Szpital Praski

Wygrana?

Jak do tej całej sytuacji doszło? - pytamy byłego już dyrektora szpitala, dr Pawła Obermeyera.

Gdy zostałem mianowany dyrektorem, 1 grudnia 2007 roku, podpisałem aneks do umowy z miastem w sprawie zapłaty za I etap budowy pawilonu A2. Było to 3,7 mln zł za początek stanu surowego: fundamenty, prace ziemne, budowa niskiego parteru. Dowiedziałem się wówczas, że pieniądze nie mogą być zapłacone, gdyż przetarg odbył się z naruszeniem prawa, a 17 stycznia 2008 r. ówczesna dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej Elżbieta Wierzchowska na piśmie poleciła mi zerwanie umowy z wykonawcą i inwestorem zastępczym. Tymczasem przetarg, o którym mowa, odbywał się pod nadzorem właśnie Biura Polityki Zdrowotnej. Odmówiłem zerwania umowy, ale prace musiały zostać wstrzymane.

Znaleźliśmy się w impasie. Dlatego całą dokumentację przekazaliśmy do Urzędu Zamówień Publicznych, jako jedynej instancji, która mogła wiążąco orzec, czy w procedurze przetargowej były błędy i ewentualnie jakie. Warto przypomnieć, że jeszcze przed moją nominacją, BPZ oddał sprawę przetargu do prokuratury; to zresztą stało się bezpośrednim powodem odwołania mojego poprzednika.

Po dwóch nerwowych miesiącach Urząd Zamówień Publicznych orzekł, że przetarg odbył się zgodnie z prawem: została wybrana najlepsza oferta. Prace zostały wznowione, ale zaległa kwota nie wpłynęła. Rada Warszawy na początku 2008 roku nawet podjęła uchwałę, że owe pieniądze maja zostać zapłacone. Miasto jednak jedynie włączyło je do budżetu szpitala na 2008 rok. Nic zatem dziwnego, że firma 3J, czyli wykonawca, wystąpił przeciwko szpitalowi do sądu o zapłatę zaległości. Szpital, co oczywiste, sprawę przegrał; jednak wykonawca wstrzymał się z egzekucją długu do czasu zakończenia budowy, czyli do 2011 roku. W tej sytuacji szpital oddał do sądu sprawę przeciwko miastu.

Miałem świadomość, że nie jest to dobre rozwiązanie ze względu na naszą zależność od właściciela. Dlatego proponowałem zawarcie ugody sądowej. Bez rezultatu. Przyznam, że te ponad 5 mln zł bardzo się przyda. Sytuacja szpitala nie jest łatwa i choć już parę miesięcy w nim nie pracuję, bardzo nad tym ubolewam, bo wciąż czuję się związany z Pragą i jej mieszkańcami. Tym się kierowałem - chciałem, żeby prażanie mieli równie dobry dostęp do opieki, co mieszkańcy lewej strony Warszawy. Może za bardzo walczyłem?

 

3906