Chcieć to móc

Jest osobą niepełnosprawną w stopniu lekkim. Jej niepełnosprawność jest ruchowa, to poważne problemy z kręgosłupem lędźwiowym. Kilka miesięcy temu została zwolniona z pracy etatowej, którą wykonywała od wielu lat. Zwolnienie spadło na nią jak grom z jasnego nieba.

Jeszcze przez kilka miesięcy podejmowała różnego rodzaju prace na umowę zlecenie, by w końcu uzyskać status osoby bezrobotnej, bez prawa do zasiłku. Wśród tych prac było m.in. sprzątanie w dużej drukarni. To niełatwa praca dla człowieka, który ma problemy z kręgosłupem, szczególnie dla kobiety. Nie mam końskiego zdrowia, nie jestem zbyt silna. Ilość ciężkich wiader, jakie trzeba było przenosić w czasie pracy, wiadomo jakie zabrudzenia przytrafiają się w drukarniach. Ciągłe schylanie się i wykonywanie czynności w nienaturalnym ugięciu, wszystko to sprawiało, że kręgosłup mocno mi doskwierał i słyszałam tylko narzekania osób nadzorujących sprzątanie, że pracuję mało wydajnie. Innych propozycji poza sprzątaniem nie było, wiadomo jak ciężko jest na rynku pracy, nawet osobom z wysokimi kwalifikacjami, których nie posiadam. Po kilku dniach, telefonicznie podziękowano mi za współpracę i zostałam bez środków do życia.

Czytelniczka otrzymała w końcu, wydawało się sensowną, propozycję z Rejonowego Urzędu Pracy, z nadzieją na etat i dofinansowanie wynagrodzenia przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Sprzątanie w dużej firmie. Zgłosiła się w umówionym terminie do pracodawcy i wszystko początkowo wskazywało, że praca będzie dostosowana do możliwości osoby niepełnosprawnej. - W praniu wyszło zupełnie inaczej. Okazało się, że praktycznie trzeba sprzątać bez przerwy, po wszystkich pomieszczeniach kursują panowie w ubłoconych buciorach. Pod koniec pracy byłam tak skatowana, że nie miałam na nic siły i usłyszałam jeszcze, że pracuję za wolno. Zgłosiłam ten problem w Rejonowym Urzędzie Pracy na Ciołka, zwracając pracownikom uwagę, że rodzaj czynności powinien być jakoś weryfikowany i dostosowywany do możliwości osób niepełnosprawnych. Usłyszałam, że proponują to, czym aktualnie dysponują i że ten rodzaj pracy jest adekwatny do możliwości osoby niepełnosprawnej w stopniu lekkim.

Czytelniczka jest zdania, że system walki z bezrobociem jest niedostosowany do potrzeb inwalidów. Być może, ale warto się przyjrzeć strukturze urzędów pracy, w których wszak istnieją komórki zajmujące się wyłącznie osobami niepełnosprawnymi. Rejonowy Urząd Pracy w Warszawie ma w swej strukturze dość rozbudowany Dział Obsługi Osób Niepełnosprawnych, który zajmuje się zarówno pracodawcami niepełnosprawnych, jak i pracobiorcami inwalidami. Dział zajmuje się w równym stopniu problematyką wyposażenia stanowisk pracy jak i kwestiami jednorazowych środków na podjęcie działalności gospodarczej. Można tu uzyskać informacje na temat prac refundowanych, stażów, przygotowania zawodowego, różnego rodzaju szkoleń dla pracobiorców. W urzędzie jest doradca zawodowy, obsługujący wyłącznie osoby niepełnosprawne. Wyodrębniona jest również rejestracja, dział zasiłków, oferty pracy i pośrednictwo.

