Obiektywny PO-radnik
Mój poprzedni felieton pt. „Walka z ekranami” odbił się szerokim echem wśród czytelników NGP. Otrzymałem kilkadziesiąt wiadomości na skrzynkę mailową z poparciem mojej krytyki dla nieuzasadnionego instalowania ekranów dźwiękochłonnych wzdłuż nowo budowanych dróg i - co ważniejsze - autostrad. Odzew ten cieszy mnie podwójnie. Raz, że temat ten wywołał szeroką dyskusję i spore emocje. Dwa, że w natłoku codziennych obowiązków i w dobie chronicznego braku czasu, społeczeństwo sięga po lokalną prasę, gdyż z niej można się najłatwiej dowiedzieć o sprawach lokalnych, dotykających istotnych problemów naszego najbliższego otoczenia. W tej beczce miodu znalazła się jednak mała łyżka dziegciu, ponieważ trafił się jeden krytyczny, niezbyt pochlebny list i to wywodzący się z grupy będącej elektoratem ugrupowania, które reprezentuję. Abstrahując od tego konkretnego przypadku, zwracam uwagę, że zwykło się mówić, iż miernikiem efektywności pracy urzędnika, bądź przedstawiciela każdej innej grupy zawodowej, jest liczba opinii negatywnych na temat danego projektu. Jeśli jest ona stosunkowo niewielka, to mówiąc kolokwialnie, nie jest źle. Proszę zauważyć, że głosów pozytywnych czy opinii przychylnych właściwie się nie spotyka lub jest ich bardzo mało. A dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Bo jak coś jest zrobione dobrze, to znaczy że jest po prostu normalnie, mieści się w czyimś zakresie obowiązków i nie jest niczym nadzwyczajnym. Jeśli coś nie wyjdzie lub - nie daj Boże - przytrafi się poważniejszy błąd, to lawina skarg i protestów samoczynnie rusza w postępie geometrycznym. Niby to logiczne i zwyczajne zachowanie, tyle że powoduje trudności w ocenie skuteczności działania. Ale wróćmy do sedna sprawy.
Pozwolę sobie przytoczyć fragment listu grupy niezadowolonych mieszkańców nie przedstawionych z imienia i nazwiska: „Mieszkamy przy Trasie Toruńskiej. Od kiedy założono ekrany dźwiękochłonne, nie mamy w kuchni spalin, hałasu, ale w czasie deszczu hałas się nasila i nie można spokojnie rozmawiać przy zamkniętym oknie. Pan mówi, że stawianie ekranów jest drogie. Wobec tego jako przewodniczący Rady Dzielnicy proszę zaproponować inne rozwiązanie. Krytykować każdy potrafi, tylko z krytyki nic poza biciem piany nie wynika. Kierowca jak jedzie samochodem, to ma się koncentrować na drodze. Jak chce krajobrazów, to idzie do lasu albo na łąkę pieszo. Jeśli będzie Pan tak aktywnie zwalczał ekrany, chyba będziemy zmuszeni zagłosować na PiS (czego bardzo nie chcemy), a Pan jako przedstawiciel swoich wyborców ma słuchać naszych życzeń, a nie ubolewać nad własnym poczuciem estetyki”.
Odnoszę wrażenie, że mieszkańcy nie zrozumieli do końca mojej intencji, więc spieszę z wyjaśnieniem. Nie stwierdziłem, że generalnie wszystkie ekrany są niepotrzebne. Poddałem krytyce głównie stawianie ekranów przy autostradach i drogach ekspresowych w szczerym polu, np. wzdłuż nowego odcinka A2 od Strykowa do Warszawy. Tam, gdzie nie ma żadnych zabudowań, uważam, że ekranowanie jest zbędnym wydatkiem. Jechałem niedawno A2 i widziałem to na własne oczy. Podobnie jest w przypadku Powiśla, gdzie sami mieszkańcy wolą patrzeć na pociągi i ich słuchać, aniżeli obserwować smutne, zielone ekrany. Nawet ekrany na nowym moście im. Marii Skłodowskiej-Curie uważam za niekonieczne, bo kogo one ochraniają? Jeśli chodzi o Trasę Toruńską, zwłaszcza po jej niezbędnej modernizacji, uważam że ekrany w tym akurat miejscu są jak najbardziej potrzebne i nie podlegają żadnej kwestii. Oprócz ekranów postawione są również tunele, a nawet tunele w tunelach. Tak intensywny ruch na jednej z najbardziej uczęszczanych dróg w Polsce, jaką jest Trasa Toruńska, wymagał absolutnie wyciszenia. Przyznaję i jednocześnie przepraszam, że zabrakło tego konkretnego pozytywnego przykładu w moim felietonie, tak nieco na zasadzie, o której wspomniałem kilka linijek wyżej, że skoro coś jest dobre, to się o tym nie pisze. Zwalczam tylko i wyłącznie złe i niepotrzebne lokalizacje dla ekranów. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za głos w dyskusji i proszę szanownych mieszkańców okolic Trasy Toruńskiej, aby nie zmieniali pochopnie swych preferencji wyborczych. Jestem zawsze otwarty na głosy i potrzeby swoich wyborców.
Paweł Tyburc (PO)
przewodniczący Rady Dzielnicy
Białołęka m.st. Warszawy
pawel.tyburc@wp.pl