Nove Kino Praha

Kto ma jaki interes?

W minionych tygodniach społeczność Pragi Północ zelektryzowała niespodziewana wiadomość o planowanym zamknięciu z końcem marca Novego Kina Praha. Najdziwniejsza jednak była argumentacja tego kroku. Podobno przyczyną złej kondycji finansowej jest budowa metra, która wespół z brakiem parkingu spowodowała spadek wpływów aż o 70%. Kino ma jednak wrócić po zakończeniu budowy metra, czyli prawdopodobnie za dwa lata. Papier przyjmie wszystko...

Niedorzeczność tych argumentów ostatecznie skłoniła mieszkańców do zorganizowania się w Komitet Obrony Novego Kina Praha. Dlaczego niedorzeczność? Zamknięcie ulicy Targowej sprawiło, że ulica Jagiellońska stała się główną arterią dzielnicy, co usytuowanemu przy niej kinu mogło tylko pomóc. Przystanek autobusowy znajduje się teraz po drugiej stronie skrzyżowania, a nie przy oddalonej ul. Targowej. Z kolei wygodnych miejsc parkingowych pod samym kinem nie ma prawie nigdzie w zwartej tkance miejskiej. Nie było ich także tu, o czym zapewne wiedziano budując Nove Kino Praha. Niezrozumiałe jest także zamykanie kina na dwa lata w niecałe pięć lat po jego otwarciu, kiedy cały proces inwestycyjny jeszcze się nie zakończył. Będzie to rodziło wyłącznie straty. Dlatego w zapewnienia o ponownym otwarciu kina protestujący nie wierzą, traktując je wyłącznie jako próbę ostudzenia nastrojów.

Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale właściciel kina, Instytucja Filmowa Max-Film nie jest inwestorem prywatnym, ale spółką Samorządu Województwa Mazowieckiego, o szerszych niż komercyjne celach działania, obejmujących: udostępnianie zasobów kinematografii, realizowanie programu edukacji filmowej, wspieranie lokalnych inicjatyw z zakresu kinematografii, kultury i sztuki, wspieranie niezależnych twórców. Szczytną misję Max-Filmu, który obiecuje propagować ambitne kino polskie i światowe, weryfikują działania firmy, polegające głównie na zamykaniu kolejnych kin i sprzedaży pozostałych po nich nieruchomości. Do Max-Filmu należały: Ochota, Relax, Syrena, Wars, Sawa, Skarpa i 1 Maj. Wszystkie zostały zamknięte i sprzedane. Prawdopodobnie taki sam los spotkałby także Lunę i Wisłę, gdyby nie zagmatwane sprawy własnościowe tych nieruchomości. Max-Film ma na Mazowszu jeszcze osiem działających kin, w tym trzy w Warszawie: Wisła, Luna i Nove Kino Praha. Jest też właścicielem innych kin i budynków po nich, także poza województwem mazowieckim. Je również próbuje sprzedać. W dostępnych na stronie internetowej Max-Filmu ofertach sprzedaży mocno rzuca się w oczy specjalnie wytłuszczone zdanie: "Jedynym kryterium oceny ofert jest cena." Tak wyznaczona linia działania spółki jest jednak w oczywisty sposób sprzeczna z przyjętą misją oraz założonymi celami.

Powinno być też jasne, że argumenty o konieczności zamknięcia kina ze względu na jego niedochodowość trudno będzie utrzymać. Przypomnijmy genezę powstania nowego budynku. Ówczesny prezes Max-Filmu Krzysztof Andracki odpowiadał za strategię rozwoju Instytucji Filmowej, " [...] której częścią była budowa Centrum Praha - gmach zaprojektowano zgodnie z koncepcją, zakładającą wspomaganie działalności kinowej przychodami z innych źródeł; oprócz sal kinowych powstała w nim powierzchnia biurowa i usługowa."- czytamy w wydawnictwie okolicznościowym z okazji otwarcia kina w 2007 roku.

I tu dochodzimy do kolejnej ciekawostki. Centrum Praha to nie tylko nazwa budynku, ale i spółki samorządowej. Powołano ją na czas budowy Novego Kina Praha, ale istnieje do dziś. To ona obecnie administruje budynkiem, w tym ustala wysokość czynszów. Są one widocznie zbyt wysokie, skoro nie ostała się tu ani klimatyczna księgarnia "Bambini di Praga", ani żadna z kolejnych restauracji. Co ciekawe, prezes zarządu Max-Filmu, Paweł Doktór, którego wypowiedzi w ostatnich dniach wykazały kompletny brak zrozumienia dla społecznych funkcji Novego Kina Praha, zasiada także w zarządzie Centrum Praha. Pomimo że obie spółki są własnością samorządu, widać tu ewidentny konflikt interesów i zupełny brak nadzoru organu założycielskiego.

