U burmistrza w poniedziałek

W każdy poniedziałek, w godz. 14.30-16, Jolanta Koczorowska, burmistrz Dzielnicy Praga-Północ przyjmuje interesantów. Tym razem, po godzinach, ma dodatkowe spotkanie - z "Nową Gazetą Praską".

Z jakimi sprawami najczęściej się do Pani prażanie zwracają?

Sprawy, które do mnie trafiają, to przede wszystkim sprawy mieszkaniowe. Od czasu do czasu zdarzają się inne problemy jak np. zadłużenie, które ktoś chciałby rozłożyć na raty, czy też kłopot z lokalem użytkowym, który ktoś inny chciałby wykorzystać inaczej niż dotychczas. Ale jest to 1% spraw, nie więcej. 99% wszystkich odwołań na Pradze dotyczy mieszkań. Trzeba pamiętać, że problemy lokalowe, które istnieją na Pradze, są nieporównywalne z problemami lokalowymi w żadnej innej części Warszawy. Nigdzie nie ma takiej ilości budynków w złym stanie jak na Pradze. Po lewej stronie Wisły były kiedyś gruzy. Domy odbudowano. Nawet z podobnych cegieł, ale odbudowano, czyli wzniesiono zupełnie nowe domy. Prawobrzeżna Warszawa nie została zniszczona podczas wojny. Budynki, zbudowane sto lat temu czy nawet jeszcze wcześniej, stoją nadal. One nie były rekonstruowane, są dokładnie te same od ponad wieku! A więc ich substancja jest zła, zgrzybiała, ciężko adoptowalna, bardzo trudno w nich zainstalować np. ubikacje. Wiemy, w jakich warunkach ludzie mieszkają. Mamy świadomość jak trudno jest im pomóc. Próbujemy to robić na tyle, na ile jesteśmy w stanie. W tym roku rozpoczynamy budowę przynajmniej jednego budynku komunalnego, będzie tam około 70 mieszkań. Przygotowujemy duży projekt na ponad 400 mieszkań komunalnych, czyli dobrych, choć nie o bardzo wysokim standardzie. Mam nadzieję, że nam się to uda bardzo szybko zrealizować. Oczywiście zobaczymy, na ile miasto będzie w stanie ten projekt z tzw. programu budownictwa komunalnego sfinansować. Nasze działania są wpisane do tego programu i my, przygotowując wszystkie sprawy dokumentacyjne, realizujemy ten program. Jest to bardzo duży projekt, więc potrzeba na to dużo pieniędzy, a mamy w tej chwili kryzys. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze wstrzelić w jakiś program unijny. Na pewno sprawa mieszkań jest dla Pragi bardzo dużym wyzwaniem i wierzę, że przyjdzie taki moment, że wreszcie będzie ich wystarczająco dużo. Staramy się, by ten czas nastąpił jak najszybciej.

Jak w praktyce wygląda załatwianie podań? Za każdym urzędowym papierkiem stoi żywy człowiek.... 

Oczywiście! Moi pracownicy załatwiają każdą sprawę zgodnie z przepisami zawartymi w uchwałach. Droga służbowa jest ściśle określona. Ale jeśli sprawa nie została załatwiona pozytywnie, to każdy mieszkaniec Pragi ma prawo odwołać się do instancji wyższej, która zweryfikuje to, czego niższa instancja nie załatwiła. Ja wtedy sprawdzam, co konkretnie zrobiono w danej sprawie i bardzo często się zdarza, że - po takiej kontroli - przyznaję rację moim merytorycznym pracownikom. Oni po prostu postąpili prawidłowo! Ale zdarza się również, że sprawy przedstawiane mi bezpośrednio przez mieszkańców Pragi wyglądają nieco inaczej, niż to wynika ze służbowej procedury. Człowiek, który do mnie przychodzi przekazuje mi dodatkowe informacje o swojej sytuacji życiowej, o skomplikowanych problemach społecznych, z którymi się codziennie boryka, a to wykracza poza czysto biurokratyczną ocenę. Wtedy ponownie wracamy do danej sprawy, rozpatrujemy ją w formie odwołania, proszę np. o dokonanie orientacji w terenie. W wielu przypadkach można sprawę zweryfikować.

Co Pani Burmistrz w swojej pracy najbardziej ceni?

