Obiektywny PO-radnik

Wielki mały turniej

Nadszedł wreszcie ten dzień. Pełne trybuny, a na murawie 16 drużyn piłkarskich. Po ceremonii otwarcia, na boisku zostają ekipy Polski i Grecji. Z głośników płyną pierwsze rytmy Mazurka Dąbrowskiego, z drżących gardeł wydobywa się głośny śpiew, gęsia skórka pokrywa ciała, do oczu cisną się łzy wzruszenia. Zaczęli, padają pierwsze bramki, a na widowni zaniepokojenie i konsternacja. Polska przegrywa 1:6 mecz otwarcia. Kompromitacja? Nie, to tylko nieprzewidywalność sportu. Tym większa, że następny mecz z Rosją wygrywamy 7:1, a Czechów ogrywamy 4:2. Polska wygrywa grupę i trafia w ćwierćfinale na Holandię. Po ciężkim boju zostawiamy "pomarańczowych" w pokonanym polu. W półfinale czekają niepokonane dotąd Włochy. Mecz jest wyrównany, ale niestety przegrywamy 1:3. W finale, w ogromnym upale spotykają się dwa piękne i słoneczne kraje oddzielone od siebie Morzem Adriatyckim, czyli Włochy i Chorwacja. Heroiczna walka na całego. Kapitan Chorwatów po faulu zniesiony z boiska, za chwilę wraca i strzela piękną bramkę z rzutu wolnego. W regulaminowym czasie remis 2:2. Dramatyczna dogrywka. Włoski obrońca, który wcześniej strzelił samobója, zdobywa gola na wagę mistrzostwa Europy. Italia wygrywa Euro, a kapitan mistrzów zostaje królem strzelców turnieju...

Nie, to nie jest zapis snu stęsknionego emocji kibica. Nie jest to też scenariusz sportowego thrillera Alfreda Hitchcocka, ani zmyślona historia na użytek upiększenia niniejszego tekstu. To w ubiegły weekend zdarzyło się naprawdę przy ul. Światowida i w Parku Picassa. Urząd Dzielnicy Białołęka, Białołęcki Ośrodek Sportu, Parafialny Klub Sportowy AGAPE oraz sponsor generalny – firma JMDI zorganizowały bodaj najlepszą sportową imprezę roku: MINI EURO CUP 2012. Do zawodów przystąpiło 16 drużyn narodowych, do których rozlosowano prawie 200 białołęckich dzieci z roczników 2002-2004 w taki sposób, aby siły były jak najbardziej wyrównane. W rolę trenerów wcielili się również wylosowani rodzice. Drużyny występowały w specjalnie przygotowanych koszulkach w barwach swoich państw. Każdy z 31 meczów wzbudzał ogromne emocje wśród rodziców, a zwłaszcza mam, które w dniu swojego święta, w majowym słońcu, zdzierały gardła dopingując swoje dzielne pociechy. Spoceni, umorusani, zapłakani po porażkach i szczęśliwi po zwycięstwach, wszyscy zawodnicy otrzymali nagrody.

Byłoby jeszcze piękniej, gdyby do tej akcji przyłączyły się szkoły podstawowe. Niestety, na apel urzędu, czyli organu prowadzącego odpowiedziały tylko 2 szkoły. Na szczęście sytuację uratowała, przysyłając swoich zawodników, największa Akademia Futbolu na Białołęce, czyli AGAPE. Dzięki temu poziom sportowy turnieju był bardzo wysoki. Rodzi się jednak pytanie, czy wydelegowanie kilkunastu uczniów i przynajmniej jednego nauczyciela to dla szkół zbyt trudne zadanie? A może to świadomy bojkot? Co najmniej dziwne jest to z uwagi na fakt, że już na początku maja oceny są wystawione, a ostatni miesiąc roku szkolnego upływa pod znakiem festynów szkolnych, wycieczek i wyjazdów na zielone szkoły, drenujących portfele rodziców. Oczekiwałbym poruszenia tego tematu na najbliższej komisji oświaty, kultury i sportu, a także na zarządzie dzielnicy.

Małe mistrzostwa Europy potwierdziły, że aby zorganizować dużą, rodzinną, wspaniałą imprezę przyciągającą ponad 600 osób, nie potrzeba wielkich nakładów finansowych. Wystarczy sfinansować medale, puchary, dyplomy czy koszulki. Potrzebny jest dobry pomysł, dobre chęci, zaangażowanie i trochę bezinteresowności.

Paweł Tyburc (PO)
przewodniczący Rady Dzielnicy
Białołęka m.st. Warszawy
pawel.tyburc@wp.pl

4410