Przekleństwo własności
Elżbieta Gutowska
Wydawałoby się, że nasz Czytelnik jest posiadaczem ziemskim, który ze swojej ziemi może czerpać wymierne korzyści. Nic bardziej mylnego. Jest mieszkańcem Pragi, w gminie Dębe Wielkie ma m.in. ponad 8 tys. m2 gruntu, z którego po latach postanowił zrobić użytek. Czy się udało? Zobaczmy.
W październiku minionego roku wystąpił do wójta gminy o ustalenie warunków zabudowy dla inwestycji, polegającej na budowie siedmiu jednorodzinnych domów mieszkalnych, wraz z niezbędną infrastrukturą techniczną, na swojej działce w Rysiach, która jednym, 70-metrowym bokiem styka się z niewielką rzeczką Długą, co będzie miało kluczowe znaczenie w dalszej części naszego tekstu. I spotkała naszego Czytelnika bardzo przykra niespodzianka w postaci odmowy ustalenia warunków zabudowy: Byłem zszokowany uzasadnieniem negatywnej decyzji, które to uzasadnienie brzmiało "(...) zabudowa na wskazanym terenie znajdująca się w korytarzu ekologicznym nie tworzy harmonijnego ukształtowania przestrzeni, narusza uwarunkowania środowiska przyrodniczego, społeczno - gospodarczego oraz jest sprzeczna z interesem publicznym". No i czy to nie jest jakieś kuriozum, stek ogólników, zero konkretów? Wyczuwam w tym ewidentną złą wolę, by nie powiedzieć ostrzej - urzędnicy gminni po prostu uwzięli się, by zdusić w zarodku wszelkie moje inicjatywy. W uzasadnieniu nie napisano, komu moja budowa miałaby zagrażać, bo nie ma takiego zagrożenia! Argumenty typu interes publiczny i społeczno - gospodarczy są idiotyczne, wyssane z palca. Każdej gminie w tym kraju powinno zależeć na tym, by jak najwięcej ludzi się w niej osiedlało, by tworzyli miejsca pracy, sprowadzali nową myśl, upiększali swoje otoczenie. A tu jakaś nieuzasadniona złość i zapiekłość względem mojej osoby. Gdyby to była pierwsza taka sprawa, mógłbym się jeszcze wahać, ale jest to któraś już z rzędu. W 2007 zwracałem się z prośbą o przekształcenie 4 działek o powierzchni 1,4 ha z nieużytków na budowlane - również bez efektu, choć wszyscy, którzy mają takie nieużytki wokół mnie już dawno mają je przekształcone na działki budowlane. Sprawa czeka na rozstrzygnięcie w sądzie administracyjnym. Druga sprawa, to opisywany już przez NGP przepadek moich koni, no i teraz kolejna.
Czytelnik odwołał się od decyzji wójta do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Napisał, że argumentacja, iż wzdłuż rzeki Długiej znajduje się korytarz ekologiczny jest nielogiczna, bowiem dwieście metrów od jego działki, nad tą samą rzeką, nad samym jej brzegiem, znajduje się 5 działek budowlanych, zaś pół kilometra dalej 10 kolejnych i status budowlanych został im nadany w ostatnich latach. W piśmie do SKO można przeczytać m.in. - Jeśli gminni urzędnicy są niedowidzący i tak złośliwi wobec mnie, blokując wydanie pozytywnej decyzji, to jak wytłumaczą fakt, że na skarpie nad rzeką Długą (choć jest to w rzeczywistości ciek wodny, szeroki na półtora metra i głęboki na 60 cm w okresie wzmożonych opadów) pozwolono na pobudowanie domów mieszkalnych na działkach 260/2 i 260/5. (...) na działce 260/5 budynki gospodarcze bezpośrednio dotykają obrzeży tego cieku wodnego. Im z tej skarpy nie grozi osunięcie do koryta rzeki? (...) dwa lata temu sąsiedzi sprzedali około 1 ha ziemi, którą to podzielono na 2 drogi wjazdowe i dziewięć działek budowlanych. (...) Można było tę ziemię podzielić na działki budowlane? Sąsiadują one z moją działką przez miedzę, tyle tylko, że rozgranicza je polna, utwardzona droga. (...) naprzeciwko mojej działki na obszarze ok. 2 ha będzie budowany dom mieszkalny z zapleczem zakładowo - usługowym.
