Lewa strona medalu

Jaki Nowy Rok -taki cały rok?

Nowy rok zaczął się nie najlepiej dla prezydent Warszawy. Poszło o zabawę sylwestrową zorganizowaną przez stołeczny ratusz przed Pałacem Kultury i Nauki, na którą przeznaczono prawie 3,5 mln zł. Wiadomo – po rządach Lecha Kaczyńskim, który zaprzestał organizowania imprezy ze strachu przed atakami terrorystycznymi, władze stolicy chciały zapewnić mieszkańcom wspaniałe widowisko. Nikt o tym głośno nie mówił, ale wszyscy wiedzieli, że ambicją Pani Prezydent było zwycięstwo w rywalizacji z Krakowem i Wrocławiem, które organizowały podobne zabawy.

Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. O ile w tamtych miastach bawiło się prawie 200 tys. osób w każdym, to na Plac Defilad przyszło zaledwie 20 tys. warszawiaków. Można dyskutować czy to sukces, czy porażka, zważywszy, że za 175 zł (bo tyle wyszedł koszt na głowę) można było kupić mieszkańcom bilety na imprezy w stołecznych klubach, gdzie oprócz muzyki mieliby również serwowane posiłki. Wiadomo jednak, że przy takich imprezach chodzi nie tylko o zwykłą zabawę, ale przede wszystkim o promocję miasta i integrację jego mieszkańców. Te cele w mniejszym lub większym stopniu zostały jakoś osiągnięte. Warszawski sylwester nie okazał się wprawdzie w tym roku taką imprezą, jak chociażby ta za prezydentury Pawła Piskorskiego, gdzie początek 2001 roku świętowało na pl. Piłsudskiego ponad 100 tys. osób, lecz można go było potraktować jako pierwszy krok w powrocie do czasów świetności przed prezydentem Kaczyńskim. Niestety, władze miasta najwyraźniej nie potrafiły uznać porażki i rozpętały aferę, oskarżając: policję – o złe liczenie, a Kraków - o oszustwo i zawyżenie liczby balujących. Jak trafnie ocenił to redaktor naczelny Gazety Wyborczej: „ratusz i pani prezydent zachowują się jak chory, który tłucze termometr, bo pokazuje gorączkę”. Prawda jest taka, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Dlatego Hanna Gronkiewicz – Waltz powinna przełknąć gorzką pigułkę i uznać oczywiste fakty. Pierwszy taki, że to policja ma wiedzę i umiejętności jak liczyć tłum, i w każdym mieście liczy go tak samo. Drugi to taki, że Jacek Majchrowski z lewicy, będący już drugą kadencję prezydentem Krakowa – ma większe doświadczenie i być może lepsze zaplecze do organizacji tego typu imprez. Wydaje się więc, że władze Warszawy, zamiast obrażać się, powinny po prostu skorzystać z jego doświadczeń – nie tylko w dziedzinie przygotowywania imprez - i przenieść je na grunt warszawski, co na pewno wyjdzie z korzyścią dla mieszkańców stolicy.

Mówi się, że jaki Nowy Rok, taki cały rok. Mam nadzieję, że w świetle tego, co napisałem powyżej, tym razem to się nie sprawdzi, bo w 2008 roku panią prezydent i nas radnych czeka wiele pracy. Przyjęty przed świętami głosami radnych Platformy Obywatelskiej oraz Lewicy i Demokratów budżet Warszawy jest bardzo ambitny i nastawiony na wiele nowych inwestycji, z czego ogromna część ulokowana będzie po prawej stronie miasta. Dlatego życzę Hannie Gronkiewicz Waltz, władzom miasta, ale przede wszystkim mieszkańcom stolicy, aby wszystkie te plany udało się w 2008 roku zrealizować.


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
(SLD - Lewica i Demokraci)
www.sebastianwierzbicki.pl

5151