Powrócił pomysł ogrodzenia parkanem terenu Sejmu, by chronić go przed rzekomym atakiem terrorystycznym. Forsował go kiedyś marszałek Ludwik Dorn (PiS), a dziś wraca do niego Platforma Obywatelska. Mniemanie, iż najbardziej prawdopodobnym celem ataku jest parlament, przesuwa nasz kraj wyraźnie w stronę środka ciężkości kontynentu eurazjatyckiego. W Europie Zachodniej zamachy terrorystyczne dotykają dworców kolejowych, biurowców, stacji metra. Politycy, ambasady - to dziś raczej domena zamachów na wschód od Polski. Ktoś zapyta: może to dlatego, że politycy na Zachodzie są lepiej chronieni, a łatwiej jest tam zaatakować dworzec?
Nic z tego. Reichstag w Berlinie, Kortezy w Madrycie czy Pałac Thunovský w Pradze są budynkami stojącymi w środku miast, do których można wejść wprost z ulicy. Kontrola dostępu obowiązuje dopiero w środku. Spośród zachodnioeuropejskich parlamentów ogrodzone są, i to tylko częściowo, bodaj tylko gmach francuskiego Zgromadzenia Narodowego, mieszczący się w Pałacu Burbonów i londyński Westminster, ale wynika to raczej z architektury pałacowego podjazdu, niż z zamiaru odgrodzenia się posłów od ruchliwego bulwaru. Natomiast - i owszem - absurdalny mały płotek z budką strażniczą na zewnątrz budynku stojącego przy samym chodniku miejskiej ulicy ozdabia rosyjską Dumę. Pomysł jednak, by wygrodzić dla posłów cztery hektary w środku miasta, co rozważane jest w naszym Sejmie, wzbudziłby zażenowanie nawet w Moskwie.
Nie ma żadnego powodu, by miejsce pracy parlamentarzystów było lepiej chronione, niż miejsca pracy dziennikarzy czy kolejarzy. To przesąd z czasów, gdy lud pracujący miast i wsi objadał się kawiorem i opijał szampanem ustami swoich przedstawicieli. Posłowie nie są najwybitniejszymi członkami narodu, wymagającymi ochrony jak zwierzęta w arce Noego. Są po prostu reprezentantami obywateli w instytucji uchwalającej prawo, tak jak reprezentantami spółdzielców są członkowie rady nadzorczej spółdzielni.
Całkiem inaczej sprawa się ma z ochroną bezpieczeństwa siedzib władz wykonawczych, o ich podróżach samolotami nie wspominając. Nie dlatego, że premier jest postacią wybitniejszą od posłów i jeszcze bardziej niż oni powinien być otoczony ochroną. W Polsce po prostu premier odpowiada za zarządzanie kryzysowe i osoba pełniąca ten urząd powinna mieć możliwość działania nawet podczas ataków terrorystycznych.
Choć może w czasach, w których zarządzanie państwem w sytuacji kryzysowej coraz częściej polega na fotografowaniu się na tle ludzi dotkniętych katastrofą, nie jest to aż tak potrzebne.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl