Prosto z mostu

Felieton w sprawie nieważnej


Jeżeli na ostatniej sesji rady miasta był jakiś mniej ważny punkt porządku obrad, to była nim sprawa nadania nowej nazwy Mostu Północnego. Nazwa mostu nie ma wielkiego znaczenia: nie znajdzie się w żadnym adresie, a przejezdni kierowcy i tak posługują się cyfrowymi oznaczeniami tras. Propozycja, by nadać Mostowi Północnemu nową nazwę "Most Marii Skłodowskiej-Curie" wzbudziła jednak wielkie emocje wśród radnych i dziennikarzy. Sondaże wykazywały bowiem poparcie internautów dla starej nazwy, również rady dwóch dzielnic, Bielan i Białołęki, które most łączy, protestowały jednomyślnie przeciwko nowej nazwie.

Rządząca miastem Platforma Obywatelska postanowiła jednak sprawić przyjemność znanej aktorce, która została rok temu radną z jej listy i, chcąc wreszcie czymś się wyróżnić, wystąpiła z propozycją nowej nazwy mostu. Mamy teoretycznie Rok Marii Skłodowskiej, więc jej inicjatywa powinna być strzałem w dziesiątkę, ale widać warszawiaków nie przekonały wywieszane z tej okazji przez wiele miesięcy plakaty z wampiryczną fotką uczonej, gdyż nowej nazwie mostu są niechętni. Niechętna jest również, ponad podziałami partyjnymi, część radnych. Przewodniczący największego klubu radnych PO Jarosław Szostakowski zarzekał się, że radnych nie będzie obowiązywać dyscyplina.

No i prawie tak było. Radni PiS zagłosowali zgodnie ze swoim zdaniem: 6 za nową nazwą, 1 przeciw, 8 wstrzymało się od głosu. Radni lewicy również: 4 za, 4 przeciw, 2 wstrzymało się od głosu. Radni Platformy jak zwykle okazali się monolitem jednomyślności: wszyscy obecni na sesji (32 osoby) zagłosowali zgodnie z wytycznymi partyjnymi. Tam nie ma miejsca na wahania. Głosujesz inaczej - tracisz pracę. Opisałem ten mechanizm w książce "Platforma Obywatelska. Diagnoza."

Tak działa warszawski samorząd w sprawach zarówno nieważnych, jak i najważniejszych. Radni PO są w nim automatami do głosowania, bez własnego zdania. Decyzje zapadają gdzieś indziej, jak w piosence Maćka Zembatego i Jacka Kleyffa "Sejm kalek". Znacie? To posłuchajcie...

Nawiasem mówiąc, dla mnie Maria Skłodowska-Curie jest ikoną walki z idiotyzmem dzisiejszych przepisów tzw. antykorupcyjnych, które zakazują zatrudniać członków rodziny w kierowanej przez siebie instytucji. Gdyby obowiązywały sto lat temu, nie byłoby nagród Nobla ani dla Marii, ani dla Ireny Curie: Maria pracowała w sorbońskiej katedrze kierowanej przez swojego męża, a Irena w Instytucie Radowym, kierowanym przez swoją matkę.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl

4429