NoveKino Praha

Dość czekania

Mijają kolejne tygodnie, a w sprawie Novego Kina Praha zapadła cisza. Cisza raczej złowroga. Wbrew wcześniejszym deklaracjom, sytuacja kina nie uległa znaczącej poprawie.

Petycja Komitetu Obrony Kina Praha i Związku Stowarzyszeń Praskich do Marszałka Województwa Mazowieckiego Adama Struzika, złożona 27 marca, pozostaje wciąż bez odpowiedzi. Zwracano w niej uwagę m.in. na poważne nieprawidłowości w polityce Sejmiku Mazowieckiego w zakresie promowania kultury oraz zarządzania powierzoną mu społeczną własnością. Żądano też bezwzględnego odwołania decyzji o zamknięciu kina oraz przywrócenia do pracy zwolnionej załogi.

Tymczasem posiadane przez nas informacje zdają się przeczyć zapewnieniom, jakie Wiesław Raboszuk - członek zarządu Województwa Mazowieckiego odpowiedzialny za nadzór nad samorządowymi spółkami i Paweł Doktór - prezes spółki Max-Film składali członkom Komisji Kultury i Dziedzictwa Narodowego Sejmiku Mazowieckiego, wielokrotnie podkreślając, że kino będzie dalej prowadzić swoją działalność. Jak się dowiadujemy, wobec siedmiu osób utrzymano wypowiedzenia. Nie przedstawiono im dotąd żadnej propozycji nowej umowy. Z kolei dwie osoby, którym skończył się już okres wypowiedzenia, pracują na umowach o dzieło i zlecenie, potocznie określanych jako umowy "śmieciowe". Trudno się dziwić, że atmosfera, jaka powstała wśród pracowników w wyniku braku pewności stałego zatrudnienia, nie motywuje do większego zaangażowania w pracę. Na kondycji kina wciąż odbija się także czytelny przekaz medialny o jego zamknięciu. Część mniej zorientowanych w sprawie widzów zwyczajnie nie wie, że kino nadal działa. W ten sposób zostaje zaprzepaszczony niemal dwuletni wysiłek załogi kina, który z początkiem roku zaczął przynosić pierwsze wymierne efekty.

Dlatego równie ważne, jak pytania o przyczyny obecnego stanu rzeczy, są te dotyczące przyszłości kina. Trudno liczyć na przejęcie kina na zasadach komercyjnych przez operatora któregoś z multipleksów. Choć kolejni goście oprowadzani przez prezesa spółki Centrum Praha, zarządzającej budynkiem, oglądają pomieszczenia kina, trudno się spodziewać, że obiekt z zaledwie trzema salami będzie atrakcyjny dla tego rodzaju podmiotów. Nie wiadomo, czy podjęto rozmowy np. z niezależnymi dystrybutorami czy operatorami kin studyjnych. Wydaje się, że tylko niezależna, ciekawa oferta ma szansę obronić się w tym miejscu - z korzyścią dla mieszkańców Pragi. Oznaczałoby to jednak konieczność określenia warunków finansowych, znacząco różnych od dyktowanych w przypadku w pełni komercyjnych przedsięwzięć. Trudno też podejrzewać, że Max-Film z własnej nieprzymuszonej woli z firmy de facto developerskiej przemieni się nagle w instytucję zajmującą się promocją kina, którą jest nominalnie.

Kiedy więc doczekamy się powstrzymania czarnej spirali strat (tak ekonomicznych, jak i społecznych)? Kiedy Urząd Marszałkowski wdroży lepsze zarządzanie publicznym mieniem oraz dokona zmiany skompromitowanego zarządcy kina?

Komitet Obrony Kina Praha dostrzegł ogniskujące się tu problemy z nieco szerszej perspektywy, swoimi wątpliwościami wobec niepokojącego zjawiska komercjalizacji kultury polskiej dzieląc się z Komisją Europejską. Przygotowywany jest też list do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Tymczasem to właśnie na poziomie ministerialnym w ramach oszczędności budżetowych są forsowane plany komercjalizacji kultury. Informacje o protestach twórców teatralnych obiegły niedawno całą Polskę. Wspominamy o tym, ponieważ problem komercjalizacji teatrów najsilniej zaistniał w województwie dolnośląskim i... mazowieckim, gdzie wybór nowych dyrektorów teatrów jest albo blokowany, albo kierujących nimi artystów próbuje się zastąpić biznesmenami nastawionymi na zysk. Wskazuje to na sposób zarządzania kulturą w Zarządzie Województwa Mazowieckiego; sposób, który mści się także w przypadku kina. O ile zatrudnienie menedżerów w PKP należy uznać za posunięcie uzasadnione, o tyle to samo rozwiązanie w sferze kultury wydaje się nieporozumieniem. Co gorsza, podejście to wkrótce może dotyczyć także innych instytucji kultury, np. muzeów, w tym także powstającego Muzeum Warszawskiej Pragi.

Tymczasem twórcy kultury stawiają sprawę jasno: pomysł, że kultura się samosfinansuje, jest przeżytkiem. "Kultura to dobro wspólne, a nie tylko obszar partykularnych interesów środowisk twórczych czy podmiotów komercyjnych zarabiających na kulturze. Kultury nie wolno traktować jak towaru."- podkreślają. "Lansowane przez rząd rozstrzygnięcia są przejawem lekceważenia dobra publicznego, nieposzanowania artystycznych talentów, inicjatyw animatorów, wiedzy i zaangażowania pracowników" - piszą związkowcy z Federacji Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki. Brzmi znajomo?

Kr.

5618