W niecałe dwa tygodnie po wyborze na funkcję burmistrza dzielnicy Białołęka, o priorytetach i zadaniach na przyszłość rozmawiamy z Adamem Grzegrzółką.
Mając pełną świadomość, że czas Pańskiego urzędowania jest bardzo krótki i że zapewne pracy jest bardzo wiele, chciałam zapytać, czy dokonał Pan już wstępnego rozpoznania sytuacji dzielnicy?
Rzeczywiście, czasu nie miałem zbyt wiele, dni są wypełnione pracą; dziś na przykład mam zupełnie zwariowany dzień, jutro też wiele obowiązków, ale zdawałem sobie sprawę, podejmując się tego odpowiedzialnego zadania, że tak właśnie będzie. Wstępnego rozpoznania potrzeb dzielnicy dokonałem już w momencie, kiedy dowiedziałem się, że mam szansę zostać burmistrzem Białołęki i oczywiście dokonuję go cały czas, już po wyborze na tę funkcję.
I jakie są konkluzje? Czy Pańskie zarządzanie dzielnicą będzie kontynuacją dokonań poprzednika, Jacka Kaznowskiego, czy też czekają nas rewolucyjne zmiany?
W niektórych dziedzinach z pewnością będzie to kontynuacja. Wiem, jakie są priorytety Białołęki: rozwój bazy oświatowej, czyli budowa placówek oświatowych, zarówno szkół, jak i przedszkoli. Diagnoza dla Białołęki na najbliższe lata, to dynamiczny rozwój i permanentny wzrost ilości mieszkańców, a co za tym idzie - rosnąca liczba dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, zjawisko charakterystyczne dla młodych dzielnic. Tym wszystkim dzieciom trzeba zapewnić miejsca w placówkach oświatowych jak najbliżej miejsc zamieszkania, by rodzice nie musieli ich dowozić do przedszkoli czy szkół w innych dzielnicach.
Drugim priorytetem dzielnicy są kwestie związane z komunikacją i budową dróg, szczególnie w północnej i wschodniej części dzielnicy, gdzie brakuje ulic z prawdziwego zdarzenia. Program inwestycji drogowych siłą rzeczy musi więc być bardzo szeroki. Jest też ważna kwestia komunikacji publicznej. Będę się starał wywalczyć budowę tramwaju na Tarchomin. Sprawa utknęła w związku z uchyleniem decyzji środowiskowej. Mam kilka pomysłów i będę chciał po świętach spotkać się z Biurem Drogownictwa i z Zarządem Transportu Miejskiego, by porozmawiać o tym, który z wariantów wdrożenia inwestycji jest realny. Myślę również o rozbudowie sieci autobusowej w północno-wschodniej części dzielnicy. Wiem, że nie jest to sprawa łatwa, bowiem nie chodzi wyłącznie o kwestie dobrej woli, a raczej w większym stopniu o stan dróg na tym terenie. Wiadomo, że aby poruszał się po nich transport publiczny, muszą spełniać pewne, ściśle określone kryteria. Autobus to nie samochód osobowy – jest szerszy, dłuższy; musi mieć sporo miejsca, by zakręcić, itp.
W przyszłym roku chcielibyśmy ruszyć z systemem roweru miejskiego. Jesteśmy po rozmowach z Zarządem Transportu Miejskiego, który koordynuje projekt w skali miasta. Planujemy stworzenie w Białołęce w 2013 roku co najmniej trzech stacji Veturilo, a być może czterech lub pięciu stacji. System funkcjonuje już m.in. w Śródmieściu, na Mokotowie, na Żoliborzu, Bielanach, na Bemowie i Ursynowie. Myślę, że w Białołęce również będzie duże zainteresowanie tym sposobem komunikacji.
Jak Pan ocenia współpracę z urzędnikami Ratusza, pomagają Panu?
Po tak krótkim czasie trudno jest oczywiście dokonywać daleko idących ocen. Na razie poznaję ten urząd. Mam sześcioletnie doświadczenie w pracy na stanowisku wiceburmistrza dzielnicy Praga Południe i dość dobrze się orientuję w sposobie pracy administracji samorządowej w Warszawie. Widzę, że pewne rzeczy funkcjonują w Białołęce nieco inaczej niż znane mi schematy. Obserwuję to; niektóre rozwiązania bardzo mi się podobają, niektóre będę chciał zmienić. Na pewno nie jestem osobą, która bez zastrzeżeń akceptuje wszystko, co dookoła siebie widzi. Daję sobie dwa miesiące na analizę i rozpoznanie sytuacji i myślę, że na początku przyszłego roku będę miał już pewne, bardzo konkretne propozycje zmian w funkcjonowaniu urzędu. W tym samym czasie będę również chciał przedstawić swoje pomysły na nowe priorytety, poza tymi, o których wspomniałem wcześniej – część z nich może być kontynuacją wcześniejszych działań, część na pewno będzie nowa.
Proszę jeszcze powiedzieć – ile czasu zajmuje Panu dojazd do pracy, bo - jak mniemam - dojeżdża Pan z Pragi Południe? Nie zamierza Pan przypadkiem przeprowadzić się do Białołęki?
Dojazd do pracy zajmuje mi około pół godziny, a więc wcale nie tak dużo. Kwestia dojazdów do pracy w Warszawie musi być wkalkulowana w pewne niedogodności życia w dużej europejskiej stolicy. Niektórym warszawiakom dojazd do pracy zajmuje znacznie dłużej, moje pół godziny to naprawdę niewiele. Na razie nie myślę o przeprowadzce, chociaż Białołęka jest bardzo fajnym miejscem do mieszkania. Może kiedyś ...
Rozmawiała Elżbieta Gutowska