94 lata temu Polska odzyskała niepodległość. Czekało na nią pięć pokoleń Polaków. Przyszła w listopadzie, kiedy to w wielkiej wojnie 1914-1918 wszystkie trzy państwa zaborcze poniosły klęskę.
W dziejach Polski dzień 11 listopada 1918 roku można uważać za datę w dużym stopniu umowną. Można by dyskutować, czy wolna Polska stała się 7 listopada, kiedy to w Lublinie ukonstytuował się rząd Ignacego Daszyńskiego, czy 10 listopada, w dniu powrotu Józefa Piłsudskiego do Warszawy z więzienia w Magdeburgu czy właśnie 11 listopada, kiedy to w Compiégne pod Paryżem podpisano zawieszenie broni, oznaczające faktyczną kapitulację Niemiec.
Suwerenność nie została przecież wywalczona w jeden dzień. Poprzedził ją trud kilkuset tysięcy żołnierzy walczących w polskich formacjach wojskowych, a wszystko zaczęło się 6 sierpnia 1914 roku wymarszem z Krakowa na front I Kompanii Kadrowej. Jednak te dni w listopadzie 1918 były wyjątkowe. We wspomnieniach pamiętnikarzy tamtego okresu jawią się jako coś niebywałego. Ukazują mieszkańców Warszawy w euforii. Miasto żyło rozbrajaniem Niemców.
- Kto tych dni nie przeżył w Warszawie, ten nie wie, co oznacza radosny szał związany ze zwycięstwem i wolnością upojonego narodu. Po ulicach rozbiegli się chłopcy z POW i odbierali broń umundurowanym Niemcom. Żołnierzy, którzy oddawali ją bez oporu, puszczano wolno. Grupy broniące się w ratuszu i w koszarach zmuszano walką do uległości – wspominał uczestnik wydarzeń Kajetan Morawski w swojej książce „Tamten brzeg”.
Wszędzie manifestowano radość, wywieszano biało-czerwone sztandary, tworzono oddziały straży obywatelskiej. W opisach, upamiętniających ten szczególny w Warszawie czas, mamy również akcent praski. Autorką ich jest Aleksandra Piłsudska, druga żona Józefa Piłsudskiego, która oczekiwała na męża z urodzoną w lutym córeczką Wandą:
- Warszawa była podniecona. Okupacja pękała, żołnierze niemieccy włóczyli się po ulicach, na żądanie oddawali broń. Mieszkałam wtedy na Pradze. Z domu prawie nie wychodziłam, gdyż po zajęciach biurowych musiałam zajmować się kilkumiesięczną córeczką. O tym, co się dzieje w mieście wiedziałam od swoich kolegów-urzędników z biura i od znajomych, którzy mnie ciągle odwiedzali. Opowiadali mi, że Peowiacy, Legioniści i Pepesowcy rozbrajają Niemców. Do mieszkania dochodziły odgłosy poszczególnych strzałów - (Aleksandra Piłsudska, „Wspomnienia”, Warszawa, 1989).
10 listopada o godzinie 7.30 pociągiem pospiesznym z Berlina przybył do Warszawy zwolniony z twierdzy magdeburskiej komendant Piłsudski. Na peronie oczekiwał go i powitał członek Rady Regencyjnej, książę Zdzisław Lubomirski oraz Adam Koc, komendant Polskiej Organizacji Wojskowej. Wiadomość o jego przyjeździe rozeszła się błyskawicznie po mieście. Tłumy wyległy na ulice i zebrały się przed domem przy ulicy Moniuszki, gdzie doraźnie znaleziono mu mieszkanie. Zaczęli przychodzić znajomi oraz przedstawiciele różnych partii i stronnictw politycznych.
- Nareszcie po południu udało mu się wyrwać z Warszawy i przyjechać do nas, na Pragę. Wiadomość, że przyjedzie do mnie rozeszła się lotem ptaka. Wobec tego, że była to niedziela, robotnicy wylegli z domów i pełni radości czekali na ulicach, którymi musiał przejeżdżać. Przed domem, w którym mieszkałam, zebrał się tłum, Kiedy nadjechał, entuzjazm był niesamowity - (Aleksandra Piłsudska, „Wspomnienia”, Warszawa, 1989).
Na wieść o powrocie Piłsudskiego, 11 listopada Ignacy Daszyński wraz z całym rządem przyjechał do Warszawy. Tego samego dnia Józef Piłsudski otrzymał z rąk Rady Regencyjnej władzę wojskową i rozpoczął konsultacje z przedstawicielami stronnictw politycznych w sprawie utworzenia koalicyjnego rządu. 14 listopada, nowym dekretem, Rada Regencyjna przekazała całą władzę Piłsudskiemu, któremu podporządkował się również rząd lubelski. 18 listopada powstał rząd Jędrzeja Moraczewskiego, który określił ustrój Polski jako republikę i mianował Józefa Piłsudskiego Naczelnikiem Państwa.
11 listopada ustanowiono świętem państwowym. Po 1918 roku, w wyniku rozpadu wielkich mocarstw powstało wiele nowych państw. Tylko jednak w Polsce jako datę święta narodowego przyjęto wydarzenie z dziejów powszechnych, mianowicie akt kończący wielką wojnę, zresztą przyjęty nie od razu. Przez kilkanaście lat obchodzono ten dzień jako jedno ze świąt wojskowych, upamiętniające objęcie przez Piłsudskiego władzy nad wojskiem. Do rangi najważniejszego święta państwowego wyniosła je dopiero ustawa sejmowa „O święcie niepodległości” z 1937 roku. W Polsce przedwrześniowej obchodzono je tylko dwa razy. Przywrócono wraz z powstaniem III Rzeczypospolitej w 1989 roku.
Joanna Kiwilszo