Ludzie z fundacji Centaurus w ciągu 6 lat istnienia uratowali ponad 450 koni. Zwierzęta, wykupywane z drogi do rzeźni, trafiają do nich zagłodzone, chore, kalekie... Nieszczęśliwe, smutne, przerażone... Pod czułą opieką oddanych pracowników i wolontariuszy przechodzą metamorfozy. Są karmione, leczone, gdy zachodzi potrzeba operowane, pieszczone i fachowo szkolone. Część z nich idzie w prywatne ręce do adopcji, część przekazywana jest nieodpłatnie do różnych ośrodków hipoterapii, część pozostaje pod opieką fundacji i również pomaga ludziom. Centaurus ratuje konie, by pomagały chorym dzieciom i młodzieży. Współpracuje w szczególności z ośrodkami specjalizującymi się w hipoterapii kierowanej do rodzin w trudnej sytuacji ekonomicznej. Ma w dorobku spełnienie marzeń dzieci, będących pod opieką Fundacji Dziecięca Fantazja i Fundacji Mam Marzenie. Konie Centaurusa wspierały piknik dla dzieci autystycznych, prowadzone były warsztaty konno-cyrkowe dla dzieci niedowidzących i niewidomych. W ośrodku fundacji niejednokrotnie odbywały się warsztaty dla dzieci o różnym stopniu niepełnosprawności. We współpracy z Ochotniczym Hufcem Pracy stale organizowane są warsztaty terapii kontaktowej. Ludzie z fundacji stawiają sobie za cel wybudowanie ośrodków, spełniających rolę edukacyjną wobec dzieci i młodzieży zagrożonej marginalizacją społeczną.
Ich działania nagrodziło Radio Zachód i Gazeta Lubuska, honorując ich tytułem Homini Bono oraz statuetką Złotego liścia. Otrzymali też świetne referencje od lekarzy weterynarzy i ośrodków terapeutycznych dla dzieci i młodzieży.
Fundacja Centaurus jest organizacją pożytku publicznego, działa na terenie całej Polski. To kilkanaście wspaniałych osób – w różnym wieku, z różnych stron Polski, z różnym doświadczeniem, dla których praca w Centaurusie była całym życiem. Dzięki pasji i ciężkiej pracy udało im się zebrać fundusze, które pozwoliły na zakup 3 miesiące temu starego, zrujnowanego folwarku w Szczedrzykowicach. Miał się stać ich wymarzonym miejscem na ziemi, rajem dla 200 koni i kilkudziesięciu innych zwierząt będących aktualnie pod opieką fundacji. Pracowali po 20 godzin na dobę, by podźwignąć powalone przez poprzednich właścicieli stropy, wyremontować dachy, doprowadzić wodę i prąd. Trzeba było jeszcze pilnie przystosować obory na stajnie, zbudować przed zimą 200 boksów dla zwierząt, postawić ogrodzenia...
Jednak los bywa okrutny. Budynek miał 150 lat i stare instalacje, na których naprawę nie starczyło już pieniędzy. W przedsylwestrowy wieczór wreszcie mieli odpocząć, gdy w jednej sekundzie wybuchł gwałtowny pożar i w okamgnieniu ogień zajął całe poddasze. Ludzie wybiegli w panice, tak jak stali. Nie było czasu, żeby cokolwiek ratować. Nie było szansy dostać się na górę, gdzie zostały 3 pieski. Drewniany budynek palił się jak pochodnia, przez pół nocy gasiło go 16 wozów strażackich. Ogień strawił cały dobytek pracowników i wolontariuszy, ale najstraszniejsze było to, że zabrał życie trzem suczkom. Zniszczony został szpitalik ze wszystkimi zapasami leków i środków opatrunkowych dla zwierząt, zapasy paszy. Odcięta została woda i prąd. Przy 200 koniach pod opieką to prawdziwa tragedia.
Na wieść o nieszczęściu zareagowało wielu ludzi i organizacje. Napływa pomoc, ale potrzeby są ogromne. Na stronie internetowej fundacji czytamy:
„W chwili obecnej dom dla naszych psów i kotów oraz mieszkania dla pracowników przestały istnieć. Ogień doszczętnie zniszczył górne partie, stropy powaliły się w wielu miejscach, na razie nie wolno nam wejść do wewnątrz. Nie udało się nic wynieść. Pałac nie był ubezpieczony, choć zgłaszaliśmy się do kilku firm, nikt nie chciał ubezpieczyć zabytku - więc szansy na remont nie ma na chwilę obecną żadnej. Nie mamy ani kurtek, ani butów. Nasze konie nie mają leków. Zostaliśmy odcięci od wody i prądu - piwnica została zalana i zasypana przez walące się zgliszcza. W stajniach na razie działają od rana agregaty, ale blisko 200 koni to nie przelewki - 15 osób nie da rady. Brak wody szybko da się we znaki - czekamy więc na beczkowozy, naprawiamy co możemy, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
Prosimy Państwa o pomoc, prosimy o każde wsparcie. Potrzebne są fundusze na leki i same leki, środki opatrunkowe, lodówka na leki, potrzebna jest słoma i siano, potrzebna jest karma dla psów, bo spłonęły nasze 3 miesięczne zapasy. Spłonęły kontenery dla kotów, karma dla kotów, posłania. Potrzebne są materiały budowlane - by nasze konie miały nas na co dzień. Na folwarku stary, lekko zrujnowany pałac był jedynym miejscem dla bytowania ludzi. W chwili obecnej takiego miejsca nie ma. Każdy kąt zagospodarowaliśmy dla zwierząt, nawet garaże przerobiliśmy na boksy.
Przydadzą się koce, kurtki, buty, rękawiczki, wiadra w dużej ilości, nagrzewnice. Błagamy, nie zostawiajcie nas w tej chwili próby - bez Was wiele lat naszej działalności legnie w gruzach.
Choć nigdy już nie poczujemy mokrego noska naszej ukochanej Lusi, nie spotkamy Lali, jak wyjada ze stołu kolację, ani nie zobaczymy wesołej Roxy, hasającej po schodach, pod opieką pozostaje nam ponad 500 koni i wiele innych zwierząt - prosimy dla nich.
Dziękujemy Wam za każdą formę wsparcia!” Na stronie int. Fundacji: www.centaurus.org.pl ukazują się aktualne wieści na temat sytuacji. Pomoc może być przekazywana w formie finansowej na konto: PKO BP 56 1020 5226 0000 6002 0382 1840 lub rzeczowej na adres: Fundacja Centaurus, Szczedrzykowice 10, 59-230 Szczedrzykowice
W ramach tej ostatniej zainicjowano też akcję „NIETRAFIONY PREZENT? Przekaż go nam na aukcję! Razem odbudujemy folwark po pożarze.” Taki prezent można przesłać do 25 stycznia na powyższy adres fundacji. Telefon kontaktowy: 511 437 075.