Także sam fakt istnienia osobnej spółki do zarządzania nieruchomością dziwi osoby mające doświadczenie w tej branży. Praca przy takim budynku nie powinna zająć więcej czasu niż kilka godzin tygodniowo (nie licząc niespodziewanych wypadków), nie ma więc żadnego merytorycznego uzasadnienia, aby zajmowała się tym spółka z trzema członkami rady nadzorczej, prezesem i prokurentem.

Wróćmy do nierentowności. Wiadomo, że Relax sprzedano z powodu zbyt małej liczby widzów. Jak się jednak dowiadujemy, do niedawna repertuar był narzucany odgórnie przez Max-Film - w efekcie nowości pojawiały się z miesięcznym opóźnieniem. Podobnie było w Novym Kinie Praha. Dopiero od niecałych dwóch lat kierownicy kin mogą samodzielnie zarządzać repertuarem. Efekty są widoczne. Zyski spadały systematycznie przez szereg lat, ale trudno się temu dziwić. Kino centralnie zarządzane i mające tylko trzy sale nie mogło skutecznie konkurować z multipleksami. Projektując gmach kina musiano się z tym liczyć. Choć nie ma mowy o zyskach, straty zaczęły się zmniejszać. Wbrew wypowiedziom prezesa Doktóra, rekordowy pod względem frekwencji i dochodów okazał się właśnie styczeń 2012, po czym w lutym, zamiast nagród, pracownikom kina wręczono grupowe zwolnienie. Są oburzeni i rozgoryczeni. Ale nie tylko oni - do zainicjowanego przez jedną z pracownic protestu na Facebooku przyłączyło się już ponad 1500 osób.

To dzięki zabiegom kierownictwa mieszkańcy zaczęli się z kinem identyfikować. Coraz lepiej zaczęła wyglądać współpraca ze szkołami, w seansach uczestniczył też Uniwersytet Trzeciego Wieku. Urządzano tu spotkania, konferencje, wystawy. Kino włączało się w ogólnopraskie imprezy, jak Urodziny Pragi, współpracowało też z Urzędem Dzielnicy Praga Północ. Zaawansowane były rozmowy w sprawie uruchomienia kasy kina w Centrum Wileńska, co pomogłoby w promocji. Tymczasem wydaje się, że ostatnim akordem w działalności kina będzie Praski Festiwal Filmów Młodzieżowych organizowany 28 marca.

Trudno też wierzyć w zapewnienia, że zamknięcie kina to kwestia dwóch lat. Jak się dowiadujemy, tuż po wręczeniu wymówień pracownikom, kino odwiedził dyrektor inwestycyjny konkurencyjnego Multikina Paweł Trojan. Z pewnością nie była to wizyta kurtuazyjna.

Komitet Obrony Novego Kina Praha zebrał kilkaset podpisów i na tym nie koniec. W tym tygodniu być może w końcu dojdzie do spotkania z przedstawicielem zarządu urzędu marszałkowskiego. Tymczasem zapanowała tam lekka panika. Kolejne propozycje spotkań dotyczą urzędników coraz niższego szczebla. "Niedługo pozostanie nam tylko audiencja u sprzątaczki" - żartują obrońcy kina. Komitet Obrony Novego Kina Praha chce zadać organowi założycielskiemu m.in. pytania dotyczące działania obu samorządowych spółek i braku skutecznego nadzoru nad nimi. Chce też zweryfikować plotki na temat tajemniczego inwestora zagranicznego, który miałby być zainteresowany kupnem całej nieruchomości. Ciekawe jest także, jak mieszczący się w tym samym budynku urząd marszałkowski pomagał kinu. Z informacji, które mamy, wynika, że zupełnie nie brano pod uwagę możliwości wynajęcia sal kinowych na korzystnych warunkach. Pod budynkiem jest też parking, którego tak brakuje klientom kina, ale korzystać z niego mogą wyłącznie pracownicy urzędu marszałkowskiego.

Kino Praha było pierwszym kinem otwartym w powojennej Warszawie. Zamknięto je w 2005 r. i mimo walorów architektonicznych zburzono. Budowa nowego gmachu kosztowała 40 mln złotych i trwała dwa lata. Nove Kino Praha zostało otwarte w 2007 roku jako pierwsze kino cyfrowe w stolicy. W niecałe pięć lat później zapada nagle decyzja o jego zamknięciu.

Na Pradze Północ w okresie powojennym istniały trzy kina: Mewa/Albatros przy Skoczylasa, Syrena przy Inżynierskiej oraz Kino Praha. Od kwietnia ma nie być żadnego...

Zainteresowanym podajemy adres mailowy obrońców kina:
Im więcej z nas przyłączy się do protestu, tym większa szansa, że ktoś wreszcie zrozumie… Argumenty dla obrońców kina podsuwa także nasz stały felietonista, Maciej Białecki, w materiale "Prawo po stronie kina", który publikujemy na str. 11.

Kr.

9983