Przeciw zamykaniu szkół

Radni Warszawy zaplanowali likwidację kilku szkół, kolejne mają być przeniesione w inne miejsce. Chcą w ten sposób zaoszczędzić około 6 mln złotych. Zmiany dotyczą obu Prag oraz Żoliborza i Bielan.

We wtorek 31 stycznia pod hasłem "Tylko matoły likwidują szkoły" odbyły się protesty przeciwko tym planom zainicjowane przez warszawski PiS. Na Pradze Północ pochód złożony z kilkudziesięciu osób przeszedł sprzed planowanego do likwidacji XX Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego przy ul. Objazdowej 3 przed Urząd Dzielnicy Praga Północ. Uczniowie liceum zebrali ok. 700 podpisów w obronie ich szkoły przed likwidacją.

W proteście, poza uczniami, nauczycielami i rodzicami, zgodnie wzięli udział radni PiS oraz przedstawiciele Stowarzyszenia Obrony Lokatorów i Związku Syndykalistów Polskich. W ruch poszły trąbki i megafony, odśpiewano też zmienioną na tę okoliczność wersję "Roty", głośno wyrażając swój protest przeciwko likwidacji szkół i przeszkoli. Po dłuższej chwili do protestujących wyszedł burmistrz Piotr Zalewski. Rozmowę kontynuowano wewnątrz budynku, także ze względu na bardzo niską temperaturę. Ostatnie słowo w sprawie ma jednak Rada Warszawy.

"Stanowczo potępiamy działania władz Warszawy i innych miast, które postanowiły dokonać cięć socjalnych w wydatkach na publiczną edukację (...). W tym samym czasie, około 500 bezużytecznych polityków na co dzień decyduje o naszych lokalnych sprawach zgodnie z własnym partyjnym interesem. Miasto marnuje ogromne ilości środków na publiczne kontrakty przyznawane prywatnym firmom zarządzanym przez przyjaciół, buduje najdroższy stadion na świecie, nie szczędzi na nagrody dla urzędników, służbowe limuzyny, luksusowe biurka" - grzmią na swej stronie internetowej syndykaliści.

Niewiele łagodniej wypowiadali się przedstawiciele opozycji w Radzie Warszawy. W marszu protestacyjnym wziął także udział absolwent liceum Chrobrego, wiceprezes PiS, poseł Mariusz Kamiński. Na niedzielnej konferencji prasowej nazwał on politykę edukacyjną stołecznego ratusza "krótkowzroczną". Podobny do zamierzonego efekt można uzyskać likwidując 50 etatów w ratuszu. Oszczędności wynosiłyby około 4 mln złotych.

Według wiceprezydenta Włodzimierza Paszyńskiego, głównym powodem zmian jest zmniejszająca się liczba uczniów, czyli niż demograficzny. Od 2005 do 2011 r. ubyło ich ok. 17 tys., co odpowiada ok. 50 szkołom. W ubiegłym roku wydatki miasta na edukację wyniosły prawie 2,5 mld zł, o ponad 700 mln zł więcej niż w 2005 r. Zmiany mają więc charakter porządkujący i nie ograniczają dostępu do kształcenia - stwierdził. Od przyjętych uchwał Rady Warszawy można odwołać się jeszcze do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Rodzicom i nauczycielom trudno zrozumieć, dlaczego samorządy chcą oszczędzać na edukacji. Za liczbami trudno dostrzec pojedynczego ucznia. Dla wielu z nich będą one oznaczać nie tylko zmianę środowiska, ale i znaczne wydłużenie drogi do szkoły.

Nie ma jeszcze pełnej wiedzy na temat losu opuszczanych przez szkoły budynków. W decyzjach władz trudno też zauważyć długofalową strategię w tym zakresie, wybiegającą poza kadencyjność władz. Jest więc wielce prawdopodobne, że to nie ostatnie społeczne napięcia w szkolnictwie, spowodowane przez niże... i następujące po nich wyże demograficzne.

Kr.

4807