Lech Kaczyński jako jedno ze swoich głównych haseł w walce o fotel prezydenta Warszawy wybrał walkę z korupcją. Hasło było bardzo nośne i wybory wygrał. Wkrótce po objęciu funkcji zaczęły się poszukiwania potencjalnych winnych. Bardzo łakomym kąskiem były dawne gminy tzw. wianuszka, które w wyniku zmiany ustawy samorządowej straciły samodzielny byt, ale przedtem samodzielnie rządziły swoimi budżetami i podejmowały suwerenne decyzje. Było to dawno – 10 lat temu, ale echa tych działań dopiero teraz znajdują finał.
Tak było m.in. z byłymi urzędnikami samorządowymi z Targówka. Marek Kamiński (były burmistrz), Kazimierz Kurek, Grzegorz Wolny , Mariusz Bartkowski, Sebastian Kozłowski, Andrzej Kobel, Bogdan Soporowski (wiceburmistrzowie), Zbigniew Trąbiński, Józef Wojda (członkowie zarządu gminy) zostali postawieni w stan oskarżenia pod zarzutem z art. 296 par.1: Kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej albo jednostki administracyjnej, nie mającej osobowości prawnej, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku wyrządza jej znaczną szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 oraz par. 3: Jeżeli sprawca przestępstwa, określonego w par.1 (…) wyrządza szkodę majątkową w wielkich rozmiarach podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Chodziło o sprzedaż działek na Targówku w drodze negocjacji. W odniesieniu do każdej z postawionych w stan oskarżenia osób było to od 2 do 8 działek, a rozmiar szkody wahał się między prawie 6,5 mln zł a ok. 300 tys. Wszystkie te działki zostały dwukrotnie wystawione na przetarg nieograniczony, który – mimo obniżki ceny – nie znalazły nabywcy. Działo się to latach 1999-2001, gdy potencjalnym nabywcom zaczęło brakować pieniędzy, zaś ówczesna gmina Targówek potrzebowała środków na inwestycje, gdyż tylko na ten cel mogły być wykorzystane pieniądze, uzyskane ze sprzedaży nieruchomości.
Akt oskarżenia został sformułowany dopiero w 2006 roku, a wyrok zapadł niedawno, w 2012 roku. Wszyscy zostali uniewinnieni. Sędzia bardzo szczegółowo ten wyrok uzasadnił. Nie ma tu miejsca, by go w całości zamieścić, bo liczy prawie 40 stron. Warto jednak zacytować fragment: Nieruchomości w drodze negocjacji sprzedawano po cenach dopuszczalnych przez ustawę w obrocie nieruchomościami, jednakże bardzo znacznie obniżonych w stosunku do cen wywoławczych przetargu, z reguły stanowiących połowę lub nawet mniej cen przetargowych. Nie ma żadnych dowodów, aby procedura sprzedaży była „ustawiona”, aby oskarżeni członkowie zarządu uzyskali w związku z tą sprzedażą jakiekolwiek korzyści majątkowe lub osobiste. Nie ma żadnych dowodów aby nabywcy byli osobami rodzinnie, towarzysko, gospodarczo, politycznie czy w jakikolwiek inny sposób powiązanymi z oskarżonymi. Nie ma żadnych dowodów, aby przetargi organizowano tak, aby nie doszły do skutku i aby do procedury sprzedaży dopuścić jedynie określone osoby. Należy zwrócić uwagę, że nieruchomości, których zbycie jest przedmiotem sprawy w większości przypadków były nieruchomościami nieatrakcyjnymi i zaniedbanymi. Ich sprzedaż napotykała znaczne trudności, skoro trwała około roku albo dłużej i zarówno przetargi, jak i negocjacje w sprawie cieszyły się jedynie bardzo znikomym zainteresowaniem.
Wyrok jest prawomocny. Dla tych ludzi skończył się koszmar, zwłaszcza, że 10 lat temu zostali już skazani przez prasę i opinię publiczną. Nowa Gazeta Praska była jedną z nielicznych, które całą tę aferę przemilczały. Czy pozostali teraz powiedzą chociaż „przepraszam”?
(T)