Lewa strona medalu

Krajobraz przed EURO

Kolejne remonty coraz bardziej paraliżują Warszawę. Boleśnie przekonali się o tym nawet ci, którzy w weekend majowy zostali w mieście i mieli nadzieję na swobodne się po nim przemieszczanie. Nic bardziej złudnego. Samo tylko zamknięcie Trasy Łazienkowskiej sparaliżowało w sobotę pół miasta. Do Euro 2012 pozostał miesiąc i urzędnicy - jak to zwykle u nas - na ostatnią chwilę wzięli się za naprawianie Warszawy. Tak jakby o mistrzostwach dowiedzieli się wczoraj. Mamy więc kumulację frezowania ulic, malowania słupków, barierek i odnawiania mostów. Do tego dochodzi budowa strefy kibica przed Pałacem Kultury i remont torów tramwajowych w Śródmieściu, który tym razem oznacza zamknięcie ulicy Marszałkowskiej. W połączeniu z nieczynną z powodu budowy II linii metra Świętokrzyską, daje to stuprocentową pewność, że centrum miasta zaraz po weekendzie stanie całkowicie.

Nie lepiej wygląda sytuacja po prawej stronie Wisły, która i tak jest przecież sparaliżowana budową metra. Każda impreza na Stadionie Narodowym oznacza wyłączenie z ruchu Mostu Poniatowskiego i zamknięcie pobliskich ulic, co uniemożliwia normalne życie przede wszystkim okolicznym mieszkańcom. Mówiono, że sąsiedztwo stadionu przyniesie im szereg korzyści, a tymczasem nie widzą żadnych. Euro 2012 miało być bowiem dla Warszawy nie tylko okazją na promocję miasta, ale również jego modernizację. Tymczasem nasi włodarze po raz kolejny udowodnili, że są mistrzami niewykorzystanych szans. Nie skorzystała na Euro warszawska Praga i nie odrestaurowano kamienic przy ul Targowej. Nie wybudowano Trasy Świętokrzyskiej, ani nawet przejazdu na Pragę Południe przy Dworcu Wschodnim. Jedynie sam dworzec doczekał się remontu, z którym, mam nadzieję, kolejarze na Euro zdążą. Nie ma też zbytnio co liczyć, że na czas mistrzostw turyści tłumnie zamieszkają na Pradze, bo bazy hotelowej praktycznie tu nie ma. Planowano urządzenie campingu na terenach basenów przy Namysłowskiej, ale ostatecznie pani prezydent decyzji w tej sprawie nie podjęła. Pewnym beneficjentem Euro wydawał się być Szpital Praski, położony najbliżej stadionu, ale okazało się, że mimo jego modernizacji i budowy nowoczesnego oddziału ratunkowego, do obsługi mistrzostw wyznaczono… Szpital Bródnowski, co - ze względu chociażby na odległość - jest decyzją, delikatnie mówiąc, nierozsądną.

Przed EURO nie dojedziemy do Warszawy obiecywanymi autostradami, wykonawcy nie zdążą też chociażby z południową obwodnicą miasta. Jedyną szansą, że cokolwiek się uda jest przewidywana na kilkadziesiąt tysięcy osób strefa kibica, gdzie mają oglądać mecze i bawić się wszyscy ci, dla których zabrakło miejsc na stadionach. Ale nie liczę tu na inwencję i pomysł władz miasta, choć przedsięwzięcie to ma pochłonąć kilkanaście milionów z kasy Warszawy - kosztem chociażby stołecznych teatrów. Myślę po prostu, że sama atmosfera mistrzostw sprawi, że kibice będą bawić się świetnie i to wszystko jedno, jak i gdzie. Jeśli tak będzie, to może choć trochę złagodzi to gorycz tych wszystkich niewykorzystanych dla miasta szans.

Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

4040