Chłodnym okiem

Kwity w grze

Uff. Zakończyła się jedna z najbardziej brutalnych kampanii wyborczych w dziejach polskiego parlamentaryzmu. Pisząc te słowa, z racji cyklu przekazywania materiałów do wydawcy, nie znam jeszcze ostatecznych wyników głosowania. Tymi można będzie się na spokojnie zająć w kolejnym wydaniu gazety oraz przeanalizować, jak głosowała Praga. Dziś, tj. 21 października, jest wiadomo tylko, że zwyciężyła PO. Wszystkie ugrupowania biorące udział w tej kampanii nie szczędziły sobie razów. Fakty z pozoru błahe nabierały niezwykłego wydźwięku, którymi próbowano epatować opinię publiczną. Główni rywale dwoili się i troili, aby przysolić konkurencji. Kłamstwa goniły kłamstwa, a sądy działające w przyspieszonym trybie wyborczym jeszcze nigdy nie miały tyle pracy. PiS, który poległ w wyborach, przegrał w sumie z innymi komitetami wyborczymi ponad 14 spraw. Działacze tego ugrupowania, w myśl zasady: cel uświęca środki, wykorzystując maksymalnie dostępne im instytucje robili wszystko, aby w tej batalii osiągnąć sukces. Niebagatelną rolę w tej kampanii odegrało CBA, a konferencje prasowe ministrów Ziobry i Kamińskiego dalekie były od standardów europejskich. Mnie najbardziej utkwiła w pamięci sprawa byłej posłanki PO Sawickiej. Oprócz nagannego faktu wzięcia przez nią łapówki w tej sprawie jest drugie dno. W mojej ocenie CBA cały czas kontrolowało sytuację, to oni wyznaczali cele i daty, nie przez przypadek zbieżne z terminarzem kampanii wyborczej. Ciekawy jestem dalszego rozwoju wypadków. Jestem przekonany, że sprawa na długo zniknie z pierwszych, a nawet drugich stron gazet. Za kilka lat o jej ostatecznym końcu dowiemy się z małej notatki prasowej na 10. stronie jakiegoś dziennika.

W kampanii PiS próbował wykorzystywać także sprawy praskie. Jego liderzy po wyroku WSA oceniającego, że Rada Warszawy nie ma prawa ingerować w sprawy uchwał rad dzielnic zaczęli snuć dywagacje, że grozi to utratą mandatu przez Panią Prezydent i sugerowali, że właściwie to już należy szykować się na nowe wybory w Warszawie. Panowie z PiS! Po pierwsze - od wyroku WSA istnieje możliwość odwołania się do Naczelnego Sądu Administracyjnego i na pewno Rada Warszawy z tej procedury skorzysta. Po drugie - decyzja WSA oceniała tylko czy zgodnie z nową ustawą warszawską obowiązują zapisy starego statutu byłej Gminy Warszawa Centrum, w odniesieniu do spraw nadzoru nad jej dzielnicami. Nie byłoby tego całego bałaganu, gdyby w poprzedniej kadencji rządzący Warszawą PiS i prezydent Kaczyński taki dokument stworzyli. Kaczyńscy mają jakąś awersję do tego dokumentu. Kilkanaście dni temu kancelaria premiera Kaczyńskiego zwróciła Radzie Warszawy przyjęty przez nią statut, czepiając się nieistotnych szczegółów. Tak więc Warszawa nadal nie ma swojej konstytucji.

Wracając do spraw praskich. W swojej nagonce liderzy PiS mocno akcentowali działania Pani Prezydent sugerując, iż łamała prawo, powołując na Pradze najpierw swojego pełnomocnika, a następnie zarząd i nie uznając zarządu powołanego przez radnych PiS i PWS. To cynizm i kolejne kłamstwa. Liderzy PiS równie dobrze jak ja znają decyzję Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga z 24.09.2007, która po zbadaniu wszystkich okoliczności na podstawie zasięgniętych opinii prawnych umorzyła prowadzone w tej sprawie śledztwo. Pozwolę sobie zacytować fragment ekspertyzy prawnej prof. UAM dr hab. Marka Szewczyka, zawartej w uzasadnieniu postanowienia, a dotyczącej sytuacji, która wytworzyła się na Pradze po 27 grudnia ub. roku: "Przewodniczenie Radzie Dzielnicy przez radnego seniora, zwłaszcza zdecydowanie o wznowieniu obrad oznacza bezprawne wtargnięcie w ustawowe kompetencje przewodniczącego Rady Dzielnicy. W konsekwencji wszelkie działania podjęte przez Radnych Dzielnicy Praga-Północ pod przewodnictwem Radnego seniora nie mogą być traktowane jako działania organu władzy publicznej. Radni podejmując działania bez przewodnictwa swego ustawowo określonego organu w osobie przewodniczącego, nie stanowią organu władzy publicznej. W dalszej konsekwencji działania przez nich podjęte nie są objęte domniemaniem legalności. Skoro tak, to dla nieliczenia się ze skutkami prawnymi tych działań nie potrzeba nawet uruchomienia procedur prowadzonych do stwierdzenia ich nieważności. Wszelkie akty podjęte w ten sposób są tzw. "nieaktami" i z tego powodu nie są objęte domniemaniem ważności". Czyli mówiąc potocznym językiem wszystko, co przegłosowali radni PiS i PWS po 27 grudnia 2006 jest z mocy prawa nieważne. To wyjaśnia chyba także zapowiedzi prasowe Pana Jacka Wachowicza o jego rezygnacji.

Ireneusz Tondera
Radny Dzielnicy Praga Północ
Lewica i Demokraci
6794