Szpital Praski

Reaktywacja problemów?

Ostatnio znów Warszawę obiegła wieść, że na polecenie dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta wstrzymana zostaje budowa pawilonu, który łącznikiem miał być połączony z budynkiem A. Tymczasem budowa już wyszła z ziemi.

Trochę historii. Ponad 200-letni szpital, jedyny obecnie pełnoprofilowy szpital miejski na Pradze, ma szczęście tylko do jednego: do kadry. Jego potrzeby są traktowane w najgorszym tego słowa znaczeniu po macoszemu. Częste zmiany dyrektorów nie pozwalają na prowadzenie planowej polityki inwestycycjnej. 9 listopada został z dnia na dzień odwołany dyrektor Jerzy Sokołowski, który podpisał umowę z wykonawcą w sprawie budowy nowego pawilonu.

Wspomina dr Anna Petsch, ordynator anestezjologii, która pełniła tę funkcję wcześniej: - O budowie tego pawilonu mówiło się od lat. Gdy bylam dyrektorem, w 2005 r. opracowana została koncepcja rozbudowy i przebudowy. Stanowiło to szansę stanięcia na nogi dla szpitala. Został rozpisany konkurs na koncepcję architektoniczną, którą wygrała wrocławska firma Ligaszewski Studio. Na początku 2006 roku został wybrany wykonawca: budynek miała postawić firma 3J z Warszawy, wraz z zakładami urządzeń chłodniczych i wentylacyjnych z Gdyni.

Wszystko to było robione w ścislym kontakcie z wydziałem inwestycji Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta - mówi dr Petsch. Później dyrektorem szpitala został Jerzy Sokołowski, który kontynuował działania swojej poprzedniczki. Pod koniec października 2006 – wspomina dr Petsch – na biurku Sokołowskiego znalazła sie pełna dokumentacja inwestycji, wraz z pozwoleniem na budowę. Odbył się przetarg, który wyłonił wykonawcę (wspomnianego wyżej) i inwestora zastępczego – firmę z Ciechanowa.

Zgodnie z planem w nowym budynku miał powstać oddział ratunkowy, centralny blok operacyjny, oddział intensywnej terapii i całość diagnostyki obrazowej (m.in. miał być tam przeniesiony tomograf).

Odwołanie dyrektora Sokołowskiego pismem podpisanym przez prezydent Gronkiewicz-Waltz umotywowano m.in. podjęciem inwestycji wartej ponad 66 mln zł, o czym jakoby pani prezydent dowiedziała się dwa dni wcześniej - 7 listopada!

Tymczasem nowy dyrektor szpitala, który objął to stanowisko po dwóch miesiącach wakatu, bo przed samymi świetami Bożego Narodzenia, zdecydował się na objęcie stanowiska m.in. dlatego, że uznał tę inwestycję za jedyną możliwość ratunku dla szpitala.

Na dziś sytuacja jest w zawieszeniu: urzad miasta polecił wstrzymanie prac. To trochę lepiej niż poprzednia wersja, gdy mówiło sie o zerwaniu umowy z wykonawcą, bo wtedy sama kara za to przekroczyłaby 6 mln zł, nie mówiąc juz o tym, że miesięczne zabezpieczenie budowy to kwota rzędu 300 tys. zł.... Przy tej okazji nasuwa się wiele pytań. Jak jest możliwe, by wydział inwestycji w Biurze Polityki Zdrowotnej wiedział wszystko o inwestycji, a szefowa biura, E. Wierzchowska - nie? Co działo się od sierpnia, czyli terminu podpisania umowy z wykonawcą do listopada, czyli zwolnienia dyrektora Sokołowskiego? Dlaczego powołano na stanowisko nowego dyrektora, nie informując go o planie zatrzymania budowy? Te pytania można mnożyć. Warto dodać, że wykonawca, jeszcze przed rozpoczęciem całej afery, zgodził się zakończyć inwestycję o rok wcześniej - nie w 2010, ale 2009 roku, co miało przynieść dodatkowe obniżenie kosztów, podobno o 5 mln zł.

Nowo powołany przewodniczący Rady Społecznej Szpitala, znany naszym Czytelnikom Ireneusz Tondera, radny dzielnicy i nasz stały komentator, pisze o tym w oddzielnym material na str. 9. Przypomnijmy: mamy organizować EURO 2012; mecz otwarcia i finałowy mają się odbyć na terenie obecnego stadionu X-lecia. Zaplecze szpitalne jest niezbędne. Jedynym szpitalem pełnoprofilowym w pobliżu jest właśnie Szpital Praski. Te przepychanki mogą to uniemozliwić. Jeśli umowa z wykonawcą ma wady prawne, jak twierdzi Elżbieta Wierzchowska, to łatwiej jest je usunąć niż dosłownie utopić w błocie już wydane pieniądze i stracić kolejną szansę.

Będziemy o tym pisać w miarę rozwoju wydarzeń.

(T.)
5964