Chłodnym okiem

Warszawa w opałach

Najświeższym wydarzeniem ostatnich dni, szeroko komentowanym we wszystkich mediach, jest zapewne decyzja władz m.st. Warszawy w sposób drakoński podnosząca stawki opłat za wywóz nieczystości z posesji. Jedni nazywają to opłatami śmieciowymi, inni podatkiem śmieciowymi. Nie będę się tu rozwodził na temat dochodzenia do tego typu rozwiązania, braku konsultacji społecznych, opinii rad dzielnic itp. Robione to było w technice „tajne przez poufne” i części informacji nie otrzymali nawet radni miasta, którzy tę podrzuconą żabę musieli zjeść i zjedli ustami radnych PO, bowiem PiS i SLD było przeciw. Podatek śmieciowy przyniesie miastu niebagatelną kwotę prawie 500 milionów złotych, co przy obecnej mizerii budżetowej  jest nie bez znaczenia. Budżet Warszawy jest napięty do granic możliwości i na żadne ekstra wydatki miasto nie może sobie pozwolić. Przyczyn tego zjawiska jest wiele i nie wszystkie są zależne od władających. Problem władz PO w Warszawie polega na tym, że wiele decyzji rządu PO w kraju wpływa negatywnie na finanse miasta. Dochody samorządu uzależnione są  bowiem od wpływów podatków, PIT, CIT i podatków od czynności cywilnoprawnych, a te maleją. Nawet wprowadzenie dobrowolnego 1% podatku na kościół odbije się negatywnie na dochodach samorządów, bowiem pomniejszy wpływy z jego poboru. Wszystko, czym w nowych zadaniach rząd obdarowuje samorządy, nie jest w żaden sposób rekompensowane dodatkowymi dochodami. Nie jest to novum, podobnie poprzednio postępował PiS. Przejście na dwie stawki podatkowe 18 i 32% kosztowało Warszawę kilkaset milionów przychodów, podobnie na dochody miasta wpłynęło wprowadzenia ulgi na dzieci. Do samej rządowej subwencji oświatowej w wysokości 1,3 miliarda złotych Warszawa dołoży w tym roku 1,2 miliarda złotych, czyli prawie drugie tyle.

Mizerię samorządu obserwuję z perspektywy budżetu Pragi Północ. Zapewne wielu z Państwa zwróciło uwagę na fakt, że budżet Pragi został zrealizowany w roku ubiegłym na nieprzyzwoicie dobrym poziomie 99,11%. Znaczy to ni mniej ni więcej, że wszystkie dostępne środki wyssano do granic możliwości, narażając się na groźbę przekroczeń w wydatkach i nieprzyjemne za tym idące konsekwencje. Obrazowo rzecz ujmując, ze słoika z dżemem nie tylko wybrano możliwą zawartość, ale jeszcze wylizano jego ścianki. Wykonanie budżetu roku ubiegłego wyniosło 273 013 870 złotych. Plan budżetu tegorocznego wynosi 243 346 476 złotych, co pokazuje, że na starcie brakuje nam prawie 30 milionów złotych przy utrzymaniu poziomu wydatków ubiegłorocznych i wylizywaniu ścianek słoika. Rada szacuje te braki na ponad 50 milionów. Budżet Pragi rokrocznie się kurczy, zarówno jeśli chodzi o wydatki bieżące, jak i majątkowe. W ostatnim roku ubiegłej kadencji (2010) wydatki bieżące wynosiły 235 milionów złotych, a inwestycyjne ponad 27 milionów. Dziś te wartości to 222 miliony na wydatki bieżące, czyli przeżycie i 19 milionów na inwestycje. Były takie lata, że na inwestycje na Pradze było ponad 44 miliony. Oczywiście, w ciągu roku niektóre pozycje ulegają zmianie i nowe środki się pojawiają. Niektóre dramatycznie późno. Już dziś komisja polityki społecznej apeluje o zwiększenie środków na dożywianie dzieci, bowiem obecny budżet zapewnia realizację tego zadania do końca marca.

Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
i.tondera@upcpoczta.pl