Od betlejemskiego żłóbka do tarchomińskiej szopki

Wśród Bożonarodzeniowych tradycji szczególne miejsce zajmuje szopka, będąca wyobrażeniem betlejemskiej stajenki. Zwyczaj ustawiania szopki ma odległą historię, sięgającą wczesnego średniowiecza. - ródła tej praktyki zaś upatrywać należy w relacjach ewangelistów św. Mateusza i św. Łukasza, opisujących narodzenie Pana Jezusa w Betlejem i przybycie Mędrców ze Wschodu.

Wyraz "szopka" oznacza prowizoryczny budynek gospodarczy, stajenkę, tradycyjnie uznawaną w Polsce za miejsce narodzin Chrystusa w Betlejem. Jako nazwa gatunkowa termin "szopka" występuje obocznie do nazwy "jasełka", oznaczającej żłóbek (łacińskie praesaepe). Problemy nazewnictwa wyjaśnia Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów za panowania Augusta III":

Jasła zaś zowią się zagrody pod żłobem, gdzie słomę na podściel pod konie służącą kładą.[...] Ten, co pierwszy wymyślił jasełka, [...] rozumiał, że jasła i żłób są imiona jednę rzecz znaczące, tę samą, co słowo łacińskie praesepe, przeto lalkom swoim i fraszkom dziecinnym, którymi wyrażał Narodzenie Chrystusowe, nadał imię jasełka.[...]"

W sensie rodzajowym oba te terminy mają kilka znaczeń, odnoszą się bowiem do dekoracji z figur przedstawiających okoliczności narodzin Jezusa, wystawianej w kościołach, oraz stosowanej w zmniejszonej wersji przenośnej, tzw. szopki kolędniczej, do jej odmiany zmechanizowanej, jak również do tzw. żywej szopki, gdzie zamiast figur owiec i bydła znajdują się żywe zwierzęta, do teatrzyku lalkarskiego i wreszcie do przedstawień historii Bożego Narodzenia z aktorami, określanych jako "jasełka teatralne". Opis typowej szopki wystawianej w kościele w XVIII w. podaje nam znowu ksiądz Kitowicz:

Pomienione jasełka były to ruchomości małe, ustawione w jakim kącie kościoła a czasem zajmujące cały ołtarz. Była to pośrodku szopka mała na czterech słupkach, daszek słomiany mająca; pod tą szopką zrobiony był żłobek, a czasem kolebka wielkości ćwierćłokciowej, w tej lub w tym osóbka Pana Jezusa z wosku albo z papieru klejonego albo z irchy lub płótna konopiami wypchanego uformowana, w pieluszki uwiniona; przy żłóbku z jednej strony wół i osieł z takiejże materyi... utworzone, klęczące i puchaniem swoim Dziecinę Jezusa ogrzewające ,z drugiej strony Maryja i Józef stojący przy kolebce, w postaci nachylonej, efekt natężonego kochania i podziwienia wyrażający.

Tradycja wystawiania szopki sięga średniowiecza. Od XI wieku spotykamy w przekazach ludowe obchody narodzenia Chrystusa, w XII w. zaś mit żłobka pielęgnowali benedyktyni i cystersi.

Bardzo silnym impulsem w rozwoju zwyczaju budowania szopki była pamiętna noc w 1223 r. W położonej o 100 km od Rzymu miejscowości Greccio, w okolicach Rieti, św. Franciszek z Asyżu polecił swoim braciom zbudować żłób i przyprowadzić woła i osła. Greccio przemieniło się w drugie Betlejem. Podczas Mszy św. Franciszek ubrany w strój lewity odśpiewał Ewangelię. To święte misterium przywędrowało do krakowskich klarysek, czego dowodem są XIV - wieczne figurki jasełkowe zachowane w klasztorze przy romańskim kościele św. Andrzeja.

