Obiektywny PO-radnik
Wynik sportowy piątkowego meczu derbowego pomiędzy Legią a Polonią wypadł na remis. Natomiast bilans organizacyjny i pozasportowy to jedna wielka porażka. A miało być tak spokojnie. Profilaktycznie władze Legii odmówiły wstępu kibicom Polonii w obawie przed awanturami i wiszącą jak miecz Damoklesa groźbą zamknięcia przez wojewodę mazowieckiego trybuny północnej zwanej „Żyletą”. Sama odmowa wstępu fanom Polonii zakrawa na mały skandal. Wszak mecz odbywał się na ultranowoczesnym stadionie, naszpikowanym kamerami, elektroniką pozwalającą wychwytywać zadymiarzy. No, ale trudno, decyzję taką w całej swej bezradności podjęto i liczono na spokój. Niestety, kibole nie poczuli się w obowiązku wspierania swego ukochanego klubu. Po raz kolejny urządzili żenujący spektakl, który może słono kosztować zarówno klub, jak i ich samych. Tak jak kilka lat temu w Wilnie, Utrechcie, Bydgoszczy czy niedawno w Trondheim doszło do regularnej bijatyki z ochroniarzami na stadionowych korytarzach. Zdemolowane zostały toalety, punkty gastronomiczne, ogrodzenie. Armaturą łazienkową rzucano w zaparkowane samochody, a dziesiątki plastikowych siedzeń po prostu spalono. To wszystko działo się na stadionie miejskim, zbudowanym za pieniądze publiczne i przekazanym w dzierżawę Legii Warszawa.
Jeśli do tego smutnego bilansu dodamy marne wyniki sportowe, kiedy to już na początku sezonu wszystkie nasze drużyny klubowe odpadają z rozgrywek europejskich, a reprezentacja szuka dna w rankingu FIFA, wyłania się wstrząsający obraz stanu polskiego futbolu. Od dawna już wiadomo, że potrzebne są odważne decyzje. Negocjacje i układanie się z chuliganami po raz kolejny zakończyły się ogólną porażką. Jedyna nadzieja jawi się w nowym otwarciu, czyli w twardej walce z chuligaństwem, w zastosowaniu wzorców brytyjskich, gdzie za samo wtargnięcie na boisko grozi dożywotni zakaz stadionowy. Co do poprawy wyniku sportowego, nie jest łatwiej. Należałoby więcej środków kierować na szkolenie dzieci i młodzieży, kluby i stowarzyszenia sportowe, również korzystając ze sprawdzonych wzorców, najlepiej niemieckich.
Pisząc te słowa nie znam jeszcze decyzji wojewody odnośnie zamknięcia całego lub części stadionu. Jedno jest pewne: bez zdecydowanych działań w stosunku do chuliganów, sytuacja się nie poprawi. Najwyżej stracimy na tym my, prawdziwi kibice, straci finansowo klub. Trzeba mieć jednak nadzieję, że dzisiejsza wojna z chuligaństwem zaprocentuje spokojem, ładem i porządkiem w niedalekiej przyszłości. Być może, nowy prezes PZPN podejmie się rzeczywistej odnowy polskiej piłki i całego jej otoczenia.
Paweł Tyburc (PO)
przewodniczący Rady Dzielnicy
Białołęka m.st. Warszawy
pawel.tyburc@wp.pl