swoje odbicie na fakturze za dany miesiąc. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać, zostanie uruchomiona procedura administracyjna, mająca doprowadzić do podniesienia opłaty za wywóz śmieci z danej posesji o 40%, jak za śmieci zmieszane. Docelowo ma powstać nawet mobilne laboratorium, badające próbki w takich spornych sytuacjach. Kiedy? Nie wiadomo. Na razie nie ma pieniędzy na nowe pojemniki. Prawie wszystkie będą zielone, co najwyżej z nalepką w odpowiednim kolorze, bowiem miasto chce najpierw wykorzystać własne zapasy. Do domów jednorodzinnych trafią jedynie pojemniki na odpady zmieszane, na pozostałe właściciele otrzymają worki.
Tymczasem poważnym problemem jest brak miejsca na sytuowanie nowych altan śmietnikowych – zamiast dwóch muszą się w nich zmieścić trzy śmietniki, a przedsiębiorcy powinni mieć własne. Pomimo deklarowanej na ostatnim spotkaniu pomocy ze strony Biura Gospodarki Odpadami, nie uruchomiono szybkiej ścieżki załatwiania tego rodzaju spraw. Krytykowano też niespójność systemu, który z jednej strony nalicza opłaty od ilości mieszkańców, a z drugiej od śmietnika (tak mają płacić przedsiębiorcy).
Już wiadomo, że na dotrzymanie terminu 1 lipca, którą wyznaczono na wprowadzenie systemu, szanse są raczej niewielkie.
Zaskarżono zarówno ustawę, jak i poszczególne zapisy uchwał Rady Warszawy w sprawie prowadzenia nowego systemu. Zastrzeżenia do przyjętych rozwiązań zgłosiła Regionalna Izba Obrachunkowa, będąca organem kontrolnym samorządu.
Poważne wątpliwości, nawet w samej partii rządzącej, budzi jednolita opłata za odbiór śmieci z domów jednorodzinnych, niezależnie od liczby osób zamieszkujących nieruchomość. Ma ona wynosić aż 89 zł (za śmieci segregowane). Stąd przygotowane autopoprawki wysokości stawek. Według najnowszej propozycji, jeśli w domu mieszka jedna osoba, zapłaci 44,5 zł, dwie - 68 zł, a przy trzech opłata osiągnie poziom 89 zł. Będzie się to jednak wiązało z rzadszym opróżnianiem śmietników – nie cztery, ale dwa razy w miesiącu. Opozycja chciałaby, aby te obniżki podwyżek były jeszcze większe. Według nich w blokach jedna osoba za segregowane śmieci mogłaby płacić 12 zł (w uchwale jest 19,5 zł) a w domach, w zależności od liczby mieszkańców, od 18 zł do 53 zł.
Radni Warszawy muszą poprawić uchwały dotyczące metody naliczania opłaty za odbiór śmieci i wzorów deklaracji wypełnianych przez mieszkańców. Mają to zrobić na sesji zwołanej na 23 maja. Wtedy też ma zapaść decyzja o przesunięciu terminu składania deklaracji do 19 lipca.
Tymczasem to nie koniec problemów. Przetarg na odbiór odpadów, który wygrało MPO i firma Lekaro, zaskarżyły pozostałe firmy, zarzucając miastu nieuczciwą grę. Gdyby przetarg został unieważniony, opóźnienia we wdrożeniu systemu jeszcze się powiększą. Stąd zapowiadana możliwość zawarcia umowy czasowej, do momentu rozstrzygnięcia przetargu.
Kr.