Lewa strona medalu

PO chce sprywatyzować szkolne stołówki

Miasto po raz kolejny szuka oszczędności nie tam, gdzie powinno. Ponad miesiąc temu radni Platformy Obywatelskiej na wniosek ratusza przeforsowali na sesji Rady Miasta likwidację kilkunastu szkół i przedszkoli. Odbyło się to w atmosferze licznych protestów uczniów i ich rodziców oraz opozycji z SLD i PiS, dla których niepojęte jest zamykanie szkół dla praktycznie niezauważalnych w skali miasta oszczędności. Tymczasem ratusz wpadł na kolejny pomysł z cyklu "zaoszczędźmy na dzieciach". Otóż urzędnicy w kilku dzielnicach postanowili, że zlikwidują szkolne stołówki, a obiady dla uczniów będą dostarczać firmy cateringowe lub prywatni ajenci. Zwolni się kucharki, intendentki, nie trzeba będzie utrzymywać kuchni. Jest oszczędność? Jest. A to, że kosztem dzieci, to już rządzących z Platformy Obywatelskiej nie obchodzi.

Taki system funkcjonuje już na Woli. Od września do zmian w szkolnych kuchniach ma dojść na Mokotowie, Śródmieściu, Bemowie i Bielanach. Burmistrzowie tych dzielnic są zdeterminowani i nie mają zamiaru w tej sprawie rodzicom ustępować. Tymczasem ci są przerażeni. Boją się zarówno o jakość przygotowywanych posiłków, jak i wzrost ich cen. Dziś cena posiłków zjadanych przez uczniów w szkole obejmuje tylko koszt produktów i nie można do niej dokładać kosztów utrzymania kuchni i wynagrodzeń pracowników. Tymczasem oczywistym jest, że firmy cateringowe będą chciały na swoich usługach zarabiać, więc dorzucą do tego swoją marżę. A to jest już niezgodne z zapisami Ustawy o systemie oświaty i sądy administracyjne wielokrotnie się w tym duchu wypowiadały.

Po prywatyzacji stołówek na Woli obiady zdrożały tam o 30%, choć to są wyliczenia urzędników. W rzeczywistości rodzice liczą, że po zmianach zapłacą nawet 100% więcej! No, chyba że burmistrzowie się opamiętają lub Rada Miasta nie zatwierdzi ich planów. Ale do tego potrzebna jest wola radnych Platformy Obywatelskiej, bo to oni mają w Radzie Warszawy samodzielną większość. Historia pokazała, że póki co karnie przegłosowują każdy pomysł zgłoszony przez ratusz; ale może w tej sprawie, gdy tak naprawdę idzie o bezpieczeństwo i zdrowie dzieci, to się zmieni. Zobaczymy. Mogę tylko zapewnić, że przeciw prywatyzacji na pewno będziemy my, jako radni SLD.

Póki co, pomysłów z prywatyzacją stołówek nie mają burmistrzowie dzielnic w prawobrzeżnej Warszawie. Chwała im za to i mam nadzieję, że nic im w tej sprawie do głowy nie strzeli, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciał nawet próbować zrobić takie coś na przykład mieszkańcom Pragi.

Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

3540