Dwa testamenty - dramat lokatorów

Trudno nie odnieść wrażenia, że w tej sprawie na naszych oczach umiera nadzieja. Śledząc ją od samego początku, wierzyliśmy, że lokatorzy z ukradzionych kamienic przy Tykocińskiej 30 i 40, doczekają się sprawiedliwości. Zagarnięte na podstawie sfałszowanego testamentu i oddane na mocy wyroku sądowego, przez ówczesne władze Targówka, bez rzetelnego sprawdzenia, kto kryje się za testamentem, przechodzą teraz z rąk do rąk, w majestacie prawa. Kamienica pod numerem 30 została sprzedana po raz kolejny.

Szansa, że deweloper nie ma świadomości, iż dom został ukradziony, jest żadna. Nowy właściciel korzysta z okazji, kupując zapewne po znacznie zaniżonej cenie; mając świadomość, że przy tak działającym prawie długo jeszcze będzie czerpał profity z horrendalnych czynszów pobieranych od lokatorów - 1,5 tys. zł za 39 m2 (!!!); zaś po wykurzeniu mieszkańców, którzy nie będą w stanie płacić, będzie sprzedawał lokale, uzyskując odpowiednie sumy za poszczególne mieszkania. Ta sprawa, od samego początku, charakteryzuje się rekordową ilością zaniechań, uchybień, zaniedbań, przeoczeń, nieprawidłowości, niesprawiedliwości, oszustw, pazerności. Trudno po prostu uwierzyć, że dzieje się to wszystko przypadkiem, poczynając od oddania złodziejowi wyremontowanych, zadbanych budynków, w wyjątkowo ładnym otoczeniu, w jednej z bardziej estetycznych części Targówka. Urzędnicy przekazują bez walki gigantyczny majątek, na podstawie sfałszowanego przez Mirosława K. testamentu. Wcześniej (30 kwietnia 1996) sankcjonuje tę nieprawość Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi. Niewiarygodne, prawda? Gdybyśmy mieli do czynienia z republiką bananową, gdzie wszystko się może zdarzyć, byłoby to jakoś zrozumiałe, choć oburzające, ale wszak jesteśmy w stolicy europejskiego kraju, który mieni się demokratycznym.

Wyrok sądu za fałszerstwo dziesięciolecia - skandalicznie niski. Mirosław K., posługujący się podrobionym testamentem rzekomej ciotki, testatorki Florentyny Krzeszewskiej, otrzymał 2 lata w zawieszeniu na trzy! Wyrok bynajmniej nie powstrzymał złodziejskiego procederu. Oszust przekazał jedną z kamienic zięciowi, drugą córce. Ci zaś bardzo szybko sprzedali je deweloperom, nie powstrzymywani przez policję, sądy, prokuraturę. Przed sprzedażą zdążyli jeszcze podwyższyć lokatorom czynsze i mieli czelność owych czynszów żądać.

Na trop oszusta trafili sami mieszkańcy kamienic przy Tykocińskiej, odnaleźli bratanicę i jednocześnie wykonawczynię prawdziwego testamentu Florentyny Krzeszewskiej. Dotarli do testamentu Rocha Krzeszewskiego, męża Florentyny. Sprawdzali księgi wieczyste, wiarygodność Mirosława K. i jego rodziny. Zapobiegli przekazaniu Mirosławowi K. kolejnych kamienic na Tykocińskiej i na Hożej. Podali na tacy organom ścigania wszystkie fakty, wyręczając śledczych, policję i prokuraturę. Doprowadzili Mirosława K. przed oblicze sprawiedliwości. Co otrzymali w zamian? Rosnące niebotycznie czynsze i eksmisje na bruk, orzekane przez sądy. Firmy deweloperskie, które bez sprzeciwu ze strony organów ścigania, zakupiły majątek pochodzący z kradzieży podniosły czynsze w sposób nieprzyzwoity, podły, choć znów w majestacie prawa, bowiem zgodnie z ustawą. Co to za kraj, który chroni oszustów i złodziei, a za nic ma uczciwych i biednych ludzi - oto pytanie, które zawsze nam zadają mieszkańcy Tykocińskiej. Oni już stracili nadzieję na sprawiedliwość.

Obrazy artysty malarza mieszkającego przy Tykocińskiej były już licytowane na poczet niezapłaconego przez niego czynszu. Jedna z lokatorek otrzymała sądowy nakaz eksmisji. Gdyby nie przygarnął jej syn, znalazłaby się na bruku. Widzieliśmy jej mieszkanie. Piękne, przytulne, zadbane. Włożyła w nie przez lata mnóstwo pieniędzy. Jak się czuła, kiedy je opuszczała? Trudno to sobie wyobrazić. Jak będzie się czuł kolejny lokator, którego zadłużenie czynszowe sięga kilkudziesięciu tys. zł? Sprawa o eksmisję odbędzie się 15 lutego. Gdzie się podzieje z żoną i synem, jeśli sąd wyda wyrok eksmisyjny? Nie ma rodziny, u której mógłby zamieszkać, nie ma żadnego alternatywnego rozwiązania, bowiem nie dysponuje środkami na wynajem czy zakup mieszkania.

Dura lex sed lex - twarde prawo, ale prawo. Szkoda tylko, że twarde dla tych najbiedniejszych, zaś aksamitne (w tym przypadku) dla oszustów i złodziei.

Elżbieta Gutowska

5806