Prosto z mostu
O tym, jaka przyszłość czeka Warszawę w najbliższych latach, możemy się dowiedzieć ze znowelizowanej niedawno (na sesji rady miasta w dniu 18 października 2012 r.) „Wieloletniej prognozy finansowej m.st. Warszawy na lata 2012-2042”. Wartość prognostyczna tego dokumentu jest o tyle istotna, że jej autorami są urzędnicy pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jak więc zaplanowali oni przyszłość naszego miasta?
Pani prezydent wielokrotnie deklarowała, że nie planuje pracować w ratuszu dłużej niż dwie kadencje, i to w prognozie wyraźnie widać. Otóż wydatki majątkowe (inwestycje) przewidziane na ostatnie lata rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz (2012-2014) mają być utrzymane na całkiem przyzwoitym poziomie: 2,66, 3,29 i 2,07 mld zł rocznie. Miastu zabraknie „pary” - możliwości wydatkowania znaczących środków na rozwój - dokładnie w pierwszym roku po odejściu wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej z urzędu. Nastąpi wtedy dramatyczny spadek możliwości inwestycyjnych miasta: w 2015 r. będzie to 0,97 mld, w 2016 r. 0,92 mld, w 2017 r. 0,81 mld zł, a w kolejnych latach jeszcze mniej. Warszawa wyjdzie z dołka dopiero w 2023 r.
Dochody majątkowe miasta po odejściu Hanny Gronkiewicz-Waltz mają również stopnieć. Być może, nie będzie już czego wyprzedawać... Prognoza zakłada, że zapadający się budżet miejski podtrzymają dochody bieżące (z podatków i subwencji). Mają one nieustająco rosnąć przeciętnie o 3% rocznie, tak jakby Warszawa była niezatapialną zieloną wyspą.
Spora część dochodów będzie musiała posłużyć do obsługi zadłużenia. Władze miasta przewidują, że do końca kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz dług publiczny wzrośnie aż o 3,02 mld zł i jej następcy praktycznie nie będą mogli zaciągać nowych zobowiązań. Za to na spłatę zadłużenia spowodowanego przez obecną panią prezydent wydadzą w sumie 4,43 mld zł - obciążając w ten sposób 4% budżetu miasta rocznie.
Nic dziwnego, że pani prezydent zabrała się do oszczędzania. Warszawskie oświetlenie uliczne wyłączane jest teraz pół godziny przed świtem i włączane pół godziny po zachodzie słońca. Urzędnicy z Zarządu Dróg Miejskich proponują, by o zmierzchu liczyć na światła witryn sklepowych. Dowcipem przebił wszystkich rzecznik ZDM. Opowiadał o seryjnym dowcipnisiu, który nocą świecił latarką w fotokomórki, a w dzień nakrywał je czapką, dlatego miasto zrezygnowało z automatycznego włączania i wyłączania latarń.
Na koniec jednak światło wyłączy w Warszawie sama pani prezydent.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl