Rada wielu

Warszawa jako psia ubikacja

Wiosna to najpiękniejsza, najbardziej optymistyczna pora roku. W Warszawie niestety także najbardziej śmierdząca. Wielu mieszkańców stolicy kocha zwierzęta na tyle, by trzymać je w domu, karmić i wyprowadzać na spacer. Niestety, nie na tyle, by schylić się po psią kupę. Dotyczy to zwłaszcza nowych warszawiaków, którzy jeszcze niedawno rozrzucali widłami gnój na polu...

Nie wiem, czy dzięki pochodzeniu ze wsi przyzwyczaili się do "swojskiego" zapachu kup na trawnikach i w parkach? Na ulicy Pasłęckiej, jedno z mieszkań na parterze ma ogródek służący tylko jako wychodek dla psów. Fetor w słoneczny dzień jest niesamowity. Jak można stale mieszkać w smrodzie psiego g....na?

Podobnie jak w nowych osiedlach, jest też w Śródmieściu, do którego swego czasu komuna wprowadziła lud. Trotuary i trawniki tu także śmierdzą niemożebnie. Nasze dzieci nie mogą pobiegać po trawnikach, w parkach, bo stanowią one jedną wielką ubikację.

Władze miasta pobierają podatek od właścicieli psów, jednak nie przeznaczają go na sprzątanie po nich. Zresztą podatek jest ściągany nieskutecznie. Od lat Ratusz przekonuje mieszkańców, że powinni sami sprzątać po swoich pupilach - też bez efektu.

Ponieważ jest to problem nie tylko estetyczny, ale także epidemiologiczny, będę domagać się od Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz, by miejskie służby sprzątały przestrzeń publiczną, a za jej zanieczyszczanie stanowczo karały właścicieli psów mandatami. Zawstydzanie nie jest wystarczająco skuteczne.

Maciej Maciejowski
radny Rady Warszawy

3055