Wydaje się, że problem tkwi gdzie indziej. Od stycznia tego roku zmienił się system dofinansowania wynagrodzeń osób niepełnosprawnych. Pracodawcy nie opłaca się zatrudniać osób z niepełnosprawnością w stopniu lekkim (dawna III grupa inwalidzka). Dotychczas dofinansowanie do uposażeń takich osób wynosiło 60% najniższego wynagrodzenia. Od 1 stycznia 2012 dofinansowanie wynosi 50% najniższego wynagrodzenia. Będzie jeszcze gorzej. W lipcu 2012 pracodawca otrzyma dofinansowanie w wysokości 45%, zaś w styczniu 2013 już tylko 40% najniższego wynagrodzenia. Podobnie mało opłacalne staje się zatrudnianie osób niepełnosprawnych w stopniu umiarkowanym (dawna II grupa inwalidzka). Dotychczasowe dofinansowanie stanowiło 140% najniższego wynagrodzenia, od stycznia tego roku jest to już 125%, w lipcu będzie 115%, zaś w styczniu przyszłego roku już tylko 100% najniższego wynagrodzenia.

Żyłą złota dla pracodawców były i będą osoby z niepełnosprawnością w stopniu znacznym (dawna I grupa inwalidzka). Dotychczasowe dofinansowanie do ich uposażeń wynosiło 160% najniższego wynagrodzenia, od stycznia tego roku wzrosło do 170%. W lipcu tego roku wskaźnik wzrośnie do 180% i ... na tym koniec, nie przewiduje się dalszego wzrostu od stycznia 2013.

Czytelniczka pozostająca bez pracy ma poważne problemy bytowe. Często nie dojada. Zgłosiła się do Ośrodka Pomocy Społecznej z prośbą o talon na posiłki. - Sądziłam, że otrzymam taką pomoc od ręki. Okazuje się, że nie. Muszę mieć całą masę zaświadczeń, m.in. z Rejonowego Urzędu Pracy. Muszę tam jechać na gapę, bo nie stać mnie na bilet. Rośnie moje zadłużenie czynszowe; by uzyskać dofinansowanie znów muszę uzyskać pliki zaświadczeń, nie mam na bilet i koło się zamyka. Mam wrażenie, że to wszystko powinno być prostsze i załatwiane jakoś od ręki. Wyobrażam sobie, że niepełnosprawna osoba bezrobotna powinna być w bazie komputerowej, do której mają dostęp OPS-y. Wtedy możliwe byłoby weryfikowanie danych takiej osoby. Poradzę sobie jakoś, skorzystam z jadłodajni dla bezdomnych, ale według mnie coś jest nie tak. W końcu urzędnicy żyją z naszych podatków, ja też do niedawna je płaciłam, więc mogliby bardziej się starać.

W nowej sytuacji "trzeciogrupowcom" nie będzie łatwo zdobyć pracę. Jedyna szansa to podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Rejonowe Urzędy Pracy stwarzają takie możliwości poprzez system bezpłatnych szkoleń. Jest tych szkoleń sporo, ale trzeba pilnować terminów zapisów, bo zainteresowanie jest duże, a liczba miejsc ograniczona. Na szkoleniach można m.in. nauczyć się prac biurowych, podstaw księgowości, obsługi komputera i specjalistycznych programów komputerowych, trafiają się kursy językowe. Można również zawalczyć o środki na własną działalność gospodarczą. Bardzo wiele zależy od stopnia naszego zdeterminowania.

Jest wiele przykładów osób niepełnosprawnych, którym się udało. Choćby niewidoma Anna, która po studiach prawniczych dwa lata dojeżdżała do pracy pociągiem, pokonując codziennie dystans 50 km w jedną stronę. Dojazdy zmęczyły ją na tyle, że podjęła decyzję o stworzeniu, w rodzinnej miejscowości, własnej kancelarii prawnej. Uzyskała krajowe i unijne środki na działalność gospodarczą, co w jej przypadku nie było łatwe. W kancelarii spędza 10 i więcej godzin na dobę, ale nigdy nie narzeka. Jest szczęśliwa, że pracuje na swoim i na własny rachunek. Jak powiadają - chcieć to móc.

Elżbieta Gutowska

7988