Argumenty Czytelnika najwyraźniej nie trafiły do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, bowiem to utrzymało w mocy decyzję wójta gminy Dębe Wielkie. W uzasadnieniu powołano się na prawo wodne, które stanowi: Na obszarach szczególnego zagrożenia powodzią zabrania się wykonywania robót oraz czynności utrudniających ochronę przed powodzią lub zwiększających zagrożenie powodziowe, w tym wykonywania urządzeń wodnych oraz budowy innych obiektów budowlanych.
Według Czytelnika w decyzji brakuje jakiegokolwiek odniesienia się do już istniejących na tym terenie zabudowań, znajdujących się przecież na brzegach rzeki Długiej, a co za tym idzie na terenie zalewowym i w korytarzu ekologicznym. Dlaczego więc zostały wyłączone z przepisów, które tak surowo potraktowały jego nieruchomość? Oczywiście, Czytelnik skorzysta z przysługującego mu prawa wniesienia skargi na decyzję SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
My zaś sprawdziliśmy, jak uzasadniają swoją decyzję pracownicy Urzędu Gminy Dębe Wielkie. Katarzyna Muracka, inspektor zagospodarowania przestrzennego z Referatu Strategii i Rozwoju Gminy, zapytana o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego miejscowości Rysie, powiedziała NGP: Na razie nie ma planu zagospodarowania przestrzennego dla miejscowości Rysie. Ograniczoność środków finansowych powoduje, że nie jesteśmy w stanie pracować nad wszystkimi planami od razu. W tej chwili przygotowujemy plany trzech dużych miejscowości w gminie Dębe Wielkie. Przyjdzie czas i na Rysie. Jeśli zaś chodzi o zapisy w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego (przygotowanym w 2009), działka Czytelnika znajduje się na obszarze określonym jako łąki i pastwiska, na terenie zalewowym rzeki Długiej. Mogę tylko potwierdzić, że ta działka, jak wszystkie położone nad rzeką, jest podmokła.
Bożena Zgódka, inspektor planowania przestrzennego z Referatu Strategii i Rozwoju Gminy, zapytana o dyskryminację nieruchomości Czytelnika, w kontekście przekształconych już na budowlane kilkunastu działek położonych nad rzeką, powiedziała: Tu nie chodzi o dyskryminację, ale o dobrze pojęty interes społeczny. Działki, o których pani wspomina, zostały podzielone i przekształcone na budowlane przed rokiem 2011. Dlaczego ten rok jest tak ważny? Po licznych w 2010 powodziach i podtopieniach, do których doszło w naszym kraju, zmieniło się prawo. W decyzjach o warunkach zabudowy na terenach zalewowych znalazł się nowy zapis (zmiana nastąpiła 18 marca 2011), który nakłada na gminy wymóg konsultowania tych decyzji z dyrektorami Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej i to wyłącznie oni są władni, by podjąć ostateczną decyzję w tej kwestii. Czytelnik wystąpił do nas z wnioskiem o podział nieruchomości i warunki zabudowy w 2011 roku, kiedy to nowy zapis zaczął obowiązywać. Czytelnik zamierza budować na terenie zalewowym domy mieszkalne, nie dla siebie przecież, ale dla potencjalnych klientów. Ci zaś, kiedy tylko zostaną zalani, przyjdą do nas z pretensjami, dlaczego - wiedząc o zagrożeniu - wydaliśmy decyzję o warunkach zabudowy. A z pewnością zostaną zalani, bowiem ta rzeczka, która była kiedyś rowem, nie przysparzającym problemów, w ekstremalnych pogodowo ostatnich latach, staje się bardzo niebezpieczna, powodując zalania i podtopienia. Wobec tego dobrze pojęty interes społeczny nakazuje nam - po pierwsze stosowanie się do nowych zapisów prawnych, po drugie podejmowanie takich decyzji, które zapobiegną problemom w przyszłości.
Nasz Czytelnik odwoła się od decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Będziemy wracać do tego tematu, ale zważywszy na przewlekłość postępowań sądowych, nastąpi to zapewne nieprędko.