Jest taka kamienica na Pradze

Kamienica na rogu ul. 11 Listopada i Targowej pod numerem 84 to nie anonimowa sypialnia, jakich dziś wiele, ale mała ojczyzna dla pięciu pokoleń mieszkańców, w tym rodziny pana Jacka Natorffa, autora prezentacji przedstawionej w Muzeum Warszawskiej Pragi.  

„Jest taka kamienica na Pradze”, wybudowana najprawdopodobniej w roku 1912 przez Ślązaka, Karola Dybicza, który wzbogacił się na budowie kamienic na Grochowie. Budynek charakteryzował wysoki standard wykończenia i przemyślane rozwiązania funkcjonalne. Większość zewnętrznych detali nie przetrwała do dziś, ale były widoczne jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. Wyeksploatowany do cna budynek trafił w 1994 roku do rejestru zabytków. W zamkniętej dziś bramie są nadal widoczne resztki świetności w postaci marmurowych okładzin, szybek ze szlifowanego szkła czy okienka do stróżówki. Przy wejściu do klatki schodowej były zainstalowane dzwonki do poszczególnych mieszkań – pierwowzór domofonu, a na piętrach piękne żyrandole. Do dziś zachowały się malowidła na sufitach i zaworki gazu z czasów tuż po wybudowaniu kamienicy, kiedy schody oświetlały lampy gazowe. Do mieszkań wchodziło się niegdyś także po czerwonych dywanach biegnących przez wszystkie piętra. Projektant pomyślał o bocznej klatce schodowej, czyli schodach kuchennych, którędy wnoszono zaopatrzenie i lokum dla panny służącej na kuchennej antresoli.  

Budynek znajdował się na skraju zabudowy ówczesnej Pragi. Ulicą 11 Listopada biegła bowiem granica esplanady fortu Śliwickiego i lokowano tam wyłącznie zabudowania wojskowe. Dopiero w latach 30. powstał przy ul. Ratuszowej Instytut Radiotechniczny. W 1935 roku zorganizowany tu został dział telewizji, który był pierwszą taką polską placówką i jedną z pierwszych na świecie. Po sąsiedzku wybudowano wówczas także szkołę mechaniczną przy Targowej 86.
W tak położonym i dobrze wyposażonym budynku mieszkało się wygodnie, nic więc dziwnego, że z biegiem czasu aż pięć mieszkań wynajmowała w nim rodzina Jacka Natorffa, począwszy od pradziadków, którzy zamieszkali w kamienicy niedługo po jej wybudowaniu.

Losy rodzinne ściśle powiązane są w linii męskiej z dziejami Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, a w linii żeńskiej ze słynną praską szkołą dla dziewcząt – Pensją Zofii Łabusiewicz. Dzięki temu, że kamienica przetrwała szczęśliwie obie wojny światowe, ocalały bezcenne rodzinne fotografie, dokumenty i drobne pamiątki, jak medale męskich członków rodu honorujące ich osiągnięcia sportowe, nie tylko wioślarskie.

Jacek Natorff jest czwartym pokoleniem, wyrosłym i mieszkającym w tej kamienicy. Choć córki wyprowadziły się z Pragi, wciąż istnieje szansa, że kontynuując rodzinną tradycję zechce w kamienicy zamieszkać któraś z wnuczek, będąc tu szóstym pokoleniem rodu.

Kr.