Istotą pracy samorządowej jest rozwiązywanie konkretnych ludzkich problemów. Mnie to sprawia życiową satysfakcję. W samorządzie pracuję już 20 lat, w różnych miejscach. Zawsze najpełniej się odnajduję w bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Na przykład, każde spotkanie z mieszkańcami Pragi wiele mi daje, każde czegoś uczy, poszerza doświadczenie. Ale, paradoksalnie, spotkania te uczą również, jak się nie dać naciągać na przesadne wymagania. Rozmowa z człowiekiem pozwala zobaczyć, czy ma on autentyczny problem, czy też po prostu uważa, że inni są zobowiązani mu pomóc, dlatego że on sam sobie pomóc nie chce. Takie przypadki również często się zdarzają. Ja muszę umieć ocenić różnorodne sytuacje i zachować uczciwą hierarchię. Na przykład: przychodzi do mnie matka kilkorga dzieci, jedno dziecko jest niepełnosprawne. Matka żyje w ciągłym życiowym stresie już z tego powodu, że musi dzieciom zapewnić byt. Kiedy dodatkowo natrafia na jakąś rafę nie do pokonania, to mamy do czynienia z dramatyczną walką o przeżycie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tego samego dnia przychodzi rozwiedziony mężczyzna, który nie może mieszkać z byłą żoną. Dobrze zarabia - jak na nasze warunki, ale uważa, że my powinniśmy zapewnić mu pomoc mieszkaniową, mimo że w świetle naszej uchwały on absolutnie nie kwalifikuje się do otrzymania takiej pomocy. Ja rozumiem, że on ma bardzo ważny życiowy problem, wcale nie deprecjonuję jego potrzeb. Ale mam porównanie. Można powiedzieć, że na sto spraw, w których ludzie się odwołują tak naprawdę około dziesięciu pozwala na ponowne, pozytywne dla nich, rozpatrzenie.

Czy Mistrzostwa Europy w Pilce Nożnej w jakiś sposób zmienią Pragę?

Wszyscy patrzymy z wielką nadzieją na to, co może przynieść Pradze perspektywa krótkotrwałego bumu związanego z tym, że za chwilę będą tu Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Wiadomo, że to będzie czas rozwoju i my patrzymy w przyszłość z dużą nadzieją. Ale ludzie, którzy bardzo kochają Pragę i bardzo się nią interesują wiedzą o tym, że ten rozwój niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo - zatratę tożsamości. Od dłuższego czasu mówimy, powtarzamy ciągle jak mantrę, że trzeba zadbać o dziedzictwo - ja bym powiedziała wręcz, że o dziedzictwo narodowe, które się nazywa: Praska Starówka. Przepiękne jest warszawskie Stare Miasto, lecz tak autentycznej starówki jak na Pradze nie ma nigdzie w Warszawie. Praskie zabytki są od dwustu lat te same, niezmienione, niezniszczone. Nie chciałabym, żeby teraz nagle pokazali się prężni przedsiębiorcy, którym się będzie zdawać, że można wyburzyć pół Pragi i postawić wieżowce. Bardzo bym tego nie chciała. Czy my będziemy mieli dużo do powiedzenia? To się dopiero okaże. Pęd do inwestowania jest ogromny. Energiczni biznesmeni wykorzystują wszelkie możliwe sposoby. Jeśli podejrzewają, że gdzieś może powstać protest, to działają w tajemnicy, ukrywają swoje posunięcia po to, by w pewnym momencie wszystkich zaskoczyć. Dowiadujemy się o takich działaniach.

No i mamy dylemat. Z jednej strony sposobem ochrony cennych obiektów jest ich wpisanie do rejestru zabytków. Z drugiej strony koszty renowacji takiego obiektu gigantycznie wzrastają, co jest trudne do udźwignięcia dla miasta jako właściciela. Można powiedzieć, że gdy obiekt nie jest chroniony, to można coś zrobić szukając oszczędności, zaś wpisany do rejestru zabytków wymaga bardzo ostrych działań. Mimo to naszym obowiązkiem jest chronić to, co przetrwało tyle lat i jest świadectwem dziedzictwa narodowego.

Czy znała Pani Pragę, nim została burmistrzem?

Jestem burmistrzem dzielnicy, w której się urodziłam i długo mieszkałam. Praga jest taką "pętlą" w moim życiu, które tu się zaczęło i gdzie powróciłam - do swoich korzeni. Wszyscy mówią, że Praga jest miejscem bardzo wielu problemów. To prawda. Mówią też, że Praga oddziaływuje na emocje człowieka, jak żadna inna dzielnica. Chodząc po praskich ulicach czuje się niepowtarzalną atmosferę, pozytywne emocje. Gdy chodziłam do szkoły średniej, mieszkałam na 11 Listopada, miałam koleżankę na ulicy Stalowej. Często wieczorami spacerowałyśmy. Pytano: nie boicie się? Nigdy nie bałam się chodzić po praskich ulicach. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ważne są lokalne więzi, one są jak krwioobieg, ludzie nie czują się anonimowi. Na Pradze zawsze miałam poczucie, że jestem u siebie.

Do dziś ta lokalna specyfika jest aktualna. Badania wykazały, że wśród mieszkanek Warszawy prażanki czują się najbezpieczniej. Bardzo cenię sobie pracę na Pradze i dla Pragi, i nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady emocjonalnej.

Notowała E.N.
10119