W Warszawie najdawniejsze jasełka wystawiane były u Bernardynów, w kościele św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie ponadto przy furcie klasztornej pokazywano kołyskę Pana Jezusa. Najpiękniejsze jednak jasełka ruchome na początku XVIII wieku przedstawiono w kościele reformackim św. Antoniego przy ulicy Senatorskiej. Była tam urządzona szopka, w której "lalki na sprężynach" rozgrywały różne sceny związane z Bożym Narodzeniem. Widowisko szopkowe można też było obejrzeć u Kapucynów i Franciszkanów. Łukasz Gołębiowski w dziele "Lud polski, jego zwyczaje, zabobony" z 1830 r. opisuje:

...okazywano je od obiadu do nieszporów. Wyobrażały Narodzenie Pańskie, trzech króli, inne przy tym sceny dziwaczne: to wojskowych, ich pochód, zabawy, miłostki i tańce; to szynkarkę, dojące krowy dziewczęta; to dziadów, Żyda nareszcie oszusta, którego porywał i unosił diabeł. Że sceny i deklamacje pokazujących nadto silne wzbudzały śmiechy, uniesienia radości, hałasy, a czasem bywały gorszące, przechodziło do tego, że zgromadzenie i pokazujących sztuki rozganiali słudzy kościelni. Z powyższego fragmentu wynika, że do tekstu, pierwotnie misteryjnego dołączyły szybko elementy świeckie. Tłumy oglądające to widowisko, traktowały je coraz częściej jako okazję do zabawy, nieraz bardzo głośnej, ostatecznie więc biskup Teodor Czartoryski w roku 1738 zakazał wystawiania jasełek po kościołach. Przeniosły się one do mieszkań prywatnych i gospód. W latach czterdziestych XVIII wieku wielką sławą cieszyły się jasełka na Pradze, w domu obywatela Zawadzkiego, w których występowało około tysiąca figurek. Na przedstawienia te uczęszczała cała Warszawa.

Zakaz wystawiania jasełek z biegiem czasu szedł w niepamięć. Kazimierz Władysław Wójcicki w książce "Społeczność Warszawy w początkach naszego stulecia (1800 - 1830)", wydanej w 1877 roku, daje nam ciekawe świadectwo ograniczonego działania zakazu biskupa Czartoryskiego:

Po kościołach warszawianie zgromadzali się dla przypatrywania się jasełkom czyli "Betlejem". Było to widowisko osobliwe. Przy jednym z ołtarzy bocznych urządzono zastawę szeroką, z desek pokrytych mchem zielonym i na niej małe figurki przedstawiające stajenkę w Betlejem [...] Liczny orszak trzech króli jadących konno i na wielbłądach, wiedzionych przez anioły, stanowił wspaniały obraz. Najsłynniejsze jasełka przedstawiano u Bernardynów na Krakowskim Przedmieściu i kościół był ciągle przez kilka tygodni przepełniony, szczególnie dziatwą.

Coraz też częściej spotykamy się z szopką obnośną. Młodzież szkolna, rzemieślnicza i wreszcie chłopcy uliczni przejęli to widowisko, łącząc z nim coraz to więcej figurek świeckich. Jak informuje wspomniany już Wójcicki:

Przez całe zapusty po Warszawie uwijały się szopki, ale więcej miały w sobie charakteru narodowo - ludowego. Żadna wtedy piosenka teatralna, żadna książkowa nie psuła ich oryginalności. Wchodziły do niej jedne zawsze postacie, wiernie, jak przekazała dawna tradycja. Widowisko szopkowe zaczynało się pieśnią kolędową. Po niej występowali krakowiacy albo mazowieckie parobczaki, dalej Małgorzatka tańcząca z huzarami...

Znaleźli się pisarze, jak Teofil Lenartowicz, którzy chcieli stworzyć literackie libretto dla szopkarzy, ale ta inicjatywa nie przyjęła się - teksty złożone z kilkunastu dialogów, tworzyli nadal ludowi, bezimienni poeci; szopka pozostała ludową szopką. Obok króla Heroda, diabła czy Józefa pojawili się pasterze noszący swojskie, ludowe imiona: Bartek, Maciek, Kuba. Oto Kuba przyszedłszy do stajenki:

Dobył tak wielkiego
Głosu baraniego
Aż się Józef stary
Przestraszył od niego...
Więc rzecze mu Józef:
Nie śpiewaj tak pięknie,
Bo się Dzieciąteczko
Twego śpiewu zlęknie...

Teksty bożonarodzeniowe zmieszały się z groteską postaci Heroda, który wygrażał całemu światu, aby w końcu oddać głowę kostusi tańczącej z diabłem. Od centralnej postaci króla Heroda, nadającej farsowy ton widowisku pochodzi jeszcze jedna nazwa tych misteriów: "herody" Występowały w nich zazwyczaj typy z różnych okolic kraju, jak Krakowiak, Kozak wywijający hołubce, Góral z niedźwiedziem, Mazur, Niemiec oraz figury reprezentujące różne stany i zajęcia, jak ekonom, górnik, strażak, kominiarz, chytry, lecz jowialnie pokazany Żyd, szlachcic z zardzewiałą karabelą przy boku, dziad, żebrak no i wspomniana już Małgorzatka. Marionetki warszawskie wzbogacono ponadto przybieraniem do ich grona popularnych typów operetkowych lub wodewilowych. Dialogi i śpiewane kolędy nabierały cech lokalnych. Każdy region miał swe ulubione. Na Pradze i w okolicach Jabłonny znana była pełna humoru kolęda "Przy onej dolinie":

Jam siedział na budzie,
na samym dachu,
ażem spadł na ziemię
z wielkiego strachu.
Którzy byli tam anieli,
zaraz się ze mnie naśmieli:
wstań no, Michale!

"Kurier Warszawski" w jednym ze styczniowych numerów z roku 1848 pisał: Wyjrzyj tylko ze zmierzchem na ulicę, a spotkasz się niewątpliwie w krótkim bardzo czasie z niejednym towarzystwem żaków, z których najsilniejszy dźwiga ogromną szopkę z jasełkami, reszta zaś jego towarzyszy, cudacznie ubrana, otacza tę główną figurę, niosąc różne rekwizyta, do szopki przynależne. Wezwani do domów, żaki owe okazywaniu szopki i figurek w ruch wprowadzonych zyskują niekiedy owacje, a głównie nucą pieśni rozmaitej treści.

Ta "rozmaita treść" mogła mieć również podtekst polityczny. Powieściopisarka Paulina Wilkońska wspominała, że w tymże roku 1848 trafiła u znajomych na szopkarzy, którzy na swej miniaturowej scenie pokazywali tradycyjne Małgorzatki, kominiarza, Żyda, ale z nowymi tekstami:

Było tam coś o nadziei, o ludzie, o bratniej miłości, zgodzie i kilka dowcipnych wystrzałków. Przypuszczaliśmy, że chłopcy byli pouczeni, toteż ucieszona gospodyni domu tym sowiciej uraczyć ich kazała.

Niekiedy szopki dla dzieci urządzali sami domownicy. Jednego roku - wspominał księgarz i wydawca, ur. w 1867 r. Ferdynand Hoesick - dostałem jako prezent na gwiazdkę, śliczną szopkę krakowską. Pamiętam, jak ojciec ukryty za dwoma krzesłami, na których wspierała się ta tekturowa szopka, śpiewał różne kolędy, jak przemawiał za śmierć i króla Heroda, za krakowiaka i krakowiankę, za Żyda i dziada.

O warszawskich zwyczajach jasełkowych sprzed I wojny światowej pisze w swych wspomnieniach Stefania Podhorska-Okołów: W okresie świąt Bożego Narodzenia krążyły od domu do domu szopki. Szopkarze nie dawali przedstawień na podwórzach, wchodzili po schodach frontowych i pukali do mieszkań. [...] Szopce warszawskiej daleko było do malowniczości i bogactwa szopki krakowskiej, ale repertuar był podobny. Zaczynał się od biblijnych dziejów Heroda, zakończonych ścięciem okrutnego króla przez śmierć i porwaniem jego zwłok przez diabła ze słowami: "A za wszystkie twoje zbytki - idź do piekła, boś ty brzydki!"

Długiej tradycji jasełek nie zdołała przerwać okupacja. Korzystając z doświadczenia i pomocy starych "diabłów" i "herodów" młodzież potajemnie organizowała szopki w prywatnych lokalach i piwnicach. Tylko postacie nieco się zmieniły. Na tle betlejemskiej stajenki występowały diabły - SS-mani, anioły - warszawskie łobuziaki, Hitler, Mussolini, Goebbels oraz Śmierć, która im śpiewała:

Czem prędzej się wybierajcie
Do piekiełka pośpieszajcie
Lucyper czeka, Lucyper
czeka!

To już była szopka polityczna, a więc zupełnie inna od tych pierwszych ludowych jasełek pokazywanych w Warszawie, ale wywodząca się z tej samej tradycji. I choć Ignacy Matuszewski na łamach "Tygodnika Ilustrowanego" bardzo jasełka krytykował, mówiąc, że w porównaniu z europejskim teatrem marionetkowym polskie szopki są prymitywne, że nie wykształciły żadnych wybitnych postaci, to jednak pozostały ciekawostką obyczajową i, poza odmianą kolędniczą, wciąż są bardzo popularne. Świadczą o tym kolejki do szopek, jakie tworzą się w okresie Bożego Narodzenia przy warszawskich kościołach.

Do najciekawszych i najbardziej znanych należy ruchoma szopka w kościele Kapucynów przy ul. Miodowej. Powstała w 1948 r. Skonstruowali ją bracia Pius Jankowski i Konrad Wyczański, napędzając ręcznie drewniane figurki. Centralne miejsce szopki zajmuje zawsze żłóbek. Przed Panem Jezusem, Maryją i św. Józefem przechodzą postacie z Pisma Świętego, historii Kościoła i historii Polski. Co roku twórcy dodają do niej nowe elementy, np. rok temu znalazło się tam nawiązanie do katastrofy smoleńskiej.

Żywą szopkę można obejrzeć przy kościele pokamedulskim obok Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego na Bielanach. Ma ona ciekawą historię. Postacie do niej wyrzeźbił, używając jedynie piły, znakomity rzeźbiarz, malarz, scenograf i ilustrator książek, Józef Wilkoń. Gotową szopkę podarował fundacji "Akogo?", założonej przez aktorkę Ewę Błaszczyk, a fundacja zdecydowała o umieszczeniu niezwykłego daru w Lasku Bielańskim. Sześciometrowej wysokości szopka liczy kilkadziesiąt figur, ale dla dzieci największą atrakcją są żywe zwierzęta, m.in. osiołek Franciszek i owieczki.

Podobne tłumy dzieci gromadzą się przy szopce przed katedrą polową Wojska Polskiego. W zbudowanej z jasnego drewna i wypełnionej sianem zagrodzie oprócz figur przedstawiających Świętą Rodzinę można zobaczyć żywe owieczki. Szopkę w kościele św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu tradycyjnie przygotowują studenci ASP. Nie trzeba jechać na Stare Miasto czy na Bielany, aby zobaczyć ciekawą szopkę. Ruchoma szopka znajduje się też na Białołęce, w kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Matki Pięknej Miłości przy ul. Myśliborskiej 100. Wykonana w Toruniu, została zakupiona przez ówczesnego proboszcza, ks. Tadeusza Olaczka i zamontowana w tarchomińskim kościele w 2000 roku.

Jak poinformował nas ks. Proboszcz Grzegorz Kocięcki, składa się ona z podstawy, w której umieszczony jest cały mechanizm, szopy i symbolicznego tła. Figurki tradycyjnie przedstawiają Świętą Rodzinę, królów przybyłych ze Wschodu, pasterzy, drwala, muzykanta i dzwonnika przy dzwonnicy, jako niezależny obiekt. Jest też aniołek, który zbiera datki. Figurki zbudowane są na stelażu drewnianym i ubrane w specjalnie dla nich szyte ubranka. Poruszają się przy pomocy systemu pasowego, przymocowane do ruchomego pasa, znajdującego się w podstawie szopki, napędzanego silniczkiem elektrycznym. Szopka wystawiana jest na Uroczystość Narodzenia Pańskiego i stoi do Uroczystości Trzech Króli. Szopka funkcjonuje w każdą niedzielę po Bożym Narodzeniu, z wyjątkiem czasu odprawiania Mszy św. Mimo zaniku zwyczaju kolędowania, szopka trzyma się mocno i jest obok choinki jednym z najważniejszych symboli Świąt Bożego Narodzenia. Jako wyobrażenie betlejemskiej stajenki jest wyrazem wielowiekowej tradycji, warto więc znaleźć czas, aby odwiedzić szopkę, choćby we własnym kościele parafialnym i zastanowić się nad istotą naszego świętowania.

Joanna Kiwilszo

15565